Data 24 lutego 2022 zapewne przejdzie do historii. To właśnie wtedy nastąpił bezpardonowy atak Rosji na Ukrainę, wywołując potężną zmienność na rynkach finansowych, niewidzianą od czasu upadku banku Lehman Brothers. Wojna, która tak naprawdę trwa cały czas, odcisnęła swoje piętno w każdym aspekcie, także tym dla przeciętnego mieszkańca strefy euro. Jak kurs euro zareagował na konflikt?
Początek problemów strefy euro
Przede wszystkim wybuch wojny sprawił, że znaczącej dynamiki nabrała inflacja, która momentami wymykała się spod kontroli. Owszem, ktoś powie, że nie tylko konflikt sprawił, że ceny na kontynencie europejskim zaczęły rosnąć. Początek tej niekorzystnej sytuacji dla wszystkich to przede wszystkim pandemia. Wtedy to EBC uruchomił olbrzymi dodruk pieniądza, aby nie pozwolić gospodarce wejść w stan recesji. Płynność, która niemalże zalała rynki, stała się przyczyną „obudzenia ze snu” inflacji.
Rozkwit inflacji i ceny w Europie
Sytuacja jednak nabrała niesamowitego rozpędu po wybuchu wojny na Ukrainie. Wtedy to w całej Europie wzrost cen przekraczał poziomy 10%. I wiadomym było, że powoli można mówić o wymknięciu się sytuacji spod kontroli. Trzeba powiedzieć, że to też kwestia zaniedbań w całej strefie i uzależniania się w ostatnich latach od Rosji szczególnie pod kątem energetycznym. Stało się to, czego bali się politycy od dawna, a więc, że partnerstwo z Moskwą jest trudne i nie zna się dnia ani godziny kiedy może nastąpić jego kres. Nikt nie spodziewał się jednak, że powodem zerwania relacji będzie atak na terytorium Ukrainy.
Strach przed ciężką zimą
Wszyscy bali się, że dla naszego kontynentu zabraknie ropy naftowej i gazu, czyli kluczowych surowców energetycznych. Skoro mowa o ograniczonej podaży, to nie mógł dziwić fakt, że ceny surowców poszybowały na niewidziane od dawna, a często rekordowe, poziomy. Nie da się w kilka dni zmienić dostawców, szczególnie tych surowców, których dostawa jest często uwarunkowana dużymi inwestycjami. Do tego powstałe napięcie nigdy nie sprzyja rozwojowi handlu. Europa zareagowała i wprowadziła szereg sankcji mających ukarać agresora, ale tym samym, nieco rykoszetem, zafundowała samej sobie wiele ograniczeń, choćby dla firm.
EUR/USD poniżej parytetu
Warto spojrzeć również na rynek FX, gdzie euro stanęło przed nie lada wyzwaniem. Bliskość konfliktu sprawiła, że wspólna waluta w relacji do dolara stanęłą pod dużą presją spadkową. Do tego USD jako waluta bezpieczna stała się łakomym kąskiem na ten trudny czas. Kolejna kwestia to dostępność surowców, gdzie Stany Zjednoczone są w zdecydowanej większości niezależne, podczas gdy strefa euro była uzależniona właśnie od Rosji. Efekt widoczny na notowaniach EUR/USD był szybki, spadek na koniec sierpnia poniżej poziomu parytetu. Tym samym dolar stał się droższy niż euro.
Kurs euro w stosunku do złotego
Nie do pozazdroszczenia była również sytuacja na parze EUR/PLN: https://internetowykantor.pl/kurs-euro/. Kurs euro skoczył po inwazji do poziomu 4,90, a analitycy bali się nawet, że zobaczymy okrągły poziom 5,00. Na aktywach ryzykownych była więc widoczna panika. Do tego sytuacja PLN była dodatkowa obarczona bliskością strefy konfliktu, co przekładało się na dodatkową presję. W tym miejscu warto powiedzieć, że taka sytuacja dla eksporterów czy importerów nie jest łatwa przy takiej zmienności euro do złotego. Ciągle też na horyzoncie brak wizji euro w naszym kraju, zważywszy na niechęć przede wszystkim polityków, ale też i społeczeństwa, będzie utrudniał handel.
Trudne decyzje bankierów
Wpływ wybuchu wojny na finanse czuć do dzisiaj. Banki centralne zostały postawione w stan działania i musiały szybko reagować, podnosząc stopy procentowe w gospodarkach, aby zatrzymać presję inflacyjną. W tym miejscu warto powiedzieć, że jedne zrobiły to szybciej (Fed), inne wolniej, choćby RPP czy EBC. To również miało znaczenie dla notowań euro, gdzie widzimy proces odrabiania strat przez wspólną walutę w relacji choćby do dolara amerykańskiego – tutaj zbliżamy się do poziomu 1,10.
To nie koniec
Podsumowując, wpływ wojny w Ukrainie czujemy w każdym aspekcie życia i tak naprawdę, choćby wpływ wyższych stóp procentowych, poczujemy za kilka miesięcy. Najgorsze, że nie mówimy o sytuacji zakończonej, bo konflikt trwa nadal i ciągle jest nierozstrzygnięty. Europa, jak i cały świat, przyzwyczaił się do niego, co nie znaczy, że jest spokojnie. Doniesienia z frontu i trudne do przewidzenia decyzje podejmowane na Kremlu pokazują, że czekają nas niespokojne miesiące. Ukraina często jest nazywana spichlerzem naszego kontynentu, co oznacza, że braki żywnościowe będziemy odczuwać jeszcze długo. Podobnie jak w przypadku Rosji z surowcami energetycznymi, transformacja i zmiana dostawców zajmie Europie lata.