Następny etap będzie taki, że panowie już nie będą na siebie tylko wrzeszczeć. Oni będą się bić przed kamerami. To jest logiczna konsekwencja zachowań takich jak przerywanie konferencji, wszczynanie awantury. W końcu komuś puszczą nerwy i jeden polityk drugiego uderzy. To jest straszliwy upadek klasy politycznej. Na poziomie nie tylko umysłowym, ale i na poziomie kultury osobistej – mówi Salonowi 24 prof. Antoni Dudek, politolog i historyk, UKSW.
Ostatnio głośno o wystąpieniach polskich polityków, głównie obozu rządzącego. Wiceminister Jacek Ozdoba przerywa konferencję Koalicji Obywatelskiej, Janusz Kowalski przekrzykuje się z Michałem Kołodziejczakiem. To nowa jakość na naszej scenie politycznej?
Prof. Antoni Dudek: Jest to w jakimś sensie nowa jakość, bo takiego nagromadzenia przychodzenia na konferencje polityczne konkurencji i ich zakłócania do tej pory nie było. W przeszłości zdarzały się jakieś pojedyncze incydenty, ale mam wrażenie, że teraz nasilenie tego jest znacznie większe.
To oczywiście nie jest pozytywne zjawisko, obawiam się, że doprowadzi nas do kolejnego etapu. Bo jeśli to będzie się nasilać, to następny etap będzie taki, że panowie już nie będą na siebie tylko wrzeszczeć. Oni będą się bić przed kamerami.
Sceny takie, jak bójki polityków były pokazywane w Polsce jako jakieś dzikie zachowania, folklor. Pan uważa, że i u nas dojdzie do takich rzeczy?
To jest logiczna konsekwencja zachowań takich jak przerywanie konferencji, wszczynanie awantury. Szczególnie, że już ostatnio niedużo brakowało. No i w którymś momencie komuś puszczą nerwy i jeden polityk drugiego uderzy. Wtedy będziemy takie rzeczy obserwować. To oczywiście nie jest niczym nowym na świecie, takie rzeczy się zdarzały w różnych krajach. Widzieliśmy bijących się polityków w parlamencie i poza parlamentem. Zresztą u nas też się kiedyś bili pod Sejmem pijani posłowie Samoobrony. Ale powiedzmy sobie szczerze, to jest straszliwy upadek klasy politycznej. I w pewnym sensie potwierdza się to, co od dawna się mówi o jej upadku intelektualnym. Teraz mamy też upadek na poziomie nie tylko umysłowym, ale i na poziomie kultury osobistej.
Ale czy ciągła awantura, ewentualne bójki, nie sprawią, że wyborcy odsuną się od tych polityków? Są głosy, że Janusz Kowalski czy Jacek Ozdoba szkodzą PiS.
No, ich zachowanie jest żałosne, ale najbardziej smutne jest to, że są wyborcy, którzy to akceptują. I wydaje mi się, że Janusz Kowalski i Jacek Ozdoba będą „ozdobami” Sejmu kolejnej kadencji. Raczej nie sądzę, żeby ich wyborcy ukarali niewybraniem na posłów.
Myślę zresztą, że oni właśnie po to to robią. Grają na przebicie się do mediów. Z tej masy kandydatów, którzy coś tam gadają i to się zlewa w jedną wielką masę, rzekę słów, oni prezentują coś nowego. Po prostu wrzeszczą na siebie. Janusz Kowalski z liderem AgroUnii Michałem Kołodziejczakiem urządzili sobie na przykład wspólny wrzask, który którego przekrzyczy. Mówiąc krótko, jest to po prostu droga donikąd.
Pan krytykował już wcześniej takie zachowania, przypominając, że ich prekursorem był Janusz Palikot, i że to polityka robiona przez happening. Tymczasem w przeszłości bywały ważne i udane happeningi, które miały na celu zwrócenie uwagi na coś ważnego. Czy zwykłe wrzaski i szarpanie się można nazwać happeningiem?
Tak jak w teatrze: są dobre lub bardzo dobre spektakle, są i spektakle bardzo złe, tak samo happeningi bywają dobre i wartościowe, oraz happeningi złe. I zgadzam się, że to, co robi Kowalski żadnym sensownym happeningiem nie jest. Ale generalnie uważam, że happening to nie jest narzędzie dla polityków.
(Na zdjęciu: Skutkiem zachowań takich jak Kowalskiego i Ozdoby będą bójki w Sejmie? Fot. Twitter/PAP/Radek Pietruszka)
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka