- Gdy pozwaliśmy TVP, jedna strona oskarżała nas, że jesteśmy krypto-Platformą, bo zwalczamy prorządową telewizję. A druga strona atakuje nas jako „przystawkę PiS-u”. W rzeczywistości nie jesteśmy żadnymi „agentami” jakiejkolwiek opcji. W trzech sejmikach, w których współrządzimy, w dwóch współpracujemy z PO, z PiS-em tylko w jednym. A już nie wspominam o niższych szczeblach samorządu. W powiecie pruszkowskim mamy koalicję z Platformą Obywatelską, słowa Donalda Tuska o „przystawce PiS” bardzo zabolały naszego starostę – mówi Salonowi 24 Grzegorz Wysocki, wiceburmistrz dzielnicy Ochota w Warszawie, jeden z liderów Bezpartyjnych Samorządowców.
Jako jedyna formacja niezasiadająca w parlamencie zarejestrowaliście listy we wszystkich okręgach. Wyborcy mają różne poglądy, ale zazwyczaj wiedzą czego spodziewać się po PiS, Koalicji Obywatelskiej, Konfederacji. Do kogo kierują przekaz Bezpartyjni Samorządowcy?
Grzegorz Wysocki: Zabiegamy o głosy wyborców, którzy mają ugruntowany pogląd, że wojna polsko-polska, spór, którego temperatura cały czas rośnie, szkodzi Polsce. Nie wnikam w to, kto w tym sporze ma rację. Czasami jedna strona, czasami druga, innym razem prawda jak to się mówi leży pośrodku.
My z definicji kwestionujemy sytuację, w której wszystko sprowadza się do ostrego konfliktu. Wiemy, że wielu jest ludzi, którzy ten nasz pogląd podzielają. Nie liczymy na to, że nagle zdeklarowany zwolennik Platformy Obywatelskiej czy Prawa i Sprawiedliwości zmieni zdanie, zacznie postrzegać kampanię jako merytoryczną dyskusję. Liczymy na tych, którzy nie stoją po żadnej stronie tego konfliktu. Mamy oczywiście swoje postulaty, ale również chcemy być sprawiedliwym sędzią.
To znaczy?
Oceniać projekty i działania innych nie pod kątem tego, która formacja je zgłasza, ale jaki wpływ dane działania mieć będą na mieszkańców. Słowo „mieszkańcy” nie jest tu przypadkowe.
Wszyscy jesteśmy samorządowcami, na co dzień działamy na rzecz mieszkańców naszych lokalnych społeczności. Oczywiście gdy dostaniemy się do Sejmu, będziemy musieli nieco zmienić retorykę, częściej mówić o obywatelach.
Głośno jest o Waszych protestach wyborczych. Wygraliście z TVP, która Was pomijała, ale przegraliście z Donaldem Tuskiem, który nazwał Was „przystawką PiS-u”.
Po pierwsze, gdy pozwaliśmy Telewizję Polską, to jedna strona oskarżała nas, że my jesteśmy krypto-Platforma, bo zwalczamy prorządową telewizję. A druga strona atakuje nas jako „przystawkę PiS-u”. W rzeczywistości nie jesteśmy żadnymi „agentami” jakiejkolwiek opcji.
Tusk jednak wygrał...
Ja bym jednak na miejscu byłego premiera nie dzielił skóry na niedźwiedziu, bo złożyliśmy odwołanie. Wyrok w Legnicy jest oparty na tezie, że sąd nie będzie wnikał w treść przemówienia pana Donalda Tuska, ponieważ on nie miał charakteru informacyjnego, a tylko informacje są skarżone w trybie wyborczym. My to kwestionujemy.
Tylko takie chyba jest orzecznictwo – ktoś może uznać, że „w jego opinii ci Bezpartyjni Samorządowcy to przyszła przystawka PiS-u, na pewno zrobią koalicję z obecnymi rządzącymi”, ktoś inny powie „to przystawka PO dogadają się z Tuskiem”. Opinie może mieć każdy?
Wystąpienie Donalda Tuska to jednak była nie opinie, ale informacja. Nawet w samym przemówieniu pan przewodniczący poprosił o to, żeby tę informację przekazywać dalej. Sam podkreślił, że to jest informacja. To nie jest więc tak, jak piszą zwolennicy KO,
że od tej pory można mówić, że my jesteśmy jakimś "kryptopisem", ponieważ sąd w samą treść słów Donalda Tuska nie wnikał, określił ją jako opinię. W uzasadnieniu sądu pada też stwierdzenie, że wiec wyborczy ma inny charakter niż normalne przekazanie informacji i to trzeba rozstrzygać w kategoriach wieców.
Czy mamy rozumieć, że na wiecu wyborczym kłamać można, a poza nim nie? W związku z tym my się z wyrokiem sądu nie zgadzamy i się od niego odwołujemy. Przygotowujemy też pozwy przeciwko tym, którzy po stwierdzeniu pierwszej instancji stwierdzają, że nazywać nas przystawką PiS-u. Sąd na to nie pozwolił. Przynajmniej przeciwko trzem posłom przygotujemy pozwy w trybie wyborczym.
Oburzacie się o określenie przystawka, politycy Koalicji Obywatelskiej wskazują na Wrocław, gdzie rządzicie z PiS-em.
Gdybyśmy mieli przyjąć absurdalną tezę, że jesteśmy czyimś „agentem”, to bardziej zasadne byłoby oskarżenie nas o współpracę z Platformą. Współrządzimy w trzech sejmikach. Platforma Obywatelska pokazuje Wrocław, gdzie faktycznie PiS nas wspiera. Podkreślam, że to nie my ich wsparliśmy, ale oni nas, bo w zarządzie jest marszałek z Bezpartyjnych podobnie jak większość zarządu. Tam faktycznie jest koalicja z PiS-em, ale bez nas nie istnieje koalicja w Lubuskiem, gdzie dzięki Bezpartyjnym Samorządowcom rządzi Koalicja Obywatelska. Bez nas nie byłoby też zmiany w województwie świętokrzyskim, gdzie kilka miesięcy temu Prawo i Sprawiedliwość straciło władzę na rzecz opozycji.
Nasza formacja miała w tej zmianie udział. Taka jest prawda. Patrząc od tej strony, bardziej uprawnione byłoby twierdzenie, że jesteśmy agentami Platformy, bo w trzech sejmikach, w których współrządzimy, w dwóch współpracujemy z PO, z PiS-em tylko w jednym. A już nie wspominam o niższych szczeblach samorządu. W powiecie pruszkowskim mamy koalicję z Platformą, słowa Donalda Tuska o „przystawce PiS” bardzo zabolały naszego starostę.
No dobrze, ale kluczowe jest pytanie o to, do kogo będzie Wam bliżej w sytuacji, gdy przekroczycie próg i znajdziecie się w Sejmie?
Postępować będziemy tak, jak postępujemy już od dawna. Tworzymy dwa dokumenty. Jeden jest skierowany do dzisiejszej opozycji. Zaznaczamy w nim, co ugrupowania będące w kontrze do obecnego rządu musiałyby zrobić, żebyśmy ich rząd poparli. Drugi kierujemy do rządu, gdzie też zaznaczamy postulaty programowe i nasze oczekiwania. Dokumenty wręczymy obu stronom i zaczniemy rozmowę.
Mamy bardzo sprecyzowany program i ewentualne wsparcie dla jakiegokolwiek rządu zależy od tego, w jakim zakresie będzie możliwa realizacja naszych postulatów. Działam w samorządzie od 30 lat i naprawdę wypraszam sobie, żeby ktoś mi mówił, że jestem ukrytym zwolennikiem jakiejś formacji, obojętnie czy chodzi o PiS, czy KO.
Od 20 lat tworzę niezależne komitety samorządowe. Robię to dlatego, że nie podoba mi się sposób uprawiania polityki przez główne siły polityczne w Polsce, a z działalności publicznej rezygnować nie zamierzam.
Głośnym echem odbiła się propozycja nowej ustawy o mieście stołecznym Warszawa, zakładająca wzmocnienie dzielnic kosztem miasta.
Jestem poniekąd twarzą tej propozycji, gdyż kandyduję z pierwszego miejsca w Warszawie i byłem współautorem tej nowelizacji, ale zasługi chciałbym oddać też zastępcy burmistrza Pragi-Północ, Dariuszowi Kasprzykowi, który kandyduje z „obwarzanka” i niezwiązanemu z nami burmistrzowi Bielan, człowiekowi Lewicy Grzegorzowi Pietruczukowi. Propozycja zmian nie jest specjalnie rewolucyjna, ona jedynie wpisuje kompetencje dzielnic do ustawy ogólnopolskiej.
Właściwie wszyscy prezydenci Warszawy od początku istnienia obecnego ustroju miasta obiecywali, że będą decentralizować stolicę. Dzielnice miały się zajmować tym, czym powinny, czyli sprawami lokalnymi, a prezydent i ratusz sprawami ogólnomiejskimi, strategicznymi. Dziś urzędnicy w ratuszu miejskim uzurpują sobie prawo, żeby recenzować decyzję dzielnic. Dzielnica ma nadwyżkę, może przeznaczyć środki na jakiś cel, a miejscy urzędnicy – nie prezydent, bo on się tym raczej nie zajmuje – decydują, czy zgodę wyrazić, czy nie. Zmiana w ustroju miasta ma to zmienić.
Istotną częścią Waszego programu jest pomysł likwidacji PIT. Propozycja ta została Istotną częścią Waszego programu, jest pomysł likwidacji PIT. Propozycja ta została uznana za bardzo kosztowną.
My postulujemy w ogóle zmianę sposobu myślenia o podatkach. To jest stara koncepcja, którą wiele lat temu postulował prof. Robert Gwiazdowski. Proponował też ujednolicenie podatku VAT, żeby to zbilansować. To wtedy Gwiazdowski mówił o 15,8 proc. VAT-u ujednoliconego i 1,5 proc. podatku przychodowego oraz 0 proc.podatków od przychodów osób fizycznych.
Przy ujednoliconym podatku VAT i braku podatków od osób fizycznych, do obsługi podatków wystarczy jeden urząd, spadną koszty administracji itd. Więc mówienie o wielkich kosztach tej propozycji jest przesadzone, bo spadną i to znacznie wydatki administracyjne.
Sondaże miejsc w czołówce Wam nie dają. 15 października liczycie na 5 proc. i wejście do Sejmu, czy sukcesem będzie osiągnięcie progu 3 proc., który daje finansowanie z budżetu i możliwość budowania struktur?
W czołówce to my nie będziemy, bo jako czołówkę traktuje miejsce w pierwszej dwójce i wynik w granicach 30 proc. poparcia. Dziś sondaże dają nam 3,5-4 proc., a więc niewiele brakuje do granicy progu wyborczego. Z drugiej strony w badaniach widać sporą grupę ludzi, którzy deklarują, że pójdą na wybory, ale nie bardzo wiedzą jeszcze, na kogo zagłosować. Liczymy na tych ludzi, bo mamy pewność, że jesteśmy dla nich jedyną, uczciwą, wiarygodną propozycją. Dlatego przed 15 października jestem optymistą.
Fot. Grzegorz Wysocki/Bezpartyjni Samorządowcy
Inne tematy w dziale Polityka