Jarosław Kaczyński wystąpił na IX Nadzwyczajnym Zjeździe Klubów "Gazety Polskiej" w Spale. Podsumował ostatnie wydarzenia. Przyznał, że w czasie kampanii nastąpił "szereg błędów" ze strony Prawa i Sprawiedliwości. Jego zdaniem opozycji udało się stworzyć "rzeczywistość urojoną" i wyborcy w nią uwierzyli.
Kaczyński analizuje sytuację po wyborach
- Ogólne wymiary sytuacji są znane. Dzisiaj czeka nas to, by przeprowadzić analizę tego, co się stało, przyczyn. To jest w trakcie. Po drugie, aby mieć projekt na dalsze działania — i te ofensywne, i te defensywne - mówił prezes PiS.
- Takie jest życie, że błędy się popełnia, a polityka jest szczególnie obciążona ryzykiem błędów, bo to jest dziedzina, gdzie poziom niepewności decyzji, ich skutków, jest wysoki. Przede wszystkim jednak Polska się zmieniła. Zmieniła się także struktura elektoratu, zmieniła się w ciągu tych ostatnich kilku lat i ten proces prawdopodobnie będzie trwał - dodał.
Podkreślił, że PiS musi to brać pod uwagę, jeżeli "ma znów zwyciężyć, zwyciężyć w Polsce innej, niż była jeszcze jakiś czas temu".
- Musimy zwyciężyć, pamiętając o jednym: że do zwycięstwa prowadzi zawsze połączenie dwóch elementów. Zwykle to powtarzam w czasie obchodów 11 listopada. Chodzi o połączenie myśli i czynu. Czyn bez myśli bywa czasem piękny, bohaterski, heroiczny, ale całkowicie bezskuteczny. Mówię o czasach walki bezpośredniej, krwawej. Myśl bez czynu nie przynosi efektów, nawet jakby była słuszna, przenikliwa, oddająca rzeczywistość. Tylko wtedy, gdy te dwa elementy będą działać ze sobą, możemy liczyć, że zwyciężymy - ocenił wicepremier Kaczyński.
Opozycji udało się stworzyć "rzeczywistość urojoną"
Podczas swojego wystąpienia stwierdził, że mamy do czynienia z powtórką z 2007 roku. W latach 2005-2007 PiS rządził krótko "w bardzo trudnych okolicznościach, w bardzo trudnej kolacji". p- Mimo wszystko sporo zdziałaliśmy i to były lata bardzo dobrego wzrostu gospodarczego. To były lata bardzo spokojnie. Rok 2006 był najspokojniejszy od roku 1989, a mimo wszystko zdołano skutecznie stworzyć takie potężne zjawisko urojonej rzeczywistości i ta urojona rzeczywistość opanowała umysły bardzo znacznej części Polaków i doprowadzono do mobilizacji. Ta mobilizacja objęła wtedy 6 mln 800 tys. wyborców PO i jeszcze pewną ilość wyborców innych formacji opozycyjnych, ale wtedy PO bardziej dominowała, niż w tej chwili, jeżeli chodzi o wynik wyborów - mówił Jarosław Kaczyński.
W jego opinii, to zaczęło się w roku 2005 roku, kiedy lider KO Donald Tusk wygłosił "pierwsze takie zaskakujące, agresywne przemówienie", a kampania nie ustawała przez cały czas i była prowadzona wedle zaleceń socjotechnicznych. - Metodami socjotechnicznymi można uzyskać praktycznie wszystko - podkreślił prezes PiS.
Zdaniem prezesa PiS znów udało się stworzyć tą "rzeczywistość urojoną", a jednocześnie nastąpiła "ogromna ofensywa wulgarności".
- Mieliśmy też bardzo silną opozycję, która nie tylko atakowała rząd, ale robiła to w sposób brutalny i wulgarny. Mieliśmy całkowitą wolność na ulicach, była pełna wolność demonstracji, w tym także demonstracji, które miały bardzo agresywny charakter i miały uniemożliwiać inne demonstracje - powiedział.
- Mieliśmy pełną wolność mediów, przy tym przewaga medialna bardzo wyraźna była po tamtej stronie. Bardzo znaczna część władzy w Polsce jest w ręku opozycji, w większości dużych miast rządzi opozycja. Sądy są pod ewidentnym wpływem opozycji. (...) W bardzo wielu sprawach, zupełnie ewidentnych z punktu widzenia przepisów, nie warto zwracać się do sądu, bo wiadomo że się przegra - wskazał Kaczyński.
- Mimo tych wszystkich, zupełnie oczywistych faktów, ludzie którzy byli przeciw nam stwierdzali, że w Polsce jest dyktatura, że oni walczą o wolność. Jeżeli ktoś nie mówił, że jego celem jest osiem gwiazdek, to mówił, że jest obrona demokracji i obrona wolności. Jak można połączyć świadomość, że idzie się swobodnie w demonstracji antyrządowej, że liczy się na zwycięstwo w wyborach, że otwiera się codziennie telewizję TVN, która szaleje, jeżeli chodzi o ataki na władzę, i - z drugiej strony - jest się w świecie dyktatury. To się zupełnie ze sobą nie zgadza, no, ale stopień otumanienia był taki, że ludzie to sobie spokojnie ze sobą łączyli. Oczywiście można powiedzieć, że w ich rozumieniu to jest tak, że jak oni nie rządzą, to jest dyktatura - dodał.
- Pytanie jest - dlaczego znacząca część społeczeństwa to wmówienie przyjęła do wiadomości nie weryfikując tego wmówienia, tylko przyjmując je jako opis rzeczywistości - zastanawiał się Kaczyński.
Prezes PiS: Ludzie nie głosują z wdzięczności
Prezes PiS analizując wyniki głosowania mówił, że pewnej grupie interesów, w którą uderzył PiS likwidując rozmaite mafie vatowskie zależało na obaleniu władzy, jednak przeciwko władzy głosowali także beneficjenci państwowej pomocy.
- Całe regiony, które w istocie powinny nas wesprzeć, bo uzyskały od nas jakieś szczególnie mocne wsparcie, wcale nas nie wsparły na poziomie wyższym, niż poprzednio - zaznaczył Kaczyński. Jak wskazał "na wschodzie Polski, tam, gdzie były nasze najmocniejsze regiony i punkty wsparcia, straty w niektórych okręgach wyborczych (sięgały) nawet 12 procent".
- Tutaj mamy do czynienia ze zjawiskiem, które można - i tak to robili niektórzy nasi doradcy - opisać bardzo krótko: ludzie nie głosują z wdzięczności. I ci, którzy są przy władzy muszą, przede wszystkim, wykazywać mankamenty drugiej strony, to znaczy konkurentów - podkreślił Kaczyński.
Prezes PiS mówił także o politycznej konkurencji, której przedtem nie było. - To jest kwestia z jednej strony Konfederacji. Momentami wydawało się, że ona zajdzie bardzo daleko w tych wyborach. W ostatniej fazie kampanii wyborczej to się zmieniło. Także Trzeciej Drogi, która też okazała się w pewnym momencie, dopiero przy końcu kampanii, naszą konkurencją, to znaczy sięgnęła po tych, którzy przedtem głosowali na nas, tych niezdecydowanych, którzy z jakichś powodów się na nas obrazili - wskazał prezes PiS. W dalszej części wypowiedzi sugerował nawet, że za powstaniem partii Hołowni mogły stać jakieś służby rosyjskie.
- Była też oczywiście taka grupa, która kierowała się przesłankami znudzenia. Ciągle dwie siły polityczne się ze sobą ścierają, ciągle jest walka. Oni tego nie chcieli, chcieli jakiegoś spokoju i uważali, że Trzecia Droga jest tutaj jakimś remedium - zaznaczył Kaczyński.
Jak podsumował "to, razem wziąwszy, doprowadziło do takiego wyniku wyborów, takiego, jaki w ostatecznym rachunku otrzymaliśmy". Uczestnicy zjazdu skandowali na początku wystąpienia "Jarosław, Jarosław". - Dziękuję bardzo. Słyszałem do tyle razy podczas kampanii. Wynik jest dobry, ale nie bardzo dobry - wskazał w odpowiedzi na te okrzyki prezes PiS.
ja
Na zdjęciu Jarosław Kaczyński na Zjeździe Klubów "Gazety Polskiej" w Spale, fot. X/PiS
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka