6 września w wypadku na A1 zginęła jadąca autem kia trzyosobowa rodzina. W sieci spekulowano, że sprawca ma mieć powiązania rodzinne w policji. Komenda Wojewódzka Policji w Łodzi wydała oświadczenie, w którym zapewnia, że kierowcą bmw z wypadku na A1 nie był funkcjonariusz policji ani jego syn.
Łódzka policja o sprawcy wypadku
Sprawa stała się głośna po ujawnieniu filmów z przebiegu tragedii i nieprawdziwych informacji o rzekomym spowodowaniu wypadku przez osobę związaną rodzinnie z funkcjonariuszem policji. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wydał polecenie o wysłaniu listu gończego za kierowcą bmw, który uczestniczył w wypadku. Sebastian Majtczak jest podejrzany o spowodowanie wypadku na autostradzie A1 a prokuratura opublikowała na swojej stronie jego wizerunek.
"Z uwagi na liczne komentarze jeszcze raz podkreślamy, że w sprawie wypadku na A1 prowadzone jest obecnie śledztwo przez Prokuraturę Okręgową w Piotrkowie Trybunalskim. Pragniemy podkreślić, że wbrew fałszywym informacjom, które krążą w internecie kierowcą BMW nie był funkcjonariusz Policji ani syn funkcjonariusza jakiejkolwiek służby. Nie był to również polityk czy inna osoba zajmująca stanowisko publiczne. Działamy w sposób transparentny. Dla Policji oraz organów ścigania nie ma znaczenia status społeczny, zajmowane stanowisko czy wykonywany zawód uczestników opisywanego zdarzenia drogowego. Apelujemy o nierozprzestrzenianie plotek i niesprawdzonych informacji" - napisano w oświadczeniu łódzkiej policji.
Konto "bandyci drogowi", które od początku przygląda się sprawie, zwraca jednak uwagę, że "wątpliwości dotyczą wuja o tym samym nazwisku".
Nieścisłości w sprawie wypadku na A1
Do wypadku doszło 16 września po godz. 19 na autostradzie A1 w Sierosławiu (pow. piotrkowski, woj. łódzkie). Zginęła w nim trzyosobowa rodzina, w tym 5-letnie dziecko. W pierwszym komunikacie policji mogliśmy przeczytać, że "kierujący pojazdem kia na chwilę obecną z niewyjaśnionych przyczyn uderzył w bariery energochłonne, następnie auto zapaliło się. W wyniku tego wypadku śmierć poniosły trzy osoby podróżujące tym pojazdem". Nie było nawet mowy o kierowcy BMW.
Sytuacja się zmieniła, gdy do sprawy weszli internauci, którzy dotarli do nagrań, jak w Kię uderzyło rozpędzone bmw. Na nagraniach mogliśmy zobaczyć, że kierowca pędzi ponad 200 km/h.
Wówczas na stronie KWP w Łodzi zamieszono nowy komunikat, w którym podano, że na drodze było również BMW. "Na chwilę obecną wiadomo, że brały w nim udział dwa pojazdy: BMW oraz KIA. Policjanci zabezpieczyli szereg śladów, przesłuchali świadków. Na miejscu obecny był również prokurator, który nadzorował pracę funkcjonariuszy. Dotarliśmy również do szeregu nagrań z kamer, które mamy nadzieję pozwolą wyjaśnić, co było przyczyną tej ogromnej tragedii" - wyjaśniała KWP w Łodzi.
"Przedmiotem tego śledztwa jest również wyjaśnienie, czy zachowanie kierującego bmw miało bezpośredni wpływ na zaistnienie przedmiotowego zdarzenia" - oświadczono.
MP
Łódzka policja wydaje oświadczenie. Fot. Policja.pl
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo