Gdyby w Polsce pozostali rosyjscy żołnierze, nie bylibyśmy krajem w pełni suwerennym. Na pewno nie moglibyśmy wstąpić do NATO i może w mniejszym stopniu, ale jednak bylibyśmy zależni od Rosji. Na szczęście bez jednego wystrzału udało się wojska te wyprowadzić. Ostatni żołnierze wyszli 17 września 1993 roku, dokładnie 30 lat temu. Był to wielki sukces polskiej polityki, ale też efekt słabości państwa rosyjskiego w latach 90. – mówi Salonowi 24 Jan Parys, minister obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego.
17 września jest w gruncie rzeczy rocznicą trzech wydarzeń – 17 września 1939 roku – cios w plecy, wejście wojsk sowieckich. 17 września 1980 roku zapadła decyzja o utworzeniu jednego ogólnopolskiego związku zawodowego – co zaowocowało powstaniem "Solidarności". Wreszcie rok 1993 – to wyjście z Polski ostatnich rosyjskich żołnierzy. Armia Czerwona stacjonowała tu od II wojny światowej, po upadku ZSRR wciąż byli tu żołnierze rosyjscy. Rząd Jana Olszewskiego (1991-92), w którym był Pan ministrem Obrony Narodowej, uczestniczył w negocjacjach o ich wyprowadzeniu. Jak wyglądał ten proces?
Jan Parys: Wojska radzieckie weszły do Polski w roku 1944, walcząc z Niemcami. Niestety zostały ponad 40 lat. Wyprowadzenie ich nie było łatwe. Mieliśmy szczęście, ponieważ doszło do rozpadu ZSRR. Dzięki polityce Ronalda Reagana, dzięki temu, że w Polsce była "Solidarność', dzięki temu, że Zachód zwyciężył w zimnej wojnie, Rosja była krajem mocno osłabionym. W latach 90. nie była w stanie prowadzić agresywnej, imperialnej polityki. Wojska rosyjskie z Polski udało się wyprowadzić bez jednego wystrzału, co jest rzecz jasna wielkim sukcesem polskiego państwa, polityki zagranicznej. Nie byłoby to jednak możliwe bez zmiany układu sił w Europie. Ten powstały po zimnej wojnie był dla nas bardzo korzystny.
Jednak władze Rosji próbowały jakoś ten proces zatrzymać?
Przez pewien czas Kreml podejmował próby narzucenia nam rozwiązań dla Polski niekorzystnych. Takich, by Polskę utrzymać w swojej sferze wpływów, nawet bez stacjonowania wojsk. Próbowano przeforsować zgodę na to, by w dawnych rosyjskich bazach wojskowych funkcjonowały spółki handlowe zależne od Rosji. Usiłowano wymusić na polskich władz zgodę na to, żeby Polska nie zawierała żadnych sojuszy, które byłyby dla Rosji niekorzystne. Jednym słowem, były próby sfinlandyzowania naszego kraju, pozbawienia go suwerenności. Na szczęście te rosyjskie plany się nie powiodły. W rezultacie w 1993 roku wojska rosyjskie wyszły z Polski.
W trakcie negocjacji o wyjściu z Polski wojsk rosyjskich były głosy przeciwne „drażnieniu Rosji”, padały argumenty, że z wypraszaniem Rosjan nie ma sensu się spieszyć. Czysto hipotetycznie – jak wyglądałaby sytuacja naszego kraju, gdyby zostały w nim rosyjskie wojska?
Gdyby wojska rosyjskie zostały w Polsce, to nie bylibyśmy krajem w pełni suwerennym. Nie moglibyśmy na przykład przystąpić do NATO i bylibyśmy może w łagodniejszej formie, ale dalej krajem uzależnionym. Całe szczęście, że udało się te rokowania z Rosją doprowadzić do końca. Udało się wykorzystać możliwości, jakie dał nam czas dużej słabości Federacji Rosyjskiej na początku lat 90. XX wieku. Miał wtedy miejsce okres załamania państwa rosyjskiego, gdy Rosja musiała skracać front, ograniczać swoje wpływy na świecie. Wycofała się wtedy z kilku krajów wschodniej Europy, które okupowała od czasów drugiej wojny światowej. Na szczęście skorzystała na tym też Polska. Pozwoliło to na integrację ze strukturami NATO i przystąpienie do najpotężniejszego międzynarodowego sojuszu wojskowego.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo