Iga Światek bryluje na kortach w Meksyku. Raszynianka w pierwszym meczu pokonała Czeszkę Marketę Vondrousovą, a w środę okazała się lepsza od Amerykanki Coco Gauff. Dwa zwycięstwa powodują, że Polka przed ostatnim meczem grupowym jest niemal pewna awansu do półfinału WTA Finals.
Piekarnia otwarta w pierwszym secie
Iga Świątek przyzwyczaiła fanów, że potrafi wygrywać sety 6:0 lub 6:1. Z tego też względu internauci wymyślili, że takie wyniki będą określać mianem "bajgli", a Raszynianka będzie prowadzić własną piekarnię.
W pierwszym secie obie zawodniczki rozpoczęły dość nerwowo. Gauff nie potrafiła celnie zagrać większości piłek, natomiast Światek, po pewnym zdobyciu trzech pierwszych punktów, również utraciła pewność siebie i pozwoliła rywalce doprowadzić do stanu 40:40. Po chwili, mając przewagę, Polka popełniła podwójny błąd serwisowy, ale ostatecznie nie dała się przełamać.
Z czasem raszynianka uspokoiła swoją grę, natomiast Amerykanka popełniała mnóstwo niewymuszonych błędów, a z każdym kolejnym wyglądała na coraz bardziej sfrustrowaną. W czwartym gemie cisnęła rakietą o ziemię, a niedługo później przegrała trwającego 28 minut seta do zera. W taki też sposób Świątek dołożyła kolejnego "bajgla".
Walka w drugim secie
Druga partia rozpoczęła się podobnie, jak zakończyła się pierwsza, i Świątek szybko objęła prowadzenie, ale po siedmiu kolejnych przegranych gemach trzecia zawodniczka światowego rankingu "przebudziła się" i po serii lepszych zagrań doprowadziła do stanu 3:1. Polka zmniejszyła stratę przy swoim podaniu, ale później przez prawie 13 minut próbowała przełamać rywalkę w szóstym gemie. Bez skutku, bo Amerykanka obroniła trzy break pointy.
Co nie udało się Świątek w szóstym gemie, powiodło się w ósmym, choć nie bez pomocy Amerykanki. Gauff miała jeden podwójny błąd, a chwilę później, broniąc break pointa, w prostej sytuacji posłała piłkę w siatkę.
Kolejne dwa gemy także skończyły się przełamaniami, w czym dużą rolę odegrał silny wiatr. Szczególnie przeszkodził on Amerykance, która popełniła dwa podwójne błędy serwisowe z rzędu. – Nie ma sposobu na taki wiatr, nie da się przewidzieć, w którą stronę zawieje. Na otwartym korcie zawsze wieje w jedną stronę, ale trybuny sprawiają, że się kręci. Nie należy za dużo o tym myśleć, trzeba skupić się na tym, żeby brać poprawkę na wiatr, a nie na samym wietrze – powiedziała Świątek w pomeczowym wywiadzie na korcie.
Polka znów szybciej "pozbierała się" po trudnym momencie dla obu tenisistek i wygrała dwa kolejne gemy, kończąc mecz po równo półtorej godziny.
Iga Świątek (Polska, 2) - Coco Gauff (USA, 3) 6:0, 7:5.
Awans na wyciągnięcie ręki
Zwycięstwa nad Gauff oraz Vondrousovą (7:6, 6:0) spowodowały, że Polka jest niemal pewna awansu. By tak się stało Świątek musi jedynie ugrać dwa gemy w pojedynku z Tunezyjką Ons Jabeur.
– Chcę go wygrać, jak każdy mecz i koncentruję się na tym, aby zagrać jak najlepiej. Warto jest w tej fazie zagrać na wysokim poziomie. Jesteśmy przyzwyczajone, że w turniejach każdy mecz gramy coraz lepiej i je wygrywamy. Nie będę luźniej traktować ostatniego spotkania w naszej grupie, aby nie wypadać z rytmu. Gdybym podeszła inaczej, byłoby to nieprofesjonalne. Nigdy nie wiadomo jaki to może mieć wpływ na późniejsze nastawienie i formę – powiedziała Świątek.
Świątek, by być pewna awansu z pierwszego miejsca i teoretycznie trafić na słabszą rywalkę w półfinale musi: wygrać z Ons Jabeur lub wygrać seta z Tunezyjką i liczyć, że Gauff pokona Vondrousovą lub przy przegranej w dwóch setach liczyć na korzystny bilans gemów.
MP
Iga Świątek z kolejnym zwycięstwem w WTA Finals. Fot. X/@iga_swiatek
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Sport