Fernando Santos podczas prezentacji w styczniu. W środę pożegnał się ze stanowiskiem Fot. PAP/Leszek Szymański
Fernando Santos podczas prezentacji w styczniu. W środę pożegnał się ze stanowiskiem Fot. PAP/Leszek Szymański

Pol: U poprzednich selekcjonerów były albo wyniki albo styl. Santos nie miał nic

Redakcja Redakcja Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 42
Jerzy Brzęczek miał wyniki, ale drużyna grała paździerz, mimo wyników styl się nie podobał. U Sousy mieliśmy zachwycający styl, ale nie było wyników. U Czesława Michniewicza znów były wyniki. Wygrany baraż, wyjście z grupy na mundialu, ale styl znów się nie podobał. U Fernando Santosa nie było ani stylu, ani wyników. Rozstanie jest najlepszą decyzją – mówi Salonowi 24 Michał Pol, dziennikarz sportowy, współwłaściciel Kanału Sportowego.

Polski Związek Piłki Nożnej zwolnił Fernando Santosa. Gdy rozmawialiśmy kilka tygodni temu, mówił Pan, że z krytyką się wstrzyma do mistrzostw Europy. Ja pisałem z kolei, że testem powinien być listopadowy mecz z Czechami. Już go nie rozegra, ale też po ostatnim zgrupowaniu chyba wszyscy zweryfikowali poglądy?

Michał Pol: Tak, zdecydowanie pogląd zrewidowałem. Przyznam, że po pierwsze należałem do tych, którzy chwalili wybór. Wierzyłem w atuty Fernando Santosa. Jego dwunastoletnie doświadczenie pracy selekcjonera i oczywiście mistrzostwo Europy z Portugalią, choć wywalczone w takim sobie stylu, powiedziałbym „przepchnięte”. Jednak koniec końców liczy się wynik. No i właśnie na to dwunastoletnie doświadczenie. Obiecywałem sobie, że selekcjonera rozliczę nawet nie po awansie – bo wyjście z „grupy śmiechu” wydawało się oczywiste, ale właśnie po mistrzostwach. Uważałem, że ocenię to, czy wyjdziemy z grupy, jak się zaprezentujemy, jaki futbol pokażemy. Niestety, łamię własną obietnicę. Dziś uważam, że to jest najlepszy moment na rozstanie. Kadra pod wodzą Fernando Santosa nie zyskała nic. Zamiast progresu jest tylko regres, nie widać w ogóle światła w tunelu. Możemy porównać go z jego rodakiem, który także prowadził reprezentację Polski. Paulo Sousa miał konkretny pomysł na reprezentację Polski, dla wielu szokujący. Pomimo twierdzeń, że Polacy umieją grać tylko z kontry, próbował zaszczepić ofensywny styl gry.


Wyniki oszałamiające też nie były.

Sousa miał jednak jakiś konkretny pomysł na tę kadrę. Wdrażał go i od razu przynosiło to efekty. Umiał świetnie zarządzać meczem z ławki - drużyna pod jego wodzą umiała remisować przegrane, zdawałoby się mecze, odwracała niekorzystne wyniki. Tak było na wyjeździe z Węgrami, z Anglią na Narodowym, czy z Hiszpanią na mistrzostwach Europy. Zgadzam się – wyników może nie było, ale styl wszystkich zachwycał. Widać było, że to jest dobry kierunek. Tu kierunku nie ma żadnego. Fernando Santos nie wprowadził ani żadnej taktyki, ani stylu, ustawienia. Nie wprowadził żadnych nowych twarzy, co gorsza, nawet nie próbował tego robić. U Santosa nie było ani jednego debiutu. U Paulo Sousy zagrało aż 12 debiutantów. W tym 17-latek Kacper Kozłowski zabrany na turniej. Stał się na nim najmłodszym uczestnikiem mistrzostw Europy w historii. U Czesława Michniewicza debiutantów było sześciu. Więc widać, że szukał. A w przypadku Santosa wygląda to tak, jakby uznał, że nie trzeba szukać, bo samo się wszystko zagra i wygra.

Mamy do czynienia jednak z fachowcem, który nie tylko wygrał mistrzostwo Europy i Ligę Narodów z Portugalią, ale i osiągał wyniki ponad stan w Grecji. Skąd takie podejście w Polsce?’

Santos musiał uznać, że jest słaba grupa eliminacyjna, do tego mocna kadra. Kwalifikacje wygrają się same, bo jest gwiazda Barcelony, są zawodnicy z Juventusu, z Napoli, z Arsenalu. Wystarczy tylko nie przeszkadzać. Selekcjoner zupełnie nie zdiagnozował sytuacji. O aferze premiowej dowiedział się dopiero na zgrupowaniu, wtedy ogłosił ciszę medialną. To znaczy, że nie wyguglował sobie tego wcześniej, jego doradcy nie powiedzieli mu ani o największej aferze, ani o tym, że drużyna jest rozbita, co się w niej dzieje. On nie podjął żadnej pracy u podstaw, nie dokonał próby na przykład scalenia tej drużyny, jakiegoś wytypowania liderów, wykreowania nowych zawodników. Do tego dochodzi ta jego niechęć do chodzenia na mecze w Polsce. Mieszkając w Warszawie, nie poszedł na mecz pucharowy Legia – Midtjylland, nie poszedł na klasyk Legia – Widzew. A potem Bartosz Slisz jest wprawdzie powołany, ale leci sobie na wycieczkę do Tirany, żeby zobaczyć mecz z trybun. Ja nie mówię, że on by zbawił kadrę, ale należało go choć sprawdzić. Do tego powołania Santosa. Zapewne uznał, że jak kiedyś na turniejach wychodziła drużyna z Krychowiakiem i Grosikiem, no to powołał Krychowiaka i Grosika, który został powołany nie wtedy, kiedy był w formie na wiosnę, ale teraz, kiedy jest akurat bez formy. Nawet gdybyśmy awansowali z Santosem na Euro, to nie bardzo mielibyśmy z czym do Niemiec jechać. Po prostu nie ma drużyny.

Tylko czy dziś nie jest trochę nie fair zrzucanie wszystkiego na selekcjonera – on nie odpowiada za to, że w pięć minut tracimy bramki w Pradze, czy że piłkarze nie wychodzą na drugą połowę meczu z Mołdawią?

Oczywiście, że winien jest i PZPN, który nie tylko nie ugasił afer, ale wręcz sprokurował kilka nowych. Cały czas miał pożar za pożarem. Swoje dołożyli piłkarze, którzy nawet i bez trenera powinni lepiej zagrać z Mołdawią, czy z Wyspami Owczymi. Fernando Santos nie poradzi nic na to, że Piotr Zieliński ma dwa dryblingi w meczu z Wyspami Owczymi. Więc oczywiście, że nie cała wina spoczywa na portugalskim szkoleniowcu.

Powiem szczerze, że ja mimo znaków ostrzegawczych byłem za Santosem do ostatniego zgrupowania. Mecz z Mołdawią był kompromitacją, ale pierwsza połowa dawała nadzieję, była najlepsza za kadencji Santosa. I gdyby on był konsekwentny, to nawet brak bezpośredniego awansu i baraże można by było wybaczyć – wprowadzamy młodych, zmieniamy, oni muszą się ograć. Powołanie Grosika bez formy i szczególnie Krychowiaka, są jednak zupełnie niezrozumiałe. Druga kwestia – ja mogę jeszcze zrozumieć brak debiutantów, że trener czeka na mecze towarzyskie itd. Leo Beenhakker także odbudowywał piłkarzy, którzy nagle w reprezentacji zaczynali się liczyć. Przykładem jest Mariusz Lewandowski, który stał się za Leo jednym z liderów kadry. Osobiście liczyłem na to, że choćby Karol Linetty, który nieźle grał we Włoszech, zacznie grać w reprezentacji, tymczasem chociaż Santos na niego postawił, piłkarz Torino nie pokazał nic.

Nikogo nawet nie próbował odbudować. Wiemy, że niechętny jest do tych indywidualnych spotkań służących do budowania zawodników, tłumaczenia. Przyjeżdżali piłkarze, którzy byli powołani, a przez całe zgrupowanie mówili tylko dzień dobry i do widzenia. I to była cała komunikacja z selekcjonerem. Nie wiedzieli, czy będą grać, nie będą grać, dlaczego nie będą grać, co muszą zrobić, żeby grać.
Więc nikt tutaj nie został zbudowany, wykreowany, a przecież wiadomo, że młody chłopak, jeśli dostanie szansę, gra potem dla trenera, który go wylansował i mu zaufał. Jerzy Brzęczek miał wyniki, ale drużyna grała paździerz, mimo wyników styl się nie podobał. U Sousy mieliśmy zachwycający styl, ale nie było wyników. U Czesława Michniewicza znów były wyniki. Wygrany baraż, wyjście z grupy na mundialu, ale styl znów się nie podobał. U Fernando Santosa nie było ani stylu, ani wyników. Rozstanie jest najlepszą decyzją.

Na cenzurowanym jest Robert Lewandowski. Ostra krytyka jest trochę słuszna, trochę krzywdząca. Bo za aferę premiową na pewno się należy, twierdzenie, że nie ma żadnych zasług dla reprezentacji, to oczywista bzdura. Faktem jest jednak, że Lewy dziś jest bez formy. Czy najlepszy strzelec w historii reprezentacji powoli zbliża się do brzegu, a nowy selekcjoner powinien zbudować drużynę bez obecnego kapitana?

Myślę, że następca nie może skreślić Lewego i budować bez niego. Na razie reprezentacja jest skazana na Lewandowskiego. Bez niego zremisowalibyśmy z Wyspami Owczymi. Oczywiście, że nie spełnia on nadziei kibiców, nie jest takim liderem, jak oczekują kibice. Jednak z racji swojego statusu i tego, co już zrobił dla reprezentacji, zasługuje na to, żeby nowy selekcjoner wymyślił go na nowo. Jak Adam Nawałka, który po latach frustracji wreszcie uczynił z Roberta Lewandowskiego tego wielkiego zawodnika, który pobił rekordy strzeleckie w historii reprezentacji.

A powinien być dalej kapitanem?

Niektórzy już by chcieli odebrać mu opaskę, ale po pierwsze, komu by ją dali? Nie widzę nikogo, kto by mógł stać się naturalnym następcą i liderem. Nie zdziwię się, jeśli nowy trener po prostu oprze drużynę na razie na Lewandowskim. Można zastanawiać się ewentualnie po Euro, o ile na nie pojedziemy. Natomiast w tym momencie, w trakcie eliminacji, miesiąc przed kolejnym meczem, to po prostu musi być świeży pomysł, nowe ustawienie.

Maroko przed mistrzostwami Świata zmieniło trenera i awansowało do najlepszej czwórki na mundialu. Może więc radykalny reset doprowadzi do czegoś pozytywnego?

Niemcy zwolnili trenera i od razu wygrali z Francją. Oczywiście żartuję. Zobaczymy jaki pomysł na reprezentację zaprezentuje nowy selekcjoner. Nie ulega wątpliwości, że dalsza współpraca z Santosem nie miała sensu, zmiana była nieunikniona.

Rozmawiał Przemysław Harczuk

n/z: Fernando Santos podczas prezentacji w styczniu. W środę pożegnał się ze stanowiskiem Fot. PAP/Leszek Szymański

Czytaj dalej:

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj42 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (42)

Inne tematy w dziale Sport