W najnowszym odcinku "Resetu" autorzy ujawniają m.in., jak zapadła decyzja o zrzeczeniu się przez Polskę prawa do badania wypadku w Smoleńsku. Michał Rachoń i Sławomir Cenckiewicz opisują również tajemnicze awarie poprzedzające katastrofę.
Tajemnicze awarie
We wtorek Telewizja Polska wyemitowała kolejny odcinek serialu "Reset" pt. "Smoleńsk - oddane dowody".
"Michał Rachoń ujawnił, że w dniach poprzedzających katastrofę doszło do kilku niespodziewanych awarii. Na wojskowej części lotniska Okęcie nie funkcjonował system rejestracji wejść i wyjść, a w Ministerstwie Spraw Zagranicznych nie działały m.in. serwery pocztowe" - opisuje portal tvp.info.
W odcinku są też nagrania rozmów z Centrum Operacyjnego MSZ z dnia 10 kwietnia 2010 roku. Wynika z nich m.in., że pracownik CO MSZ ze względu na awarię nie mógł przesłać mailem ówczesnemu ministrowi Radosławowi Sikorskiemu listy pasażerów samolotu. Jest też fragment, gdy pracownik przekazał Sikorskiemu, że od szefa konsulatu i attache w Smoleńsku usłyszał, że "z wieży kontrolnej dostali informację - to było 15 minut temu zdarzenie - że prawdopodobnie samolot zaczepił o drzewa przy lądowaniu i spadł".
"O tym, że przyczyną katastrofy miało być uderzenie w drzewa samolotu polskich dyplomatów, poinformowali Rosjanie znajdujący się w wieży kontroli lotów w Smoleńsku, choć z samej wieży nie widać było miejsca zdarzenia" – mówił w odcinku Rachoń.
Oddanie śledztwa Rosjanom
Odcinek przywołuje też zapis spotkania ówczesnego premiera Donalda Tuska z rodzinami ofiar katastrofy. "Otrzymałem trzy informacje telefoniczne, następujące krótko po sobie, że jest katastrofa, bez żadnych szczegółów, że coś się stało tragicznego" - mówił Tusk, cytowany w zapisie.
Były premier - jak podkreśla portal - mówi dalej o tym, że w drodze z Sopotu do Warszawy rozmawiał z Władimirem Putinem i Dmitrijem Miedwiediewem. "W drodze do Warszawy w samochodzie doszło do pierwszego połączenia z Putinem, rozmowa była krótka, nie padły tam żadne sformułowania o charakterze organizacyjnym, prawnym. O takie, załóżmy przez chwilę, znaczy nie przesadzając z dobrą wolą, że wszyscy byli w szoku" - mówił Tusk.
"Tam pojawiło się w pytaniach, ta wątpliwość dotycząca efektu mojej pierwszej rozmowy z prezydentem Miedwiediewem, ponieważ jedna rozmowa po drugiej nastąpiła dość szybko. Tutaj zarówno z Putinem i Miedwiediewem pojawił się komunikat, że będziemy wspólnie prowadzić śledztwo" – dodał były premier. Według tvp.info wtedy mogła zapaść decyzja, że Polska nie będzie prowadziła samodzielnego śledztwa.
Małgorzata Wassermann krytykuje Tuska
Decyzje podjęte przez Donalda Tuska, tuż po katastrofie w Smoleńsku skomentowała w "Resecie" Małgorzata Wassermann, córka zmarłego w wypadku Zbigniewa Wassermanna.
– W sytuacji, w której wiemy, z jakim partnerem mamy do czynienia, co robi Donald Tusk, który nie jest sprawczy na żadnym etapie? To człowiek, który za ochłap dobrego słowa jest w stanie o nic się nie upominać, i tak się zachowywał – mówi.
Dodaje również, że Tusk powinien zachować się inaczej. – On powinien wtedy wykonać telefon do szefa NATO, mówiąc: 'Sytuacja jest taka: ginie nasz prezydent, my jesteśmy członkiem NATO, żadna ewentualność nie może być wykluczona, prosimy o wasze wsparcie – podkreśla Wassermann.
MP
Katastrofa w Smoleńsku. Fot. commons.wikimedia.org
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka