Bez złudzeń! W poniedziałek, 16 października, obudzimy się w tej samej Polsce, w tym samym miejscu świata, pod tym samym słońcem lub zachmurzonym niebem, z tymi samymi problemami co w poprzednim tygodniu i z tym samym absurdalnym dylematem w sercach i głowach: „albo rybki, albo akwarium" - pisze na łamach "Gazety Wyborczej" publicysta Andrzej Nowakowski. Autor prognozuje, że PiS jest jak ciężka choroba tocząca społeczeństwo i nawet, jeśli hipotetycznie przegra wybory, to wkrótce powróci do władzy.
- Wielu z nas marzy, że PiS przeprawi się przez Styks, a następnie spadnie w niesławie w otchłań Tartaru, z którego nie ma już powrotu. Rzeczywiście odejdzie i spadnie? - nie ukrywa redaktor "Gazety Wyborczej". Andrzej Nowakowski doradza czytelnikom, by przestali się łudzić, że wybory cokolwiek zmienią w Polsce. Jego zdaniem, PiS jest zbyt mocne i... zadomowiło się w Polakach jak nowotwór.
- Wielu z nas łudzi się nadzieją, że w poniedziałek ujrzymy nie jedno światełko w tunelu, ale potężne reflektory świetlanej przyszłości. I zaśpiewamy głosem pełnym i triumfującym: „O szczęście niepojęte, sam Tusk ocalił mnie!!!" - nawiązuje autor do pieśni religijnej.
Bo PiS to nowotwór
- Otóż (PiS - przyp. red.) nie odejdzie i nie spadnie. To jest po prostu niemożliwe i nigdy – podkreślam: nigdy! – to nie nastąpi, bo PiS jest w nas, Polakach, zadomowiony raz na zawsze i należy to sobie po prostu uświadomić i przestać marzyć o arkadyjskiej, bukolicznej wizji naszej ojczyzny jako krainy wiecznej szczęśliwości. PiS jest chorobą nieuleczalną, na którą jesteśmy skazani od wieków i z którą należy nauczyć się żyć, w poczuciu pokory i świadomości, że z tym rakiem nie sposób wygrać - uważa Nowakowski.
Albo i koronawirus
W dalszej części PiS to już nie nowotwór, a koronawirus, osłabiający społeczeństwo. - PiS-owska choroba znowu odżyła na naszych oczach i rozwinęła się z siłą i agresją wiadomego koronawirusa - porównuje publicysta "Gazety Wyborczej". Nowakowski nie wierzy w też rozliczenia polityków PiS, zapowiadane przez Donalda Tuska. Lider KO wielokrotnie mówił, że po wyborach uruchomione zostaną śledztwa i zapadną wyroki.
- Te wybory zasadniczo i w dłuższym horyzoncie czasowym niczego nie zmienią. Przecież to niemożliwe, żeby – w przypadku zwycięstwa opozycji (o ile wybory przebiegną w standardach demokracji) – dla całej PiS-owskiej ekipy pobudować jakieś przytulne cele, w których mogliby wypocząć nieco dłużej po trudach ośmioletniego rządzenia - analizuje autor.
Winni są rodacy
- Rzecz bowiem w tym, że stoi za nim potężny elektorat naszych rodaków i współobywateli, którym bliska jest ta filozofia władzy, ten świat wartości i ta szczególna hipokryzja wobec fundamentalnego przykazania miłości bliźniego swego. Obecny PiS kradnie, to fakt, ale przecież zachowuje się przyzwoicie, bo częścią łupów dzieli się z narodem. W imię miłości bliźniego, jak najbardziej. Nawet jeśli PiS przegra, to prędzej czy później znowu wygra - podsumowuje Nowakowski niezbyt pozytywnym akcentem dla wyborców opozycji.
Fot. Jarosław Kaczyński/PAP
GW
Inne tematy w dziale Polityka