- To, co się stało, to największa zbrodnia dokonana na Żydach od czasu II wojny światowej. Chodzi o liczbę ofiar podczas jednego dnia. Atak był zaplanowany specjalnie na święto religijne, co również wskazuje, że ten konflikt, nosi cechy wojny religijnej. Przypadł na szabat, ale nie taki zwykły szabat, tylko Simchat Torah, czyli święto radości z Tory. I tę radość właśnie chciano popsuć – mówi Salonowi 24 Anna Maria Żukowska, posłanka Nowej Lewicy, która leci do ogarniętego wojną Izraela.
Spore poruszenie wywołał Pani wpis na Twitterze o tym, że zamierza Pani polecieć do Izraela. Skąd wziął się pomysł na wylot do państwa ogarniętego wojną?
Anna Maria Żukowska: Jestem wiceprzewodniczącą polsko-izraelskiej bilateralnej grupy parlamentarnej. Tematy Izraela są mi bliskie nie od dzisiaj. Chcę na miejscu zobaczyć, jak wygląda sytuacja, porozmawiać z przedstawicielami władz Izraela. Jadę tam też dlatego, że to nie jest wojna, która została wywołana przez Izrael. Państwo to zostało zaatakowane.
Pewnie niewiele osób w Polsce siedzi tak mocno w tych tematach, żeby znać najdrobniejsze szczegóły, wiedzieć że jednak Strefa Gazy różni się od Zachodniego Brzegu, zarówno jeżeli chodzi o podejście do samego Izraela, jak i o władze, które tam są. Są one w sumie władzami nielegalnymi, ale istnieją.
Co Pani zdaniem było przyczyną tej eskalacji przemocy, do której doszło w ostatnich tygodniach?
To, co się stało, to największa zbrodnia dokonana na Żydach od czasu II wojny światowej. Chodzi o liczbę ofiar podczas jednego dnia. Atak był zaplanowany specjalnie na święto religijne, co również wskazuje, że ten konflikt, nosi cechy wojny religijnej. Atak przypadł na szabat, ale nie taki zwykły szabat, tylko Simchat Torah, czyli święto radości z Tory. I tę radość właśnie chciano popsuć. To działanie terrorystów nie jest oczywiście przypadkiem, choć nie wiem, czy Hamas można uznać za typową organizację terrorystyczną.
Chyba nie – bardziej ma on elementy quasi państwowe na kształt Państwa Islamskiego.
Trochę tak, bo to jest organizacja, która faktycznie zarządza pewnym terytorium, dosyć licznie zaludnionym, gdzie zresztą ma poparcie społeczne. Tak samo jak ISIS na wielu terytoriach rzeczywiście miało popularność, więc nie są to zwykłe organizacje terrorystyczne, ale formacje, uzyskujące wpływ na ludność cywilną.
Na całym świecie lewica nie ma jednorodnego stanowiska w sprawie Izraela, jest wiele środowisk lewicowych bardzo krytycznych wobec tamtejszego rządu, wręcz propalestyńskich.
Postawy lewicy - patrząc historycznie, od czasu powstania państwa Izrael, czyli od pierwszych lat po II wojnie światowej - były kształtowane przez bloki zimnowojenne. I one były zautomatyzowane, to znaczy jak ktoś był w bloku wschodnim, to wiadomo było, że popiera w domyśle kraje Ligi Państw Arabskich. Było tak dlatego, że Izrael szukając sojuszników na świecie, mając jedną z większych diaspor w Stanach Zjednoczonych, właśnie tam szukał poparcia i tam je uzyskał, jako nowo powstające państwo. Podzieliło się to w ten sposób, że Izrael sprzymierzył się ze Stanami Zjednoczonymi.
Z kolei dla tych, których głównym wrogiem były Stany Zjednoczone, czyli dla Związku Radzieckiego i państw bloku socjalistycznego, domyślnym partnerem stały się państwa arabskie. I to nie jest nowe zjawisko, bo w latach 70-tych radykalna europejska lewica, również na przykład w Niemczech, nie mówię o NRD, tylko Republice Federalnej Niemiec, tak zwana Rote Armee Fraktion (Frakcja Czerwonej Armii) zwana też jako Baader-Meinhof (od nazwisk terrorystów Andreasa Baadera i Ulrike Meinhof – red.) również współpracowała i popierała organizacje terrorystów arabskich, nie mówiło się jeszcze wtedy islamskich. Zamachy, które dokonywała grupa Baader-Meinhof były dokonywane materiałami zakupionymi za pośrednictwem państw arabskich.
Paradoksalnie rzecz biorąc, ja wywodzę się z Sojuszu Lewicy Demokratycznej, to jest jedyna partia, w jakiej byłam, ona się przekształciła w Nową Lewicę. Nie ma co kryć, SLD wywodziło się historycznie z PZPR-u. Paradoks polegał na tym, że w kwestii sojuszy międzynarodowych te sytuacje się trochę odwróciły i dziś polska Lewica prezentuje głównie nurt proizraelski i prozachodni. Choć jest w Polsce pewna grupa młodszych lewicowych działaczy, którzy są w nurcie, jaki prezentował Jeremy Corbyn, były lider Partii Pracy w Wielkiej Brytanii. Corbyn za swoje wypowiedzi został wykluczony z szeregów Labourzystów, bo na przykład jeździł odsłaniać jakieś tablice upamiętniające terrorystów z Hamasu.
Jest takie poczucie, że świat jest czarno-biały, że można być po jednej albo po drugiej ze stron, w przypadku konfliktu na Bliskim Wschodzie to nie jest takie proste. Hamas to naprawdę nie są żadni obrońcy praw człowieka. To jest wojna, myślę, że coraz bardziej wojna religijna, bo są fundamentaliści religijni. W odróżnieniu trochę od partii Fatah, która jest bardziej laicka, choć też jest partią Autonomii Palestyńskiej, ale nie mającą poparcia społecznego wśród Palestyńczyków, którzy w większości są bardzo mocno zindoktrynowani religijnie.
Pomijając jednak kwestie niewątpliwej tragedii Izraela, ludność Strefy Gazy przeżywa dziś dramat humanitarny, pytanie czy, i jak można go rozwiązać. No i druga kwestia – czego Pani oczekuje po planowanych w Izraelu spotkaniach?
Między innymi zadania pytania o możliwość rozwiązania tego problemu, ja nie znam na nie odpowiedzi. Zapewne gdybyśmy żyli kilkadziesiąt lat temu, to bym powiedziała, że najlepiej, żeby wkroczyły tam wojska ONZ. Ale też pamiętamy, że wojna na Bałkanach była momentem, w którym okazało się, że instytucja powołana właśnie do tego, by w sytuacji tego typu konfliktów wkraczać, rozwiązywać te konflikty, pomagać humanitarnie, nie dała rady. Musiały wkroczyć wojska stowarzyszone, w tym jak pamiętamy polskie, ale głównie amerykańskie, bo ONZ po prostu obawiała się zrobić cokolwiek.
Ja bym chciała, żeby ONZ wróciła do roli, do której została powołana. Żeby była zdolna do zajmowania stanowiska i wkraczania w takich sytuacjach. Bo właśnie w tego typu konfliktach, wojnach o charakterze religijnym, bardzo pomocna byłaby siła niezależna, niezwiązana z żadną ze stron. Nie wiem niestety, czy dzisiejsza Organizacja Narodów Zjednoczonych ma jeszcze możliwość znalezienia siły, by odegrać taką rolę.
Inne tematy w dziale Polityka