Powrót Marcina Mastalerka do Kancelarii Prezydenta jest bardzo znamienny. Polityk ten będzie prezydenta popychał w kierunku rozpoczęcia samodzielnej gry, stanięcia w szranki rywalizacji, w której nikt dotąd nie dawał mu szans – podjęcia walki o spuściznę po prezesie Jarosławie Kaczyńskim w PiS-ie – mówi Salonowi 24 prof. Antoni Dudek, politolog i historyk, UKSW.
Trwają konsultacje dotyczące tworzenia nowego rządu, jest ogłoszony kandydat na premiera, którym ponownie ma zostać Donald Tusk. Są przecieki o przyszłych ministrach – padają nazwiska pani Barbary Nowackiej, jako szefowej MSZ, czy Krzysztofa Brejzy jako ministra sprawiedliwości. Widać też jednak różnice między koalicjantami, nowy rząd będzie musiał też radzić sobie z trudną relacją z prezydentem. Czy rząd antypisu w ogóle powstanie, a jeśli, jak sobie poradzi?
Prof. Antoni Dudek: Rząd z całą pewnością powstanie, to jest dla mnie oczywiste, bo za duża jest zarówno presja społeczna, jak i oczekiwania oraz wola polityków Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi, Lewicy. Natomiast oczywiście później zobaczymy, co się będzie działo i to na dwóch poziomach. Po pierwsze wewnątrz rady ministrów, gdzie będą rozmaite układy, problemy i spory. Jednak po drugie liczyć się będą też relacje przede wszystkim z prezydentem.
Albo nowy rząd zdoła osiągnąć kompromis, dogadać się przynajmniej w pewnych sprawach z głową państwa, albo będzie już od razu, od początku totalna wojna. To znaczy będzie po prostu weto za wetem i wtedy ten rząd będzie Polską raczej administrował niż rządził. Jak będzie, dowiemy się mniej więcej po pierwszych trzech miesiącach funkcjonowania tego rządu.
Jak będzie wyglądać rządzenie w sytuacji, w której dojdzie do ostrej konfrontacji z prezydentem?
Jak wspomniałem, na administrowaniu, ale też będzie to mieć wpływ na relacje wewnątrz koalicji. Dojdzie do rozdźwięku, gdzie jedni będą uważać, że należy zacisnąć zęby, poczekać do lata 2025 roku, drudzy nie będą chcieli czekać i będą proponować jakieś pozakonstytucyjne rozwiązania problemu prezydenta Andrzeja Dudy. Niezależnie od relacji z prezydentem największe spory dotyczyć będą kwestii światopoglądowych. Tu jednak myślę, że Donald Tusk natychmiast spróbuje zamieść te sprawy pod dywan ku niezadowoleniu Lewicy. Tu nie spodziewam się zaostrzenia sporu, natomiast jest pytanie, czy oni się dogadają w kwestiach ekonomicznych. Pierwszym poważnym testem będzie kierunek nowelizacji budżetu.
Czasu jest niewiele.
Ludzie od finansów publicznych ze wszystkich partii już w tej chwili powinni nie czekając na powołanie nowego rządu, siedzieć nad ustawą budżetową. Zastanawiać się jakich zmian chcą dokonać, bo przeprowadzenie możliwie szybko ustawy budżetowej będzie pierwszym wielkim wyzwaniem tej nowej koalicji. To już jest elementem też rozgrywki z prezydentem. Senator Michał Kamiński zauważył, że jest to jedyna ustawa, której prezydent nie może zawetować. I że można bezkarnie obciąć budżet Kancelarii Prezydenta. To oczywiście nie jest prawda, bo wiadomo, że to byłby otwarty policzek i wypowiedzenie wojny, a na to nowy rząd nie będzie mógł sobie pozwolić. Podsumowując, ten rząd ma przed sobą naprawdę sporo różnych problemów, ale które najpierw, że przesłonią inne, tego nie wiem. Wszystko zależy od temperamentu poszczególnych członków gabinetu.
Kwestią zasadniczą będzie gospodarka, jeżeli prawdą okażą się przecieki, że może braknąć środków na programy socjalne 800 plus i tak dalej, to z jednej strony tymi cięciami może wśród liberałów ten rząd zyskać, ale jeżeli nie będzie podwyżek dla budżetówki, będą protesty związkowców, i może się okazać, że nagle to PiS jest wygranym tego całego sporu, czy też niekoniecznie?
Mogłoby, myślę jednak, że żadnych cięć na razie nie będzie, jeśli to bardzo delikatne. Potrzebne na ten cel pieniądze zostaną pożyczone. To znaczy jestem przekonany, że ten rząd będzie starał się kupić sobie czas pożyczając i te pieniądze jeszcze zostaną mu pożyczone, bo ten gabinet jest lepiej postrzegany przez tzw. międzynarodowe rynki finansowe. Więc jakiś czas dostanie na pewno, nie wiem jednak, czy będzie to akurat półtora roku do wyborów prezydenckich. Choć nie można tego wykluczyć, z założeniem, że niezależnie od tego, czy prezydentem zostanie Rafał Trzaskowski, ktoś PiS-u, czy ktoś jeszcze inny, po wyborach prezydenckich zacznie się naprawdę oszczędzanie. Jeżeli nie, znajdziemy się na równi pochyłej i prędzej czy później czeka nas bardzo bolesne zderzenie ze ścianą.
