Sejm powołał 9 członków komisji ds. wpływów rosyjskich Fot.  PAP/Rafał Guz
Sejm powołał 9 członków komisji ds. wpływów rosyjskich Fot. PAP/Rafał Guz

Komisja niezgody. Polowanie na czarownice, czy ratunek przed Putinem

Redakcja Redakcja Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 99
Totalitarny organ, który ma zniszczyć lidera opozycji, czy może niezbędna instytucja, mająca wykryć rosyjskie powiązania w Polsce w ostatnich latach? Od dawna nie było w Polsce ciała budzącego tak wielkie emocje polityczne. Choć po zmianie w ustawie komisja do spraw wpływów rosyjskich ma raczej wybite zęby. O co jednak chodzi w samym projekcie?

Obecność wpływów rosyjskich w Polsce nie ulega wątpliwości. Przedstawiciele niemal wszystkich sił politycznych uznają Rosję Putina za zagrożenie, a współpracę z Rosją za „cywilizacyjnie niemożliwą”. Jednak pomysł powołania specjalnej komisji mającej zbadać wpływy rosyjskie wywołał ogromne kontrowersje. W środę Sejm powołał skład komisji. Przedstawiciele opozycji odmówili wskazania swoich kandydatów do nowego organu. Zwolennicy partii rządzącej przekonują, że chodzi o zbadanie tego, jak reżim Putina wpływał na życie publiczne, gospodarcze i społeczne w Polsce. Przeciwnicy twierdzą, że nie chodzi o szukanie wpływów Kremla, ale haków na opozycję i jej lidera, Donalda Tuska. Stąd określenie „Lex Tusk”.

Bat na opozycję?

Celem komisji jest zbadanie wpływów rosyjskich w latach 2007 – 2022. Ustawa do Sejmu trafiła w grudniu ubiegłego roku. Została przyjęta przez Sejm w kwietniu 2023 roku. 29 maja podpisał ją prezydent Andrzej Duda. Wywołało to ogromne kontrowersje, falę krytyki wobec głowy państwa. Było paliwem dla marszu opozycji z 4 czerwca. Zdaniem krytyków komisji miała ona służyć polowaniu na opozycję, na czele z Donaldem Tuskiem. Kompetencje komisji faktycznie były ogromne. Pierwotna wersja ustawy zakładała, że w nowym organie zasiadać mogli parlamentarzyści. Jednocześnie komisja mogła cofać decyzje administracyjne, jeśli zostały uznane za podjęte pod wpływem rosyjskim. Miała prawo także karać osoby, których działanie pod wpływem rosyjskim zaszkodziło państwu polskiemu. Komisja mogła na przykład cofnąć certyfikat bezpieczeństwa (możliwość dostępu do tajemnicy itd.), pozwolenie na posiadanie broni. Przede wszystkim osoby, które według komisji działały pod wpływem rosyjskim na szkodę państwa polskiego mogłyby decyzją komisji otrzymać zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznym. W skrócie oznaczałoby to, że polityk mógłby bez decyzji sądu otrzymać zakaz pełnienia ważnych funkcji. Zostać w rzeczywistości wykluczonym z życia publicznego.

Ustawa (częściowo) złagodzona

Kontrowersje budził zakres kompetencji komisji. Mogła ona żądać informacji od wszelkich państwowych służb, w tym ABW. Mogli zasiadać w niej politycy – w tym posłowie, z których większość wskazywała partia rządząca. Wydawanie decyzji administracyjnych miało przypominać kompetencje komisji do spraw warszawskiej reprywatyzacji. Jednak komisja miała prawo wydawać decyzje wobec konkretnych osób. I zakazywać im – bez wyroku sądu – pełnienia ważnych funkcji. Kontrowersje budził też zakres czasowy działań komisji. Ustawa przewiduje badanie okresu od roku 2007 do 2022. A więc od momentu przejęcia władzy w Polsce przez rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Stąd zarzut, że celem nowego organu ma być uderzenie w PO i Donalda Tuska, wykluczenie lidera opozycji z gry.

Niektórzy prawicowi publicyści sugerowali z kolei, że celem komisji ma być konkurencyjna wobec PiS, prawicowa Konfederacja i prawicowe, nieżyczliwe partii rządzącej media. Środowiskom tym niektórzy zarzucają prorosyjskość, faktycznie krytykują one zaangażowanie Polski w sprawie Ukrainy. A jednocześnie ustawa przewiduje, że członków komisji nie mogą wskazywać koła poselskie. W efekcie Konfederacja jest jedynym ugrupowaniem parlamentarnym, które nie może (nawet jeśli zechce) wskazać kandydatów do komisji. PO, Trzecia Droga i Lewica też tego nie robią, ale dlatego, że bojkotują komisję, ustawa wskazanie kandydatów im umożliwia.

Przyjęcie kontrowersyjnej ustawy wywołało nie tylko protesty opozycji i mobilizację przeciwników PiS, ale też ostre reakcje partnerów zagranicznych. Już w dniu podpisania ustawy przez prezydenta, czyli 29 maja zaniepokojenie ustawą wyraził Departament Stanu USA. Z kolei unijny komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders podczas debaty w Parlamencie Europejskim stwierdził, że polska ustawa „budzi poważne obawy pod względem zgodności z prawem UE, bo przyznaje organowi administracyjnemu znaczne uprawnienia, które mogą zostać wykorzystane do wykluczenia osób z funkcji publicznych, a tym samym mogą ograniczyć ich prawa”. 2 czerwca zaskakujący krok wykonał prezydent Andrzej Duda. Ustawę wcześniej podpisał, w czerwcu przygotował projekt jej nowelizacji, znacznie łagodzący samą ustawę. Zdaniem części obserwatorów „wybijający jej zęby”. 2 czerwca Andrzej Duda złożył w Sejmie projekt nowelizacji tej ustawy. Sejm uchwalił ją 16 czerwca. 28 czerwca posłowie odrzucili sprzeciw Senatu do tej noweli. Prezydent podpisał nowelizację 31 lipca. W sierpniu weszła ona w życie.

Co wprowadziła ustawa prezydenta

Nowela prezydenta zmienia kilka istotnych rzeczy. Po pierwsze – w komisji nie mogą zasiadać parlamentarzyści, ale wskazani przez Sejm eksperci. Ustawa prezydenta uchyliła też rzecz najbardziej kontrowersyjną, czyli możliwość orzekania środków zaradczych. Nie może więc cofnąć poświadczenia bezpieczeństwa lub nałożenia zakazu otrzymania poświadczenia bezpieczeństwa, orzec zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi, cofnięcia pozwolenia na broń lub nałożenia zakazu posiadania pozwolenia na broń. Może za to stwierdzić, że działanie danej osoby było działaniem pod wpływem rosyjskim i stanowiło działanie na szkodę interesów Rzeczypospolitej Polskiej. Ale stwierdzenie komisji nie będzie mieć skutków prawnych. Osoba uznana przez komisję za winną działania na szkodę interesów RP będzie mogła odwołać się do Sądu. Ustawę w wersji prezydenta przyjął Sejm. Wydawało się, że do wyborów na temat komisji będzie panować cisza. A jednak na ostatnim posiedzeniu Sejmu parlamentarzyści wybrali członków kontrowersyjnego organu. Opozycja zgodnie z zapowiedzią zbojkotowała wybór.

W efekcie członkami komisji zostali eksperci wskazani wyłącznie przez Zjednoczoną Prawicę. To dyrektor Wojskowego Biura Historycznego Sławomir Cenckiewicz , doradcą prezydenta prof. Andrzej Zybertowicz, przewodniczący Rady ds. Bezpieczeństwa i Obronności przy prezydencie RP prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, Łukasz Cięgotura, Michał Wojnowski, Józef Brynkus, Marek Szymaniak, Arkadiusz Puławski i Andrzej Kowalski. W ostatniej chwili z członkostwa w komisji niespodziewanie zrezygnował Marek Czeszkiewicz. Członkiem komisji został za to Józef Brynkus. Historyk, były poseł Kukiz'15. Wszystkich kandydatów poparli posłowie Zjednoczonej Prawicy. Nie głosowali przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej, Lewicy, Koalicji Polskiej – PSL oraz większości kół sejmowych. Wyjątkiem byli jedynie posłowie Konfederacji, którzy zagłosowali przeciw. Zmiana ustawy mocno zmniejsza uprawnienia komisji. Może ona zacząć działać w ciągu kilku tygodni. Nie wiadomo czy zdąży zacząć działać jeszcze przed wyborami. Jak pisała Dominika Długosz w „Newsweeku” komisja Nie może nikogo pociągnąć do odpowiedzialności, nie może nikomu niczego zakazać, może co najwyżej powiedzieć: „o, tu były rosyjskie wpływy”.

Komisja  zmieniona. Kontrowersje zostają

Komisja wciąż budzi jednak kontrowersje. Bardzo krytycznie podchodzi do niej Komisja Europejska, która zapowiada uruchomienie procedur wobec Polski. Praktyczny efekt prac komisji będzie zdaniem jej przeciwników propagandowy. Komisja będzie mogła się zebrać, zrobić show, zaatakować polityków formacji opozycyjnych, uznać ich za działających na rzecz Rosji i na szkodę Rzeczypospolitej. Praktycznych skutków nie będzie żadnych. Zwolennicy PiS utwierdzą się, że dany polityk PO, czy PSL działał na rzecz Rosji. A zwolennik opozycji i tak w dane komisji nie uwierzy. Kontrowersje wciąż budzi zakres czasowy zainteresowania komisji. Ma ona badać lata 2007 – 2022. A więc faktycznie okres od objęcia władzy przez rząd PO-PSL i funkcji premiera przez Donalda Tuska. Wątpliwości budzi fakt, że przedmiotem badań komisji nie będą lata 2005-2007 (pierwsze rządy PiS) czy okres sprzed 2005 roku. Na początku stulecia kontrowersje wzbudziło chociażby zerwanie umów w sprawie sprowadzania gazu z Norwegii, co znacznie opóźniło dywersyfikację dostaw surowca i przedłużyło uzależnienie od rosyjskiego gazu.

Marnowanie ważnego tematu?

Komisja w obecnej formie budzi też kontrowersje w kręgach związanych z PiS.  – Nie ulega wątpliwości, że zbadanie wpływów rosyjskich w Polsce jest bardzo potrzebne. Ale w tej formie ta komisja nie może nic. Poza tym, że politycznie będzie mogła pokrzyczeć, że Tusk jest zły. Ale tak naprawdę  szkoda uznanych ekspertów, bo będzie to jedynie show. A powinno się badać także lata rządów SLD, czy nawet lata 90-te. Polska była pod wpływem Moskwy przez cały PRL, a wpływy rosyjskie w Polsce były obecne też cały czas po 1989 roku – mówi nasz informator, związany z partią rządzącą. – Ta komisja trochę przypomina komisję senatora McCarthy'ego w USA. Zagrożenie sowieckiej agentury było realne. Co więcej, wiele oskarżeń komisji po latach się potwierdziło. Ale sposób działania wywołał wręcz histerię, przypominał polowanie na czarownice. Z komisją lex Tusk będzie podobnie, ale ona nie wywoła takiego efektu, bo połowa Polaków w jej ustalenia nie uwierzy. Szkoda, że tak to wygląda, bo realne zbadanie rosyjskich wpływów w całej III RP, a przynajmniej w XXI wieku byłoby pożądane – podsumowuje nasz rozmówca.

Komisja lex Tusk. Największe kontrowersje po noweli prezydenta

Komisja badać ma czas między 2007 a 2022 rokiem. Wyraźnie zakres czasowy kojarzony jest z objęciem funkcji premiera przez Donalda Tuska. Pomija ważny czas z wcześniejszego okresu, w którym również wpływy rosyjskie należałoby zbadać

Komisja w formie po noweli prezydenta nie może nikogo ukarać. Może natomiast napiętnować. Dostarczyć wyborcom show w końcówce kampanii wyborczej. Doprowadzić do zaostrzenia sporu politycznego bez realnych konsekwencji.

Określenie wpływy rosyjskie kojarzy się jednoznacznie pejoratywnie, brakuje określenia, czym działanie pod wpływem rosyjskim jest.

Główne kontrowersje wersji sprzed nowelizacji prezydenta

W pierwotnym kształcie komisja miała prawo stosować bez wyroku sądu sankcje wobec osób uznanych za działające pod wpływem rosyjskim. Od cofnięcia dostępu do tajemnicy i pozwolenia na broń, po zakaz sprawowania funkcji publicznych. Ewidentnie mogło to prowadzić do wyeliminowania przeciwników politycznych.


W komisji przed zmianami prezydenta mogli zasiadać obecni posłowie. A więc czynni politycy, których większość stanowiły osoby wskazane przez partię rządzącą.

Maks

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj99 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (99)

Inne tematy w dziale Polityka