Wizyty w restauracjach stały się mniej popularne, na czym skorzystały sklepy z gotowymi daniami. Polacy w wakacje zdecydowanie ograniczyli wyjścia do pizzerii i fast foodów.
Pizzerie i fast foody już nie dla wszystkich
Analitycy firmy Proxi.cloud zbadali ruch w 1,8 tys. takich lokali. Okazało się, że w porównaniu z poprzednim rokiem pizzerie i fast foody straciły ponad 13 proc. klientów i 14 proc. wizyt. Skrócił się też statystyczny czas przebywania w lokalach. Ciekawe jest też to, że pizzerie odnotowały ponad 2-krotnie gorszy wynik niż fast foody. Eksperci komentujący te dane, tłumaczą, że pod wpływem wzrostu cen konsumenci zmienili swoje zachowania.
– Wysoka inflacja od dłuższego czasu mocno obciąża budżety konsumentów. Przez to nawet wizyty w restauracjach, uważanych przez lata za stosunkowo niedrogie, przestają być już powszechne i dostępne dla każdego. I faktycznie okazują się droższe niż przed rokiem. Na rynku widać też, że Polacy tną wydatki na codzienne, podstawowe zakupy w większym stopniu niż wcześniej. A jeśli tak się dzieje, to z pewnością przekłada się to na usługi gastronomiczne, z których korzystanie przecież nie jest pierwszą potrzebą – mówi dr Nikodem Sarna z firmy Proxi.cloud.
Zgadza się z nim inny ekspert, dr Maria Andrzej Faliński. Przyznaje, że wnioski wyciąga nie tylko z danych, ale i własnego doświadczenia, gdyż zdarza mu się odwiedzać jedną z popularnych restauracji fast food. Widzi, że ceny wyraźnie wzrosły. Zauważa przy tym paradoks. Jakość jedzenia i obsługi oferowana w polskich lokalach typu fast food jest wyższa niż w wielu krajach zagranicznych, ale nie zatrzymało to odpływu klientów.
– Polskie lokale na tle innych mają dobre opinie. Jedzenie przygotowywane jest ze świeżych produktów, personel zna się na swojej pracy, a lokale prezentują wysoki poziom higieniczny. Uważam, że konsumenci ograniczają wyjścia do takich miejsc wyłącznie ze względów finansowych. Myślę też, że w porównywanych okresach odeszli przede wszystkim klienci najbiedniejsi, z dołu drabinki dochodowej – mówi dr Faliński. - Ta sytuacja się zmieni. Odbicie tendencji spadkowej może nastąpić już w nieodległej przyszłości i może być skutkiem zwiększenia wysokości świadczeń socjalnych, w wyniku których dochody osób najbiedniejszych będą przyrastały szybciej niż inflacja.
Z badania wynika ponadto, że w niewielkim stopniu zmniejszeniu uległ przeciętny czas spędzony w danej restauracji. W minione wakacje konsumenci spędzili w fast foodach nieco ponad 4 godz. i 5 min. (obejmuje to cały okres 3 miesięcy). W pizzeriach było to trochę ponad 1 godz. i 30 minut, a w fast foodach – 3 godz. i 12 min. Rodzi to pytanie, dlaczego goście najwięcej czasu spędzają w tych drugich lokalach, a odwiedziny w pizzerii trwają prawie 2 razy krócej. Skrócenie przeciętnego czasu spędzonego w restauracjach to naturalna konsekwencja spadku natężenia ruchu. Kolejki są mniejsze, a w konsekwencji oczekiwanie na złożenie i odbiór zamówienia skraca się. Nie można też wykluczyć, że konsumenci szybciej opuszczają restauracje, bo kupują mniej dań. Powodów dysproporcji może być jeszcze więcej.
Powodem skracania czasu w omawianych typach lokali doszukuje się także w rosnącej popularności usługi drive-in, czyli możliwości złożenia i odebrania zamówienia bez wychodzenia z samochodu, oraz automatów do ich składania. Ekspert zwraca uwagę na to, że sam koncept fast foodów zakłada szybką obsługę, więc nie powinno dziwić, że klienci faktycznie spędzają tam niewiele czasu. Jak wyjaśnia, to podnosi przepustowość sprzedaży. Tak właśnie wygląda strategia nowoczesnego retailu. Do tego dodaje, że skrócenie czasu pobytu nie jest jedynym wnioskiem płynącym z badania. W wakacje ub.r. zanotowano dużą liczbę wizyt trwających mniej niż 10 minut, a w tym roku ich udział jeszcze wzrósł. Jest on szczególnie wysoki w przypadku pizzerii i przekracza 30 proc. Może wynikać to ze wzrostu liczby zamówień na wynos lub realizowanych poprzez aplikacje dostarczające posiłki. Warto też zauważyć, że coraz więcej pizzerii sieciowych nie zachęca klientów do zajęcia stolika, ale wydają pizzę „zza lady”. To tak zwana sprzedaż „walk in”, czyli klient wchodzi, odbiera zamówienie i właściwie od razu wychodzi.
Tomasz Wypych
zdjęcie ilustracyjne: Strefa gastronomiczna na lotnisku na Okęciu, Warszawa. fot. PAP/Jakub Kamiński
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Gospodarka