Ważną rzeczą są też pieniądze z KPO, pytanie, czy Tusk będzie w stanie rzeczywiście szybko pozyskać. Przedstawiciele odchodzącego rządu już mu zarzucają, że obiecywał pierwszego dnia po wyborach, a pieniędzy tych nie ma?
No tak, ale to jest ich pomysł na powrót do władzy. No tak, ale to jest ich pomysł na powrót do władzy. Oczywiście idealny scenariusz z punktu widzenia PiS jest taki, żeby rząd KO-Lewicy i Trzeciej Drogi w ogóle nie powstał, żeby to Zjednoczona Prawica dogadała się z PSL. To jednak nie nastąpi, więc PiS-owcy się przyczają, będą czekali na potknięcia nowego rządu. Będzie narracja, „nie mówiliśmy, jak myśmy rządzili to na wszystko były pieniądze”. Będzie rozliczanie rządu ze wszystkich obietnic. PiS będzie też eksponować i podkreślać różnice między koalicjantami. Jak bardzo będą skuteczni, zależy od relacji z prezydentem Dudą. Tu pytanie otwarte – nie wierzę, że prezydent skapituluje, ale to nie jest polityk, który jest bardzo twardy, więc może na jakiś kompromis pójdzie.
To byłoby najlepsze z punktu widzenia stabilności państwa. Inna sprawa, że presja na rozliczenia względem PiS jest ogromna. Pojawi się frustracja, że nie da się ich przeprowadzić, bo naobiecywano tym ludziom jakieś niebywałe rzeczy, jakby ignorując fakty, że jest prezydent, że jest Trybunał Konstytucyjny. Tu pojawia się kolejny problem. Nie można wykluczyć scenariusza, że rząd Donalda Tuska zakulisowo porozumie się z prezydentem Andrzejem Dudą w sprawie jakiejś ustawy, która na Nowogrodzkiej bardzo się nie spodoba. Prezydent ustawę podpisze, tyle tylko, że posłowie PiS ją natychmiast zaskarżą do Trybunału Konstytucyjnego, który w trybie tym razem zaskakująco szybkim, od którego się odzwyczailiśmy, orzeknie, że jest ona niezgodna z ustawą zasadniczą.
Jednak nowy rząd ma mieć pomysły na zmiany w TK?
Słyszałem, że będą unieważniać wybór trzech sędziów-dublerów, ale to nie rozwiązuje problemu pozostałych dwunastu, którzy mogą wszystko przegłosować. Więc ten rząd ma naprawdę bardzo pod górkę i nie ukrywajmy – PiS na to liczy.
Jeśli chodzi o rolę prezydenta, istotnym wydarzeniem jest powrót do Kancelarii Marcina Mastalerka, który bywał bardzo krytyczny wobec Prawa i Sprawiedliwości. Czy to może oznaczać, że Andrzej Duda będzie raczej próbował lawirować, dogadać się z nowym rządem, czy może jeszcze inaczej, spróbuje przejąć pozycję lidera całej prawicy?
Powrót pana Mastalerka jest bardzo znamienny i na pewno to jest polityk, który będzie prezydenta popychał w kierunku rozpoczęcia samodzielnej gry. Mówiąc wprost – podejrzewam, że będzie namawiał prezydenta Dudę do stanięcia w szranki rywalizacji, w której nikt dotąd nie dawał mu szans – walki o spuściznę po prezesie Jarosławie Kaczyńskim w PiS-ie. Mastalerek nie będzie człowiekiem, który by popychał Dudę w kierunku porozumienia z Tuskiem, czy z obecną opozycją. On raczej będzie go pchał w kierunku twardego kursu wobec rządu Tuska, ale takiego kursu, który ma w końcu przynosić korzyści Dudzie, a nie PiS-owi, czy zwłaszcza prezesowi Kaczyńskiemu.
Inaczej mówiąc, podejrzewam, że Duda będzie próbował sobie zbudować jakieś wpływy w PiS-ie. Czy mu się to jednak uda – szczerze wątpię. Bo czym innym są ambitni doradcy, a czym innym wykonawcy. Trzeba powiedzieć jasno. Osobowościowo prezydent Duda nie pokazał od 2020 roku, od początku swojej drugiej kadencji, że ma jakieś aspiracje, a mógł to pokazać. Teraz będzie poddawany zmasowanym atakom w mediach, żeby natychmiast podpisał ustawy itd. Pytanie, czy on będzie na taką presję odporny. Nie wiem, czy sam zna odpowiedź na to pytanie. Tak czy inaczej, czym innym są ambicje pana Mastalerka, czym innym realne zachowania prezydenta Andrzeja Dudy.
Inne tematy w dziale Polityka