Wycofanie się papieża ze słów o rosyjskim imperializmie ma się nijak do tego, co faktycznie mówi. Bo po pochwale rosyjskich carów Franciszek wyraził uznanie dla Dżyngis Chana, którego metody były okrutne, budziły przerażenie. Polegały na sianiu terroru, mordowaniu mieszkańców podbitych ziem, fundowaniu im krwawej rzezi. Aż się boję, żeby papież nie poszedł dalej i nie zaczął interpretować, że w sumie i Związek Radziecki, i III Rzesza Niemiecka też były godne pochwały – mówi Salonowi 24 Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, prezes fundacji Św. Brata Alberta.
Ostatnio na naszych łamach skrytykował Ksiądz papieża Franciszka, jego słowa nawiązujące do Katarzyny II i Piotra I, rosyjskiego imperializmu. Teraz ojciec święty tłumaczył się ze swoich słów. Stwierdził, że absolutnie nie miał na myśli imperializmu, tylko kulturę. Czy to wystarczające wytłumaczenie?
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Po raz kolejny z przykrością muszę stwierdzić, że papież Franciszek prowadzi bardzo dziwną grę polityczną. Bo te jego zaprzeczenia mają się nijak do tego, co faktycznie mówi. Bo owszem, tłumaczył, że słowa o carach Rosji nie miały na celu pochwały rosyjskiego imperializmu, lecz kulturę. Jednocześnie będąc niedawno w Mongolii, papież znów wygłosił pochwały, tym razem pod adresem imperium Dżyngis Chana. O ile wypowiedzi o Katarzynie II czy Piotrze I oceniam bardzo krytycznie, niektórzy starają się jednak bronić, że nie chodziło o imperializm, próbować jakoś interpretować. Słowa o Dżyngis Chanie są absolutnie nie do obrony.
Tłumaczenie jest podobne, że Dżyngis Chan kojarzy się najbardziej ze świetnością Mongołów?
Dżyngis Chan był okrutnym władcą, który podbił część Europy Wschodniej. Przyczynił się do zniszczenia Rusi kijowskiej i spustoszenia Polski i Węgier. Stanowił ogromne zagrożenie dla całego chrześcijaństwa. Metody stosowane przez wodza Mongołów były okrutne, budziły przerażenie. Polegały na sianiu terroru, mordowaniu mieszkańców podbitych ziem, fundowaniu im krwawej rzezi. Mongołowie mordowali chrześcijan, męczenników, zakonników, księży.
Najstraszniejszy najazd mongolski na ziemie polskie w XIII wieku miał już miejsce po śmierci Dżyngis Chana?
Tak, ale to on stworzył to imperium. W ogóle to się nie mieści w kategoriach narracji chrześcijańskiej, że ten, co niszczył chrześcijaństwo, może być promowany przez papieża, który jest biskupem Rzymu. To jest już tak pogmatwane, że jakiekolwiek próby tłumaczenia ze strony papieża Franciszka są moim zdaniem kompletnie niewiarygodne. Przede wszystkim mamy do czynienia z wywróceniem do góry nogami dotychczasowych pojęć. Przekreśleniem dotychczasowych doświadczeń chrześcijaństwa, które było prześladowane przez różnego rodzaju imperia, począwszy od Imperium Rzymskiego. W historii tych zbrodniczych imperiów było wiele. Właśnie to stworzone przez Dżyngis Chana. Później było imperium sowieckie, które zresztą prezydent Ronald Reagan moim zdanie bardzo słusznie nazwał Imperium Zła.
Cały świat doświadczył działań Imperium Niemieckiego Adolfa Hitlera. Aż się boję, żeby papież nie poszedł dalej i nie zaczął interpretować, że w sumie i Związek Radziecki, i III Rzesza Niemiecka też były godne pochwały. Pochwała imperiów to przekreślenie dotychczasowych doświadczeń. Bo jednak na przestrzeni wieków chrześcijanie sprzeciwiali się imperiom. Ginęli z rąk Rzymian, byli prześladowani w III Rzeszy i ZSRR. A w przypadku najazdu mongolskiego symbolem obrony chrześcijaństwa jest nasz piastowski książę Henryk Pobożny. Tu mamy wspaniały przykład jego matki, świętej Jadwigi Śląskiej. To jest ponadnarodowe, przeciwko najazdowi Mongołów bronili się nie tylko Polacy, ale również Niemcy, Czesi i Węgrzy. I gdyby wtedy ulegli, to dzisiaj te nasze państwa podzieliłyby los Rusi Kijowskiej.
Tylko papież nie jest historykiem, ma prawo pewnych rzeczy nie wiedzieć.
No nie, moim zdaniem absolutnie nie jest wytłumaczeniem fakt, że papież czegoś nie wie. Bo jeżeli zabiera publicznie głos, to nie jest to tylko jego prywatna sprawa. To jest odpowiedzialność całej kurii rzymskiej, która przygotowuje przemówienia papieskie, prowadzi całą politykę. Jak wspominałem podczas poprzedniej rozmowy, papież jest nie tylko głową Kościoła katolickiego, ale również szefem państwa watykańskiego, które jest podmiotem prawa międzynarodowego. Każdy przywódca, czy religijny, czy polityczny, ma odpowiednich ludzi, którzy powinni tego typu wystąpienia przygotować.
Wiedzieć nie tylko o danym kraju, ale i o relacjach z sąsiadami, podejściu do historii, chrześcijaństwa. Na tym polega mądrość. A tu mamy do czynienia, przepraszam, że użyję takiego określenia, bezmyślnym wypowiadaniem pewnych rzeczy, które mają bardzo negatywne skutki i dla Watykanu, i dla Kościoła jako wspólnoty ludzi ochrzczonych. Czegoś takiego po prostu mówić nie można, zwłaszcza gdy przeczy się przy tym faktom historycznym.
Mieliśmy też pochwałę Chin. Nie każdy pamięta, że jakiś czas temu papież Franciszek uznał episkopat zależny od Pekinu, co wywołało mocne rozczarowanie u członków tzw. Kościoła domowego?
Tu uściślijmy – faktycznie w państwie środka jest podział w Kościele katolickim. Chiny są krajem komunistycznym, o czym ciągle zapominamy, bo tam jest jedna partia, system absolutnie niedemokratyczny, system, który represjonuje ludzi o różnych poglądach. Zarówno od strony religijnej, jak i narodowościowej oraz politycznej. Sytuację można porównać do Związku Sowieckiego, gdzie był monopol ideologiczny.
Władze w Pekinie stosują tę samą metodę, co komuniści na przykład w Polsce, próbując rozbić Kościół od wewnątrz, tworząc ruch księży patriotów. W Polsce to się nie udało, bo była niezłomna postawa kardynała Stefana Wyszyńskiego, ale także wsparcie Watykanu i później wielkie wsparcie ze strony papieża Jana Pawła II. I nigdy nie uznano ruchu księży patriotów za kościół alternatywny w stosunku do kościoła katolickiego. Niestety w Chinach papież uznał część hierarchii zależną od komunistycznych władz.
Dla niezłomnych wiernych, którzy cierpią prześladowania za wiarę, to duży cios. Jak tego typu rzeczy wpłyną na przyszłość Kościoła?
Obawiam się, że bardzo realne jest zagrożenie schizmą. Dojdzie do rozłamu. Może nie tak radykalnego, jak podział na katolików i prawosławnych w XI wieku. Może się jednak okazać, że część katolików, zwłaszcza z tych, którzy uważają, że są prześladowani za swoją wiarę, nie będzie widziała w papieżu następcy św. Piotra. Pewne sceptyczne nastroje wobec papieża widzimy nawet w Polsce. W nieoficjalnych wypowiedziach niektórzy duchowni, ale i zaangażowani katolicy świeccy poddają papieża Franciszka ogromnej krytyce. Niektórzy – choć oczywiście nieoficjalnie – mówią, że im szybciej pontyfikat się skończy, tym lepiej. To znaczy, że Franciszek stracił zaufanie dużej części duchowieństwa i wiernych w Kościele. Rozpad takiej pewnej wizji Kościoła od wewnątrz. A w innym sensie to od głowy Kościoła od biskupa Rzymu, który jest następcą św. Piotra. Już dawno w Kościele nie było tak ostrych podziałów, jakie w tej chwili nam się gotują.
Rozmawiał Przemysław Harczuk
(Zdjęcie: Stanowisko Watykanu budzi coraz większe zdumienie. Papież Franciszek na spotkaniu ekumenicznym w Mongolii. Fot. PAP/EPA/CIRO FUSCO)
Inne tematy w dziale Społeczeństwo