Posłanka Beata Maciejewska zostanie usunięta z listy wyborczej Nowej Lewicy. To pokłosie afery - parlamentarzystka została nagrana przez byłego współpracownika. Nagrania posiada kilka osób w partii. Na taśmach Maciejewska miała dopuszczać się mobbingu i łamać prawa pracownicze. W maju Lewica zawiesiła ją w prawach członka formacji, a teraz kieruje sprawę do prokuratury - opisuje kulisy sprawy "Gazeta Wyborcza".
Afera w Lewicy. Nagrano skandaliczne zachowanie Maciejewskiej
"Gazeta Wyborcza" twierdzi, że na nagraniach, które posiada kilka ważnych osób w partii nagrano nieakceptowalne postępowanie posłanki. Miała ona źle wypowiadać o współpracownikach, mobbingować ich i naruszać prawa pracownicze. Parlamentarzystka miała też obrażać jednego z liderów Lewicy, Włodzimierza Czarzastego.
Istnienie taśm potwierdzają politycy z ugrupowania Maciejewskiej. Przyznają też, że jej zawieszenie jest wynikiem jej postępowania, które zostało nagrane.
- Mogę potwierdzić, że posłanka Maciejewska została zawieszona w maju, po tym jak kierownictwo partii dowiedziało się o tych nagraniach - mówi nam Marek Kacprzak, rzecznik Nowej Lewicy. Sprawa była na tyle poważna, że złożono doniesienie do prokuratury.
"Wyborcza" dodaje, że Nowa Lewica skierowała sprawę do wyjaśnienia prokuraturze i oddała do sądu partyjnego. Postępowanie przed organem partyjnym trwa i jeszcze się nie zakończyło. "Trudno powiedzieć, czy zakończy się przed ostatecznym ułożeniem list wyborczych" - czytamy w tekście.
Posłanka zostanie usunięta z list wyborczych? Nieoficjalne ustalenia
Nieoficjalnie wiadomo, że na skutek skandalu, Maciejewska może stracić pierwsze miejsce na liście Lewicy w Gdańsku. Posłanka startowała z "jedynki" tego okręgu w poprzednich wyborach. Dziennikarze "Wyborczej" ustalili nieoficjalnie, że do startu z pierwszego miejsca w nadbałtyckim mieście przymierzana jest posłanka Katarzyna Kotula, która w 2019 roku startowała ze Szczecina.
Posłanka się tłumaczy. "Nie ma mowy o mobbingu"
Maciejewska zabrała głos w sprawie skandalu z jej udziałem. W rozmowie z gazetą stwierdziła, że "padła ofiarą szantażu". Mężczyzna, który ją nagrywał miał "grozić, że udostępni nagrania Telewizji Polskiej".
- Na tych nagraniach są moje prywatne rozmowy z pracownikiem biura o innych osobach. (...) Nagrania pochodzą sprzed ponad dwóch lat, kiedy mieliśmy na lewicy trudny czas łączenia się dwóch partii: SLD i Wiosny. To był czas niełatwych rozmów, rywalizacji frakcyjnej i na prywatnych spotkaniach mówiło się różne rzeczy. Owszem, wypowiadam się tam krytycznie o różnych osobach z partii czy naszego środowiska, opowiadam, jak mi się z niektórymi ludźmi nie najlepiej współpracuje, także z naszego biura, ale nie ma mowy o mobbingu! Nie sądziłam, że dyrektor mojego biura poselskiego może mnie nagrywać podczas codziennej pracy. Z tym pracownikiem rozstałam się już dwa lata temu w zgodzie. Nawet zorganizowaliśmy mu imprezę pożegnalną - stwierdziła Maciejewska.
Parlamentarzystka twierdzi też, że nagrania zostały zmanipulowane. - Jest tam na przykład taki fragment rozmowy, w którym mówię, że moja fundacja Przestrzenie Dialogu przez piętnaście lat nie była zarejestrowana w ZUS-ie, bo nie mieliśmy umów-zleceń i nie musieliśmy odprowadzać składek do ZUS. (...) Zostało to jednak tak nagrane, że można wywnioskować, że moja fundacja przez piętnaście lat nie płaciła podatków, co jest nieprawdą. Wszystko można sprawdzić w urzędzie skarbowym.
MB
Źródło zdjęcia: Posłanka Lewicy Beata Maciejewska. Fot. Twitter
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka