Gorący konflikt na Bliskim Wschodzie jest korzystny dla Rosji. Tu już nawet nie chodzi o to, że odwraca uwagę od Ukrainy, ale przede wszystkim powoduje, że główny dostarczyciel uzbrojenia na Ukrainę, czyli USA, w tej chwili musi się rozdwoić, bo trzeba też dostarczać amunicję do Izraela. Więc siłą rzeczy dostawy dla Ukrainy są zagrożone – mówi Salonowi 24 Grzegorz Długi, prawnik, dyplomata, były konsul RP w Chicago i Waszyngtonie.
W ONZ odbyło się głosowanie wzywające do wstrzymania ognia w Strefie Gazy. Przeciwko był Izrael, Stany Zjednoczone, Polska się wstrzymała, większość krajów była za.
Grzegorz Długi: Kraje, które wspierają Izrael w sposób bardziej konkretny, zdecydowany, no i przede wszystkim sam Izrael uważa, że zawieszenie ognia w tej chwili nie pozwoli zrealizować celu wojskowego Izraela. A jest nim zniszczenie Hamasu. Przeciwnicy Izraela mówią, że jest jeszcze drugi cel, mianowicie taki, by mieszkańcy Gazy, poczuli konsekwencje tego, że zaatakowano Izrael i doprowadzono do śmierci wielu Izraelczyków. Jest jeszcze najbardziej skrajna teoria, kolportowana przez źródła palestyńskie, że chodzi o zmniejszenie ludności Palestyny, czyli po prostu ludobójstwo.
Dlaczego Polska wstrzymała się od głosu?
Niedawno, dosłownie kilka lat temu, gdy stosunki Polski i Izraela były poprawne, a w zasadzie przyjazne, Polska prawdopodobnie głosowałaby podobnie jak Stany Zjednoczone. Natomiast od czasu jak te stosunki stały się napięte, Polska zrobiła krok w bok. Głosowanie wstrzymujące się jest w aktualnym stanie relacji polsko-izraelskich gestem wręcz pro izraelskim. Większość krajów świata głosowała za rezolucją.
Głównie państwa niemające większych interesów na Bliskim Wschodzie uważają, że wystarczy zawieszenie broni, a potem jakoś można będzie rozwiązać konflikt. To bardzo mało prawdopodobne, bo tego typu historie dzieją się tam często. Teraz skala jest tylko większa, bo atak Hamasu jednak doprowadził do bardzo dużych strat, wielu ofiar po stronie Izraela, co nie zdarzyło się od bardzo długiego czasu. Wobec tego chęć odwetu po stronie izraelskiej jest oczywiście też olbrzymia.
Czy osiągniecie celu, jakim jest zniszczenie Hamasu, jest realne?
To zależy. Pamiętajmy, że w Europie często kojarzymy Hamas jako organizację terrorystyczno-wojskową. Tymczasem to jest tylko jedno skrzydło Hamasu, który ma też szkoły, szpitale, służbę zdrowia, prowadzi organizacje całego życia, administracje. Jest więc czymś więcej niż po prostu tylko organizacją wojskową. Zniszczenie części wojskowej jest wykonalne, przewaga strony izraelskiej – technologiczna, organizacyjna, szkoleniowa jest bowiem ogromna. Natomiast zlikwidowanie tej całej części „cywilnej” będzie trudne, bo przenika ona całe społeczeństwo palestyńskie w Gazie.
No właśnie, ludność cywilna – ona, choć często wspiera terrorystów, nie do końca za ich działania odpowiada, nie każdy jest tam terrorystą. Czy można powiedzieć, że Hamas swoim atakiem wydał wyrok też na cywilów ze strefy Gazy?
Oczywiście obecna sytuacja prowadzi do bardzo poważnych konsekwencji, jeżeli chodzi o ludność cywilną, czyli o zwykłych mieszkańców Gazy. Przed obecnym konfliktem wszystko, co trafiało do Gazy, począwszy od mleka, chleba, skończywszy na cemencie, było dostarczane za pośrednictwem Izraela. Miejscowi handlarze mogli zaopatrywać się w towar tylko i wyłącznie poprzez Izrael. W tej chwili po prostu nic nie jest dostarczone, jest blokada.
Nie ma prądu, żywności, lekarstw, więc to faktycznie grozi katastrofą humanitarną. Kluczowe pytanie, czy zniszczyć Hamas uda się wyłącznie wraz z bazą, na której Hamas rośnie, czyli z mieszkańcami Gazy. Czy też da się Hamas wyeliminować w jakiś inny, bardziej humanitarny sposób? Wreszcie pytanie na granicy już idealizmu lub naiwności, czy da się jakoś te strony pogodzić na tyle, by doprowadzić tam do takiego spokoju, w którym każda ze stron będzie miała jakieś poczucie spełnienia i bezpieczeństwa.
Czy można powiedzieć, że „inni szatani byli, są tam czynni”, a konkretnie – czy Pana zdaniem swoją rolę w atakach na Izrael mogła odegrać Rosja, której opłaca się, żeby Zachód spojrzał raczej na Bliski Wschód i oderwał się od tej części Europy, w której toczy się wojna na Ukrainie?
Myślę, że wpływy Rosji na Hamas i kontakty z nim są ograniczone, raczej pośrednie. Hamas bezpośrednio współpracował i czerpał bardzo wiele z Iranu, pomimo że jest organizacją sunnicką. Iran jest tym państwem, które w sposób jawny, otwarty chce zniszczenia Izraela i to łączy go z Hamasem. Hamas ma poparcie Kataru i kilku innych krajów. Nadal jednak wpływy Iranu na Hamas istnieją pomimo różnic powstałych po wojnie w Syrii. Relacje między Rosją a Iranem są bardzo dobre i współpraca między tymi krajami jest w tej chwili ścisła, głównie w dziedzinie wojskowej i politycznej. W tym sensie pośrednio prawdopodobnie Rosja ma jakąś tam możliwość wpływania na to, co się dzieje w Hamasie. Oczywiście ten gorący konflikt na Bliskim Wschodzie jest korzystny dla Rosji. Tu już nawet nie chodzi o to, że odwraca uwagę od Ukrainy, ale przede wszystkim powoduje, że główny dostarczyciel uzbrojenia na Ukrainę, w tej chwili musi się rozdwoić, bo trzeba też dostarczać amunicję do Izraela. Więc siłą rzeczy dostawy dla Ukrainy są zagrożone, jest to dla Rosji korzystne.
A do tego politycznie Rosja ma świetne relacje z Iranem.
To też ma znaczenie, ale trzeba też pamiętać, choć to zaskakujące, że Rosja ma też dobre relacje z Izraelem. To jest jedna z największych zagadek współczesnej polityki, jak to jest możliwe, że Rosja, która bezpośrednio wspiera również wojskowo różnego rodzaju ugrupowania, czy też państwa antyizraelskie, ma dobre relacje z Izraelem. To jest jednak inny temat. Rosja na pewno chce wykorzystać swoje możliwości polityczne i dyplomatyczne, aby pokazać, że tylko Rosja potrafi rozmawiać z jednymi i z drugimi. Wpłynąć na Hamas, Iran, ale również rozmawiać z Izraelem.
Więc pozycja Rosji tu się troszeczkę wzmacnia. Wiadomo, że Stany Zjednoczone z Iranem nie rozmawiają, albo jak rozmawiają, to raczej prężąc muskuły. Iran też nie rozmawia z USA. Co do Hamasu jest oczywiste, że nikt z władz amerykańskich nie będzie z tą organizacją rozmawiał – takiego polityka rozszarpałyby amerykańskie media. Więc w jakimś sensie pozycja Rosji tutaj jest wzmocniona. Natomiast tego, czy Rosja maczała palce w atakach na Izrael, szybko się nie dowiemy. Na pewno można podejrzewać Iran. W jakim stopniu konsultował to z Kremlem, czy też nawet zrobił to po to, aby pomóc Rosji, to jest pytanie, na które nie znamy odpowiedzi w tej chwili, ale być może kiedyś poznamy.
No i ostatnia kwestia, jak poważne jest zagrożenie, że ten konflikt rozleje się bardziej na cały Bliski Wschód, czy może wręcz przerodzi w wojnę ponadregionalną, światową?
Aby zapobiec takiemu zagrożeniu, kraje zachodnie, głównie Stany Zjednoczone, skierowały znaczące siły w ten rejon Morza Śródziemnego. Na miejscu są już dwa czołowe amerykańskie lotniskowce. Inne kraje europejskie też w tej chwili podjęły decyzję o wzmocnieniu obecności wojskowej we wschodniej części Morza Śródziemnego. To ma zamrozić potencjał eskalacji działań. A jest on bardzo duży. Nie tylko z uwagi na napięcie na granicy z Libanem, czy z Syrią. Izrael dokonuje akcji wojskowych i w Libanie, i w Syrii. Dotyczy to bombardowania lotnisk syryjskich, czy też punktów wojskowych w Libanie. Więc możliwość, że konflikt się rozszerzy, jest oczywiście duża. To stawia w bardzo trudnej sytuacji bogate kraje Zatoki Perskiej, które z jednej strony nie mogą być obojętne na uczucia swoich mieszkańców, które są absolutnie propalestyńskie. Z drugiej strony warstwom rządzącym w krajach Zatoki bardzo na rękę była normalizacja relacji z Izraelem i ograniczenie swoich propalestyńskich żądań, bo to pozwalało na pewien spokój, robienie interesów itd.
W ostatnich latach poprawiły się też relacje między Arabią Saudyjską i Iranem a teraz to wszystko znowu staje pod znakiem zapytania. Tak więc może nastąpić jakaś forma eskalacji. Myślę jednak, że do niej nie dojdzie. Proszę zwrócić uwagę, że główne media światowe starają się tak przedstawiać konflikt, aby nie wzmacniać antyizraelskich sentymentów. Równocześnie politycy zachodni cały czas wysyłają sygnały do Izraela, aby nie przesadził on w swojej reakcji. Na zasadzie „rozumiemy wasz gniew, waszą krzywdę, ale nie przesadzajcie w reakcji, by właśnie nie eskalować konfliktu.
Źródło zdjęcia: Irańskie siły zbrojne przygotowują się do ewentualnego konfliktu z Izraeem. Fot. PAP/EPA/IRANIAN ARMY OFFICE HANDOUT
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka