Nie ulega wątpliwości, że brak reakcji na zdarzające się w Kościele patologie to podcinanie gałęzi, na której się siedzi. Wręcz samobójstwo Kościoła. Przysłowiową gałęzią jest zaufanie społeczne, poparcie ze strony wiernych. Jeżeli wierni przestaną chodzić do świątyń, nie będą uczestniczyć w życiu parafii, czy diecezji, to wspólnota stanowiąca pewien organizm zacznie umierać i się rozpadać. Do tego wszystkiego dochodzi totalny brak powołań. Odejścia księży po dwóch, trzech, pięciu latach kapłaństwa. Wynikają one również z rozczarowania tym, co się dzieje. Przychodzą młodzi ludzie, mają ideały, chcą coś realizować i nagle się okazuje, że nie mogą nic robić – mówi Salonowi Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, prezes Fundacji św. Brata Alberta.
Minęło już sporo czasu od niebywałego skandalu w diecezji sosnowieckiej. Znany ksiądz organizował na plebanii orgię. Dziś emocje budzi już nie tylko sam fakt, że do takiej sytuacji doszło, ale też reakcja władz diecezji sosnowieckiej. Zdaniem wielu komentatorów – zbyt łagodna.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Po pierwsze, to nie jest pierwsza skandaliczna sytuacja w diecezji sosnowieckiej. Mieliśmy wcześniej do czynienia z głośną historią rektora miejscowego seminarium, który był bywalcem klubu gejowskiego. Samo seminarium zostało przeniesione z Krakowa do Częstochowy i połączone z tamtejszym seminarium. Rektorowi nic się jednak nie stało, do dzisiaj jest pracownikiem naukowym Papieskiego Uniwersytetu im. Jana Pawła. Jest też szokująca sprawa sprzed dwóch miesięcy. Ksiądz pełniący posługę przy parafii katedralnej, a więc tej, w której urzęduje biskup, najpewniej na tle homoseksualnej zazdrości zamordował diakona. Następnie rzucił się pod koła pociągu. Szokujących sytuacji było kilka, więc to nie jest tylko jedna sprawa, jakiś incydent. W ogóle w diecezji sosnowieckiej panuje fatalna atmosfera. Biskup praktycznie nie reaguje na to, co tam się dzieje.
Tłumaczenie jest takie, że biskup nie miał pojęcia, co dzieje się w podległej mu diecezji. Czy można uznać, że w jakimś sensie jest ofiarą całej sytuacji?
Nie, ponieważ tu mówimy nie tylko o braku reakcji, ale wręcz o przyzwoleniu dla niedopuszczalnych działań. Jak dotąd wobec żadnego ze sprawców nie wyciągnięto konsekwencji. Ostatnie skandaliczne akcje zorganizowano na terenie parafii, w której jest sanktuarium Matki Bożej, co pokazuje ogromną bezczelność sprawców i brak jakichkolwiek hamulców. Księdza, który był głównym prowodyrem tej sytuacji, biskup obdarzył wieloma funkcjami. Choćby funkcją redaktora sosnowieckiego oddziału katolickiego tygodnika.
Twierdzenie, że nie wiedział z kim ma do czynienia, jest naiwnością. Przecież biskup, który daje tak ważną funkcję, zwłaszcza w mediach, musi znać taką osobę, którą na zaszczytne stanowisko powołuje. Gdyby to była jeszcze jakaś ogromna diecezja, a ordynariusz był w niej od niedawna, to można by było jeszcze dyskutować. Diecezja sosnowiecka jest jednak niewielka, a biskup Kaszak jest ordynariuszem od kilkunastu lat. Doskonale orientuje się w tym, kto, jakie ma skłonności. Wie, kto jest, a kto nie jest godny zaufania. I biskup nie tylko nie reaguje, ale równocześnie promuje ludzi niegodnych zaufania.
Jakie kroki powinny podjąć władze kościelne?
Moim zdaniem jak w każdej firmie, odpowiedzialny za sytuację powinien się podać do dymisji. W tym wypadku rezygnacja biskupa byłaby najlepszym krokiem. W to miejsce Watykan wyznaczyć powinien kogoś nowego, spoza układu, kto by spróbował oczyścić sytuację. Jednak nie mam nadziei, że to nastąpi.
Sosnowiec jest drastycznym, ale bardzo charakterystycznym przykładem. Rzutuje on na cały Kościół. Wierni czują się zdezorientowani. Są ludzie głęboko wierzący, którzy zaczynają rzadziej uczęszczać do kościoła, odchodzą albo przeciwnie, ciążą w kierunku różnych ruchów na obrzeżach Kościoła, np. do lefebrystów. Jak zdaniem Księdza może wyglądać przyszłość katolicyzmu, czy jest jakaś szansa na jego oczyszczenie?
Nie ulega wątpliwości, że brak reakcji na zdarzające się w Kościele patologie to podcinanie gałęzi, na której się siedzi. Wręcz samobójstwo Kościoła. Przysłowiową gałęzią jest zaufanie społeczne, poparcie ze strony wiernych. Jeżeli wierni przestaną chodzić do świątyń, nie będą uczestniczyć w życiu parafii, czy diecezji, to wspólnota stanowiąca pewien organizm zacznie umierać i się rozpadać. Do tego wszystkiego dochodzi totalny brak powołań. W diecezji sosnowieckiej w tym roku nie zgłosił się ani jeden kandydat do seminarium. Liczba kandydatów na innych rocznikach jest znikoma. To dowodzi, że lada moment w diecezji sosnowieckiej zabraknie młodych księży. Jeżeli nawet w Sosnowcu ktoś odczuje powołanie, to wstępuje zazwyczaj do innego seminarium. Diecezja sosnowiecka wymaga wręcz natychmiastowej interwencji. Także ze względu na dobro ogólnopolskie. Jeden negatywny przykład Sosnowca promieniuje na całość. Ludzie mają słuszną pretensję do władz kościelnych, że na patologiczne sytuacje nie reagują.
Pada argument, że grzeszni są wszyscy, błędy mogą się zdarzyć?
Oczywiście zło i błędy zdarzają się wszędzie. Najgorszą rzeczą jest jednak brak reakcji. Przerzucanie odpowiedzialności, Watykan mówi, że to sprawa diecezji, diecezja liczy na Watykan. Mówi się, że to sam biskup powoła komisję. Jej członkami będą podwładni ordynariusza, więc napiszą to, co będzie on chciał. Rozwiązaniem, o czym mówiłem wielokrotnie, jest komisja taka, jak we Francji, która przebadała wszystkie przypadki molestowania dzieci, choć nie tylko.
Episkopat dostał opinię fachowców, niezależnych ekspertów, duchownych i świeckich, niepodwładnych. I w Polsce ten model się nie może przebić, kompletnie. Ciągle jest to blokowane na szczeblu episkopatu, który nie reaguje. Po skandalu takim jak w Sosnowcu głos powinien zabrać przewodniczący episkopatu i prymas Polski. A oni milczą, nie wskazują nawet drogi do rozwiązania. Obawiam się, że w strukturach polskich to oczyszczenie jest prawie nierealne, bo nawet nie ma głosu w tej sprawie.
Wspomniany spadek liczby powołań to dziś największy – obok nierozliczonych skandali problem Kościoła w Polsce?
Z jednej strony mamy oczywiście brak powołań, ale powszechnym zjawiskiem są też odejścia księży po dwóch, trzech, pięciu latach kapłaństwa. Ogromna fala odejść młodych księży wynika również z rozczarowania tym, co się dzieje w Kościele. Przychodzą młodzi ludzie, mają ideały, chcą coś realizować i nagle się okazuje, że nie mogą nic robić. Odejścia są w tej chwili bardzo powszechne. Sytuacje takie, jak w Sosnowcu mają na nie wpływ. Nie znam działań Episkopatu wzywających do tego, żeby oczyścić Kościół z tego brudu, który w nim jest. Nie znam listów, które podjęłyby ten problem. Mamy ciągłe chowanie głowy w piasek. Problemem jest też struktura. Nie sprawdza się też podzielenie Polski na tak liczne, małe diecezje. Diecezja sosnowiecka jest jednak utworzona w sposób sztuczny z połączenia trzech różnych skrawków innych diecezji. Nie ma jakiegoś mocnego umocowania w społeczeństwie. Nie ma powołań. Każdy biskup twierdzi, że jest niezależny. Czyli mamy swego rodzaju rozbicie dzielnicowe. Drobne, małe księstewka, w których każdy mówi, że szlachcic na zagrodzie równych wojewodzie.
Za rok będą wybory nowego przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Widzi ksiądz jakieś szanse na korzystne zmiany?
Nie wiem, kogo biskupi wybiorą, ale również wśród kandydatów nie widać takich zdecydowanych postaw. Moim zdaniem nie ma szansy na zmianę. Sądzę, że Episkopat będzie dalej zajmował się samym sobą, swoimi problemami wewnętrznymi. Niestety nie jestem optymistą.
UWAGA! Jeśli jesteś w kryzysie, depresji, masz problemy, skontaktuj się z osobami, które mogą pomóc. Możesz to zrobić, np. dzwoniąc na bezpłatny numer 116 123.
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo