August Agbola Browne ps. „Ali” Polsce przysłużył się o wiele bardziej, niż ci, co byli mocni w mowie, a jak przyszło co do czego, to uciekali. Jego postać jest najlepszym dowodem na to, że Polakiem może być każdy, bez względu na kolor skóry i pochodzenie – mówi Jarosław „Jarema” Dubiel z fundacji Wolność i Pokój.
Jak co roku Fundacja Wolność i Poków upamiętnia Augusta Agbola Browna, ps. „Ali”, czarnoskórego żołnierza Powstania Warszawskiego. W tym roku te uroczystości wyglądają trochę inaczej. Co przygotowaliście?
Jarosław „Jarema” Dubiel: Niewiele przygotowaliśmy. Celebracja w tym roku jest przygotowana przez diasporę nigeryjską, będą przyjaciele z innych krajów afrykańskich. Fundacja Wolność i Pokój jest partnerem tego wydarzenia. Oni zresztą spotykali się co roku o 12.00, my przed godziną „W”. W tym roku zdecydowaliśmy to połączyć.
O 12.00 upamiętnienie przy pomniku „Alego” na pasażu Wiecha, potem koncert. Ale też to staraniem fundacji Wolność i Pokój w roku 2019 pomnik w ogóle stanął. Jak to się stało, że zajęliście się upamiętnieniem Alego?
Pewną inspiracją były wypowiedzi rozmaitych organizacji nacjonalistycznych, które zaczęły głosić chore hasła, że Polakiem może być tylko biały. Chcieliśmy więc przypomnieć, że to nie kolor skóry, a serce decyduje o tym, kto jest dobrym Polakiem. I „Ali” przysłużył się Polsce znacznie bardziej niż ci, co byli mocni w mowie, ale jak przychodziło co do czego, to uciekali.
Kim był August Agbola Browne ps. „Ali”?
„Ali” urodził się w 1895 roku w Nigerii. Był muzykiem jazzowym, najpewniej bardzo dobrym, bo w okresie międzywojennym grał w najlepszych warszawskich klubach. Jak sam przyznawał walczył w kampanii wrześniowej, później walczył w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie, gdy w PRL muzyka jazzowa była na cenzurowanym wyjechał do Londynu, gdzie zmarł. Podjęliśmy staranie o budowę pomnika w Polsce.
I były tu pewne trudności – na przykład Zarząd Zieleni oczekiwał opinii konserwatora zabytków, a konserwator zabytków Zarządu Zieleni. Ostatecznie udało się postawić pomnik przy Pasażu Wiecha w centrum Warszawy, przy ulicy Złotej. W tym roku głównym organizatorem uroczystości jest diaspora nigeryjska.
„Ali” był jedynym czarnoskórym powstańcem, ale nie był jedynym nie etnicznie polskim bojownikiem o niepodległość. Wystarczy wspomnieć o chociażby czarnoskórym ordynansie Tadeusza Kościuszki. Z kolei w Bitwie Warszawskiej organizatorem eskadry lotniczej był Amerykanin, późniejszy producent hitu "King Kong". Prawda o tym przebija się jednak trochę słabo?
Zawsze powtarzam, że o polskości decyduje nie etniczne urodzenie, kolor skóry, ale serce i oddanie sprawie niepodległości. Rasizm i szowinizm są zresztą sprzeczne z polską kulturą. Książę Jabłonowski nie miał problemów z uwagi na inny kolor skóry, podobnie u siebie czuł się tu „Ali”. Ale też, żeby być uczciwym, nie wszystkie środowiska narodowe są szowinistyczne. Kilka lat temu odwiedziliśmy grób „Alego” w Londynie.
Był on mocno zaniedbany, zniszczony. Po roku okazało się, że został odnowiony. Pracowały nad tym właśnie środowiska narodowe związane z Marianem Kowalskim. To bardzo ważne, bo pokazuje, że nie wolno też szufladkować środowisk narodowych, nie wszystkie głoszą obłędne hasła o białej rasie. A sama postać „Alego” jest najlepszym dowodem na to, że Polakiem może być każdy, bez względu na kolor skóry i pochodzenie.
Fot. Wikipedia/Salon24
Inne tematy w dziale Kultura