Były premier i lider SLD Leszek Miller ostro skomentował kondycję lewicowej części sceny politycznej w Polsce. Stwierdził, że nie zagłosuje na swoich dawnych kolegów. Nazwał też parlamentarzystki Lewicy "paprotkami", a Włodzimierza Czarzastego "ogrodnikiem". Europoseł odniósł się też do idei przeprowadzenia referendum w dniu wyborów.
Leszek Miller: Nie zagłosuję na Lewicę
Polityk był gościem telewizji TVN24. W obszernym wywiadzie europoseł pytany był m.in. o polityczną sytuację w Polsce. Stwierdził on, że odsunięcie PiS od władzy powinno być priorytetem dla wszystkich opozycyjnych ugrupowań. Stwierdził też, że z powodu braku jednej listy zagłosuje na największe ugrupowanie antyrządowe - Platformę Obywatelską.
- Powiem pani wprost, że ja po raz pierwszy w życiu nie będę głosował na Lewicę, tylko będę głosował na polityka Koalicji Obywatelskiej. Właśnie z uwagi na to, żeby przyłączyć się do tej grupy, która powiększa szanse tej partii w wygraniu wyborów - powiedział zaskoczonej dziennikarce polityk.
Europoseł ostro o dawnych kolegach. Nazwał też posłanki "paprotkami"
Ale kwestia pokonania PiS nie jest chyba jedynym powodem, dla którego Miller nie zagłosuję na Lewicę. Nie jest tajemnicą, że byłemu premierowi nie jest po drodze z Włodzimierzem Czarzastym, który zlikwidował jego ukochane SLD i wcielił dawną partię do projektu Lewicy. Europoseł nie przepada też za polityczkami związanymi z partią Razem i dawnym ugrupowaniem "Wiosna" Roberta Biedronia.
- (Nie zagłosuję też - red.) także dlatego, że w sposób haniebny rozwiązano partię, w której byłem wiele lat i teraz patrzę na rozmaite sztuczki, które są robione, np. pani Biejat jest przesunięta z Sejmu do Senatu, żeby nie zagrażać pani posłance Żukowskiej, pani Kotula ze Szczecina jest przesunięta do Gdańska, pani Dziemianowicz-Bąk z Wrocławia jest przesunięta do Gdyni. Wielki ogrodnik przesuwa te paprotki i ustawia je tam, gdzie sobie wyobraża, że jest ich miejsce i to się dzieje w sytuacji, w której słyszymy wielkie słowa o równości kobiet i mężczyzn, o traktowaniu podmiotowo kobiet i tak dalej, i tak dalej. (…) Robione to jest tylko dlatego, żeby zwolnić miejsce w jednym przypadku dla pana Śmiszka, w drugim przypadku dla pani Anny Marii Żukowskiej, w trzecim dla pana Wieczorka, żeby zwolnić miejsca, bo to są ludzie, którzy podobają się wielkiemu ogrodnikowi - mówił były szef SLD.
Miller ma plan na rządowe referendum
Były premier został też zapytany o kwestię organizowanego przez rząd referendum, którego przeprowadzenie planowane jest na dzień wyborów 15 października. Na karcie do głosowania znajdzie się aż kilka pytań. Leszek Miller w stanowczy sposób przedstawił swoje stanowisko na temat "poszerzonych" wyborów.
- Ja już dokładnie wiem, co zrobię, kiedy pani czy pan z komisji wyborczej będzie chciał mi wręczyć kartę do referendum. Odpowiem: "proszę mi tej karty nie dawać, bo ja jej nie wezmę. I proszę w spisie wyborców odnotować, albo ja sam to zrobię, że nie biorę udziału w referendum" - tłumaczył.
Miller stwierdził też, że opozycja powinna zbojkotować wybory. Jego zdaniem, gdyby idea tego referendum została skompromitowana i w głosowaniu nie wzięłaby udział połowa uprawnionych, to "byłoby to wielkie zwycięstwo nad PiS.
- Uważam, że opozycja powinna wezwać wszystkich obywateli Rzeczpospolitej do tego, żeby nie brać udziału w referendum, bo ono wtedy nie będzie stanowiące. Żeby było stanowiące, to trzeba przejść przez 50 procent frekwencji. I gdyby ta frekwencja była mniejsza, to byłoby wielkie zwycięstwo nad PiS-em. PiS wszystko zrobi, żeby osiągnąć te 50 procent. A my, opozycja, wszystko zrobimy, żeby nie było 50 procent - powiedział gość "Faktów po Faktach".
MB
Źródło zdjęcia: Poseł do Parlamentu Europejskiego Leszek Miller. Fot. Facebook.com
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka