Sytuacje takie, jak ktoś holujący staruszka na wózku na drogach nie są częste, ale część tych najbardziej dziwacznych zachowań kierowców, bierze się z braku odpowiedzialności i poczucia, że przecież to tylko kawałek, tylko lokalna droga, jak złamiemy procedury, nic nie powinno się stać. I faktycznie, wiele razy się udaje, ale czasami jednak nie, wtedy kroniki policyjne zapełniają się informacjami o takich szokujących zdarzeniach – mówi Salonowi 24 Łukasz Zboralski, portal BRD24.pl.
Ostatnio miał miejsce jeden z najbardziej kuriozalnych wypadków ostatnich lat. 92-letniemu staruszkowi zepsuł się wózek inwalidzki, inny senior wziął go na hol. Niestety wózek się przewrócił, 92-latek zginął. Z czego biorą się tak szokujące i chyba niestety częste zachowania na drodze, jak mąż wiozący żonę na dachu auta, pijany wysługujący się dzieckiem za kierownicą, wożenie kogoś w bagażniku, czy właśnie branie na hol kogoś na wózku inwalidzkim?
Łukasz Zboralski: Nie powiedziałbym, że są to sytuacje częste, natomiast wydaje mi się, że część tych najbardziej dziwacznych zachowań kierowców, albo też osób, które oni holują, przewożą w bagażnikach itd., bierze się po prostu z braku odpowiedzialności i poczucia, że przecież to tylko kawałek, tylko lokalna droga, jak złamiemy procedury, nic nie powinno się stać. I faktycznie, wiele razy się udaje, ale czasami jednak nie, wtedy kroniki policyjne zapełniają się informacjami o takich szokujących zdarzeniach.
Przypomnijmy może, że osoba na wózku inwalidzkim traktowana jest jako osoba piesza...
Tak, człowiek na wózku inwalidzkim jest traktowany jako pieszy, nawet jeśli to jest wózek napędzany silnikiem elektrycznym, jak miało to miejsce w przypadku tego tragicznego zdarzenia na Mazowszu. Wydaje się, że konieczna byłaby dodatkowa regulacja, by ludzie na wózkach mogli się poruszać po drogach dla rowerów, bo dziś pieszy nie może się poruszać drogą dla rowerów.
To będzie coraz częstszy problem. Wydaje mi się, że tak jak przecież w całej Europie mamy społeczeństwo, które się starzeje, żyjemy dłużej, więc tych osób, które będą korzystały z takich ułatwień, statystycznie będzie w populacji coraz więcej.
Tu jednak ciężko pojąć, dlaczego kierowca nie wziął tego 92-latka do auta.
Jak widziałem zdjęcia z tego wypadku, samochód był mały, chyba wózek być się nie zmieścił stąd zapadła chyba ta zła decyzja o tym, żeby jednak na lince poholować. I to nie było dobre rozwiązanie.
Czy należy wprowadzić jakieś dodatkowe rozwiązania prawne dotyczące tak niemądrych zachowań na drodze?
Wydaje mi się, że stopniowanie kar powinno zależeć od tego, jakie zagrożenia niesie ze sobą łamanie konkretnych zapisów oraz jaka jest tego skala w kraju. Myślę, że takie skrajne zachowania, choć się zdarzają, nie są naszym największym problemem, a zawsze pojawią się ludzie, którzy będą stanowić pewien margines. My możemy jedynie lepiej edukować, by przypominać jak największej liczbie osób, że procedury zostały wymyślone po coś.
Wszystko to działo się tuż przed dniem Wszystkich Świętych, gdy są wzmożone kontrole na drogach. Jak wskazują statystyki, to najpopularniejsze święto Polaków, którzy nawet jak odchodzą od Kościoła, to na cmentarze jeżdżą. To dość trudny czas dla policji, służb drogowych, straży pożarnej. Czy w ostatnich latach coś się zmieniło, jeśli chodzi o bezpieczeństwo w długie weekendy listopadowe, czy nadal jest to jeden z bardziej niebezpiecznych dni?
Myślę, że mimo wszystko w zeszłym roku było bezpieczniej, niż w latach ubiegłych, dokładne dane za ten rok dopiero poznamy. Natomiast można stwierdzić, że w przypadku kierowców nowy system kar przyniósł pozytywne skutki. Pamiętać jednak należy, że w święto listopadowe zawsze będzie trochę niebezpieczniej na drogach. Mamy do czynienia z dużym natężeniem ruchu naraz, bo bardzo wiele osób w jednym czasie próbuje się przedostać w różne miejsca kraju i to za pomocą samochodów. Przy okazji w dłuższe trasy wyjeżdża pewna grupa tych osób, które tak naprawdę całe życie jeżdżą wokół najbliższej miejscowości i rzadko wypuszczają się gdzieś dalej, czy do dużych miast, czy na autostrady i drogi szybkiego ruchu.
Więc to zawsze będzie sytuacja, w której będzie wiele więcej ryzykownych sytuacji na drodze niż normalnie. Natomiast myślę, że po latach policja powinna jednak oprócz dobrej pracy, potrzebnej, organizowania ruchu wokół cmentarzy w dużych miastach, zebrać wypadki z wielu lat następujących właśnie w tym okresie, kiedy są te długie wyjazdy, pokazać mapy miejsc, w których w okolicach Wszystkich Świętych dochodzi do niebezpiecznych wypadków, na których trasach to się dzieje. I postarać się działać w tych punktach, żeby tam wpłynąć na kierowców. Akcja Znicz nigdy jeszcze na tym nie polegała, nigdy nie widzieliśmy takich map, myślę, że tego w Polsce brakuje.
Jak odnosi się Pan do pomysłów, by we Wszystkich Świętych i Zaduszki w największych miastach w ogóle zamknąć ruch i wszystko przerzucić na komunikację miejską?
Myślę, że takki zakaz nie byłby dobry. O ile dobre jest moim zdaniem wyłączanie na godzinę w okresie porannym ulic w okolicy, gdzie projekt przeszczepiony z Wiednia do Warszawy się sprawdza, zmusza rodziców do przychodzenia z dziećmi piechotą, za pomocą komunikacji czy też rowerami. Jednak w ten jeden weekend w roku, kiedy ludzie chcą dotrzeć do swoich bliskich, zamykanie im dojazdu do cmentarza samochodem nie byłoby rozsądne. Przecież na cmentarze docierają nie tylko ci, w takim mieście mieszkają. Oni nie zawsze mogą dotrzeć pociągiem i wrócić pociągiem jednego dnia.
Lepszym rozwiązaniem jest apelowanie o rozsądek. Ci, którzy mieszkają na terenie danego miasta, powinni korzystać z autobusów, tramwajów i komunikacji miejskiej, żeby sprawnie się dostać i sprawnie wydostać, zostawić miejsce na parkingach dla tych, którzy przyjeżdżają na te cmentarze z takich miejsc, z których trudno jest dotrzeć i muszą przedostać się samochodem.
Na zdjęciu wypadek 2 listopada w Bobinie, fot. Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Proszowicach
Inne tematy w dziale Rozmaitości