Pierwszą turę wyborów prezydenckich w Argentynie wygrał kandydat rządzącej w kraju lewicy, peronista Sergio Messa uzyskując 36,6 proc. głosów. Na jego głównego konkurenta, skrajnego liberała Javiera Mileia nazywanego "mini-Trumpem", głosowało 30 proc. uczestników wyborów.
Faworyt nie wygrał, ale powalczy w drugiej turze
Milei, któremu sondaże przedwyborcze dawały największe szanse, nazywany bywa outsiderem i skrajnie prawicowym populistą, ale sam określa się jako anarchokapitalista. W kampanii zapowiadał daleko idące cięcia budżetowe, walkę z korupcją i hiperinflacją, rozszerzenie dostępu do broni, prywatyzację państwowych spółek, likwidację szeregu ministerstw i banku centralnego, rezygnację z argentyńskiej waluty i przyjęcie amerykańskiego dolara.
Natomiast Massa, obecny minister gospodarki i przedstawiciel rządzącej centrolewicowej koalicji peronistowskiej, jest w argentyńskiej polityce od dziesięcioleci. W kampanii zapowiadał utrzymanie peso, jak również systemu opieki społecznej. Obiecywał jednocześnie stabilizację pogrążonej w kryzysie gospodarki i inwestycje w lokalny przemysł.
Głosowanie rozpoczęło się o godzinie 8 rano i zakończyło o godzinie 18 czasu miejscowego (godz. 13-23 w Polsce). Uprawnionych było 35,4 mln Argentyńczyków. Frekwencja wyniosła 74 proc.
Głosowanie w wyborach jest w Argentynie zasadniczo obowiązkowe dla mieszkających w kraju obywateli w wieku od 18 do 70 lat, natomiast młodzież w wieku 16 i 17 lat, osoby powyżej 70 lat oraz obywatele żyjący za granicą mogą, ale nie muszą głosować.
Druga, decydująca tura argentyńskich wyborów prezydenckich została wyznaczona na 19 listopada.
Milei okrzyknięty "mini-Trumpem"
W kampanii wyborczej Milei krytykował Chiny. Oskarżał też papieża Franciszka o związki z komunistycznymi dyktaturami, nazywał go "imbecylem” i "reprezentantem zła na ziemi”. W kraju zapowiadał "spalenie” banku centralnego, rezygnację z peso na rzecz dolara i prywatyzację wszystkich przedsiębiorstw państwowych.
Jest fanem rocka i przeciwnikiem aborcji. Na wiecach wyborczych pokazywał się z wielkim banknotem 100-dolarowym z własną twarzą w miejsce podobizny Benjamina Franklina a także z piłą łańcuchową, która miała symbolizować plany cięcia wydatków budżetowych.
Federico Finchelstein, Argentyńczyk, który kieruje wydziałem historii w New School w Nowym Jorku i bada skrajną prawicę na całym świecie wskazał, że Milei "to zdecydowanie mini-Trump".
– Milei, Donald Trump i były prezydent Brazylii Jair Bolsonaro to czołowi praktycy dzisiejszej skrajnie prawicowej polityki, która charakteryzuje się wulgarnością, atakami na instytucje, dyskredytacją mediów, nieufnością do nauki, kultem jednostki i narcyzmem. Trump jest symbolem tej nowej formy skrajnego populizmu, a Milei chce go naśladować – wyjaśnił.
MP
Javier Milei. Fot. EPA/Juan Ignacio Roncoroni
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka