14 października, ok. godz. 10 na pomnik na pl. Piłsudskiego wszedł Krzysztof B. Groził, że się wysadzi. 38-letni mężczyzna teraz przekonuje, że chciał stworzyć wirala, aby zdobyć rozgłos w sieci.
To było w sobotę tuż przed wyborami parlamentarnymi, gdy B. postawił na nogi całą opinię publiczną. I wszystkie służby. Zablokował na kilka godzin centrum Warszawy, bo przekonywał, że ma przy sobie bombę. Na miejsce przyjechali też policyjni negocjatorzy i kontrterroryści. Po kilku godzinach w wyniku negocjacji mężczyzna zszedł z pomnika, został obezwładniony i zatrzymany.
Grozi mu 8 lat więzienia
Mężczyzna wtedy chciał tylko głośnik i mikrofon, nie miał żadnych żądań. W torbie miał kilka kabli i zapalnik, który okazał się być atrapą. Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście-Północ.
Krzysztof B. usłyszał zarzut stworzenia sytuacji mającej wywołać przekonanie o istnieniu zagrożenia dla życia lub zdrowia wielu osób i w efekcie wywołanie czynności policji, wiedząc, że takie zagrożenie nie istnieje oraz zmuszenia groźbą interweniujących funkcjonariuszy policji do określonego zachowania. Za to grozi mu osiem lat więzienia.
Chciał stworzyć wiral
Jak ustalił Onet, mężczyzna ma 38 lat. Podczas przesłuchania w prokuraturze złożył wyjaśnienia. Znane są jego motywy.
- Swoje zachowanie tłumaczył chęcią osiągnięcia rozgłosu, a także chęcią stworzenia tzw. wirala w mediach społecznościowych. Zaprzeczył, iż chciał zrobić komuś krzywdę. W sprawie powołano dwóch biegłych lekarzy psychiatrów, którzy ocenią stan psychiczny podejrzanego - podkreślił w rozmowie z Onetem prok. Szymon Banna, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Krzysztof B. miał jeszcze bardziej dalekosiężne plany. Jak tłumaczył mężczyzna, stworzenie wspomnianego wirala miało mu służyć do tego, by nagłaśniać międzynarodowe afery szpiegowskie. Śledczy podejrzewają, że 38-latek może być niepoczytalny.
MD
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka