Na rynku paliw w Polsce obserwujemy konkurencję, bezwzględną walkę koncernów międzynarodowych z polskim koncernem Orlen. Chcą one wywołać panikę na rynku. To normalna gra rynkowa, w której niestety wszystkie chwyty są dozwolone. Koncerny międzynarodowe wiedzą, że to jest ostatni moment, żeby osłabić rozwój polskiego koncernu – mówi Salonowi 24 dr Katarzyna Obłąkowska, Instytut Nowej Europy.
Ceny paliw są niewysokie, pojawiają się jednak alarmistyczne informacje, że niebawem trend ten się odwróci. Sianie paniki i fake newsy, czy faktycznie coś jest na rzeczy?
Dr Katarzyna Obłąkowska: Na rynku paliw w Polsce obserwujemy konkurencję, bezwzględną walkę koncernów międzynarodowych z polskim koncernem Orlen, który już w wakacje obniżył ceny dla Polaków. Koncerny międzynarodowe także muszą obniżać swoje ceny i przez to marże ostatecznie notują niższe zyski. Chcą więc zdyskredytować Orlen i w pewien sposób wywołać panikę na rynku. To normalna gra rynkowa, w której wszystkie chwyty niestety, jak się okazuje, są dozwolone.
Jaki efekt może to wywołać?
Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że rzeczywiście może nastąpić rozprzestrzenianie się pewnego niepokoju społecznego w sytuacji, gdy nieprawdziwe informacje o zagrożeniach będą upowszechniane. W bezwzględnej grze rynkowej bardzo istotne jest wpływanie na opinię publiczną poprzez różnego rodzaju zagrania marketingowe, PR-owe. Pojawiają się pewne doniesienia, a ludzie powtarzają je później między sobą. Na ile te fake newsy okażą się skuteczne, zależy od tego, czy będziemy spokojni, silni jako obywatele, czy będziemy rozumieć, że niestety jesteśmy w pewien sposób traktowani jak pionki w grze, które mają kupować najlepiej na zasadach i regułach ustalanych przez wspomniane koncerny międzynarodowe.
Sytuacja się zmieniła o tyle, że w ostatnich latach to Orlen zaczął wpływać na reguły na polskim rynku. Wszedł również na rynki zagraniczne: niemiecki, czeski, słowacki, czy też węgierski, a za chwilę wejdzie do Austrii. Zaczął tym realnie zagrażać europejskiej konkurencji. To pierwsza polska firma, która ma taką siłę oddziaływania. Koncerny międzynarodowe wiedzą, że to jest ostatni moment, żeby osłabić rozwój polskiego koncernu.
Zwykłego konsumenta średnio interesuje rywalizacja koncernów, ceny paliw dotyczą go bezpośrednio. Wpływ na owe ceny ma jednak nie tylko abstrakcyjna konkurencja między koncernami, ale też sytuacja międzynarodowa, wojna za naszą wschodnią granicą. Jak wygląda sytuacja, jeśli chodzi o łańcuchy dostaw, dostarczanie paliw i wpływ na ich ceny?
Zgodnie z informacjami, które posiadamy w Polsce, dzięki temu, że Orlen jest tak olbrzymim koncernem, sytuacja jest opanowana, jako Polacy jesteśmy bezpieczni, jeśli chodzi o kwestie dostaw paliw niezależni od Rosji. W tym względzie możemy być spokojni. Od początku eskalacji wojny na Ukrainie Orlen stabilizował rynek krajowy i nie dopuścił do braków na rynku oraz radykalnych zmian cen. Pośrednio wpłynął na ograniczenie inflacji w Polsce.
Po fuzji Orlenu z Lotosem i porozumieniu z Saudyjczykami oraz węgierskim koncernem pojawiły się jednak bardzo krytyczne głosy, sugerujące, że właśnie na tym mocno tracimy, a wręcz zyskiwać mogą Rosjanie?
Przede wszystkim jako Polacy musimy sobie dać prawo do tego, że możemy tworzyć wielkie przedsiębiorstwa. Musimy zrozumieć i musi to do nas dotrzeć, że w perspektywie globalnej rządzą wielkie korporacje. My dotychczas nie mieliśmy takich przedsiębiorstw, Orlen jest tu, można powiedzieć, pionierem. Po 1989 roku, mówiono, że musimy opierać polską gospodarkę na mikro i małych przedsiębiorstwach i na wolnym rynku. W efekcie nasz rynek miał być eldorado dla zagranicznych firm, które już były bardzo silne. Jako Polacy nie mieliśmy szans, by rodzime przedsiębiorstwa rozwijały się w przestrzeni globalnej. Przyjęty sposób transformacji gospodarczej był taki, że większość wielkich upadła albo była sprzedawana, prywatyzowana.
Często, gdy przedsiębiorstwo przejmowały podmioty z zagranicznym kapitałem, zakład był zamykany. Dopiero parę lat temu zaczęło mówić się o tym, że istnieje inny sposób rozwoju, model, który zastosowała już przeszło 50 lat temu Korea Południowa. Chodzi o państwo rozwojowe. W Polsce mamy niski poziom kapitału społecznego, co nie pozwala nam budować oddolnie dużych firm i korporacji. Musi wejść państwo. W Korei Południowej w latach 60. XX wieku zaczęto taki program wdrażać. Musimy mieć świadomość, że mamy prawo budować takie czempiony, o charakterze globalnym. Jednocześnie musimy mieć świadomość, że budowa naszych czempionów nie będzie toczyła się w atmosferze sielanki, tylko właśnie bardzo silnej rywalizacji, walki, kontry ze strony tych, którzy na budowie naszych czempionów tracą.
Małe i średnie firmy są jednak wartością; słowa, że należy odejść od ich wspierania kosztem wielkich koncernów mogą wywołać niepokój drobnych przedsiębiorców, którzy pracują na swoim i nierzadko odegrali pozytywną rolę w polskiej gospodarce, dziś borykają się z szeregiem problemów?
Tu nie chodzi o deprecjonowanie małych firm, ale wprowadzenie prostego mechanizmu, w którym mikroprzedsięborca dzięki rozwojowi staje się małym przedsiębiorcą, mały średnim, a duzi budują już wielkie koncerny. Orlen stworzył ekosystem rozwoju małych i średnich przedsiębiorstw w swojej branży. Oczywiście jest pewien rodzaj działalności, gdzie wciąż będzie miejsce dla jednoosobowych firm – usługi dziennikarskie, działalność artystyczna itd. Mechanizm powinien jednak w większości pozwalać na rozwój firm od małej do coraz większej. A państwo musi wspierać ten moment przechodzenia do tych coraz większych, a nie promować zatrzymanie się na firmach wyłącznie małych. Należy też zmienić podejście – bycie pracownikiem dużej firmy nie oznacza, że będziemy tylko nic nieznaczącym czy nic niewnoszącym trybikiem. Rozwój kapitału społecznego w Polsce i polskich przedsiębiorstw powinien sprawić, że pracownicy będą w nich rozwijać swoją kreatywność, brać odpowiedzialność, mieć poczucie sprawczości na swoich stanowiskach. Naszym największym wyzwaniem jest budowa tego rodzaju kapitału , bo on także się przekłada na to, jak zorganizowane są miejsca pracy w każdym przedsiębiorstwie, niezależnie od jego wielkości.
Tylko czy faktycznie te wielkie koncerny, „czempiony”, to muszą być przedsiębiorstwa państwowe, czy nie mogłoby państwo wspierać rozwoju prywatnych koncernów, pod warunkiem, że będą one realizować interes strategiczny państwa?
Każde państwo, każde społeczeństwo definiuje swoje bezpieczeństwo strategiczne i sektory z nim związane. Narracja, która mówi, że przedsiębiorstwa energetyczne mają być prywatne, jest narracją państw, które chcą kolonizować inne kraje, uzależniać je od siebie. Nie oszukujmy się – cały czas niestety uczestniczymy w wojnie narodów w wymiarze globalnym. Na szczęście głównie są to wojny gospodarcze, chociaż i realne krwawe konflikty się zdarzają, nie tylko za naszą wschodnią granicą. Musimy jednak definiować sektory strategiczne, które uważamy za krytyczne dla naszego bezpieczeństwa. I energetyka jest wybitnie takim sektorem, w którym państwo powinno mieć swój udział. Kolejnym sektorem, który wymaga wsparcia publicznego jest krajowa farmacja, ponieważ jeżeli zabraknie leków na chociażby choroby cywilizacyjne, w bardzo krótkim czasie umrze więcej ludzi niż w czasie wojny. Poprzez analizę musimy jako społeczeństwo i państwo wyznaczyć takie sektory i uznać, że w nich państwo powinno mieć swój udział, a przynajmniej na takim poziomie, na którym zabezpiecza codzienne funkcjonowanie narodu.
Wracając do cen paliw. Wiele osób zadaje pytanie, czy czasem nie jest tak, że dziś ceny są niskie, ale po wyborach drastycznie podskoczą do góry. To realny scenariusz?
Jeżeli nie wydarzą się jakieś zdarzenia nadzwyczajne, które wywrócą cały świat do góry nogami, jeżeli nadal to polski koncern będzie kształtował reguły, to myślę, że możemy czuć się bezpieczni. Jeżeli będą to robić koncerny międzynarodowe, wtedy wszystko może się zdarzyć.
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Gospodarka