"Już w latach 2006-07 w polskiej polityce, ponad powagą spraw i celów państwowych, rozhuśtała się iście małpoludzia czereda. Czyli rządzący PiS i nabożnie otaczający tę partię „lud pisowski” - pisze Jarosław Bratkiewicz, dyplomata, który doradzał MSZ w czasach rządów Donalda Tuska ws. polityki prowadzonej względem Rosji.
Bratkiewicz nie wytrzymał
"Grubiańskie i obskuranckie jestestwo „ludu pisowskiego" całkiem zgrabnie - może dzięki pokraczności i pierwowzoru, i odwzorowania - wpasowuje się w sarmacki etalon, wzorzec. Albowiem większość szlachty doby sarmatyzmu tylko z trudem można podciągnąć pod standardy arystokratyczne. W krajach na zachód od Rzeczypospolitej elity feudalne grosso modo legitymowały się wykształceniem, były obyte w świecie: europejskim oraz pozaeuropejskim, kolonialnym, przysposobione do fachowej obsługi maszynerii państwowej" - porównywał Bratkiewicz.
Zdaniem publicysty na łamach "Gazety Wyborczej", prawicowy wyborca jest zacofany i chętnie popiera PiS w zamian za korzyści w postaci świadczeń. "Na statek ten udało się PiS-owi zamustrować bez mała pół Polski: wszystkie sieroty po PRL-u, które sens ekonomiki widzą w posunięciach administracyjno-redystrybucyjnych. Wypatrują „trzynastek", przydziałów i deputatów, wolny rynek pojmują jako pchli targ, a demokrację jako piwiarnianą pyskówkę. Znalazły się tam ofermy, lebiegi i strachajły czasów PRL-owskich, nadrabiające teraz patriotycznym zadęciem to, jak ongiś przymilały się do komunistycznych szafarzy dóbr, realizując kartki na mięso. Na pokładzie są też rozgorączkowane ofiary późnego urodzenia, teraz nieustraszenie idące z biało-czerwoną opaską i kosą na sztorc na zwidy i mamidła postkomunizmu, które upozorowała pisowska ideologia" - opisuje elektorat Zjednoczonej Prawicy Bratkiewicz.
"Niedouk i gbur w barwach narodowych"
"Dzisiaj po stronie pisowskiej harcują niedouk i gbur w barwach narodowych. Wrogość, którą wylewają na inteligencję: „salon”, „jelyty”, „yntyligencję” - jak ją usiłują buraczanie wykpiwać - dorównuje nienawiści, jaką zachłystywał się lud sowiecki w zetknięciu ze światem Zachodu: eleganckim, wynalazczym, przedsiębiorczym, zdobywczym. W ten sposób ludy eurazjatyckie rekompensują sobie własne zacofanie, nieudaczność i gnuśność, które się stają, dzięki obrzędowej tromtadracji i pijaństwu, szczerymi cnotami: naszymi, rdzennymi, od pługa" - kpił Bratkiewicz.
"I „lud pisowski”, skupiony w trzódkę, którą PiS wypuszcza na wypas, pasterzą zaś księża-dobrodzieje, wywdzięcza się Kaczyńskiemu - jak kilkadziesiąt lat temu komunie - za dobrodziejstwa zapomóg oraz gościńców socjalnych i zwłaszcza za pognębienie „salonu” i „mądrali”. Jest mu tak wdzięczny, że nie wie, w co prezesa całować" - dodał Bratkiewicz.

Oburzona Wielowieyska
Do krytyków Bratkiewicza należy ponadto Dominika Wielowieyska, publicystka "Gazety Wyborczej". "To jest język oświeconych elit? "Małpoludzia czereda"? Paweł Kowal, poseł Koalicji Obywatelskiej, który w rządzie PiS był wtedy wiceministrem spraw zagranicznych, też się zalicza do tej grupy?" - zapytała w polemice.
"To jest poziom argumentacji charakterystyczny dla Jarosława Kaczyńskiego i Joachima Brudzińskiego, którzy wykrzykiwali pod adresem wyborców opozycji epitety w stylu "komuniści i złodzieje". To jest poziom Krystyny Pawłowicz, która wypisuje rozmaite obelgi w mediach społecznościowych" - podkreśliła autorka, przypominając, że PiS uzyskał 7,6 mln głosów.
"Wyborcy PiS nie znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Będziemy mieszkać razem w naszym kraju. I musimy się różnić od elit PiS, jeśli chcemy budować minimum wspólnoty narodowej. Tak właśnie odbierzemy tlen antydemokratycznym radykałom i fanatykom" - doradziła, nie ukrywając satysfakcji z tego, że 15 października wygrała Polska "demokratyczna, patriotyczna, otwarta na świat, kreatywna".
GW
Komentarze
Pokaż komentarze (273)