Myślę, że większość amerykańskiego społeczeństwa traktuje doniesienia o „obcych” jako element zabawy. UFO to jest po prostu dobrze się sprzedający biznes. I to on jest tutaj najważniejszy – mówi Salonowi 24 Grzegorz Długi, prawnik, dyplomata, były konsul RP w Chicago i Waszyngtonie.
Ostatnio w USA odżył temat UFO i rzekomych kontaktów z cywilizacjami pozaziemskimi. Nośny od lat, ale jak dotąd zajmowały się nim rozmaite środowiska wierzące w teorie spiskowe, mało kto traktował to poważnie. Teraz są wypowiedzi z Pentagonu, armii, że wojskowi widzieli na własne oczy niezidentyfikowane obiekty. Że rząd ukrywa prawdę, a kontaktuje się z obcymi. Czy wtedy, kiedy był Pan konsulem w Stanach Zjednoczonych, był to temat dominujący i jaki jest stosunek amerykańskiego społeczeństwa do tej kwestii?
Grzegorz Długi: Oczywiście, wszyscy zdajemy sobie sprawę, że jest okres letni. I wbrew pozorom to ma znaczenie, bo Stany Zjednoczone znajdują się, podobnie jak Polska, na półkuli północnej. Więc, podobnie jak u nas w lipcu i sierpniu, mamy lato, w styczniu zimę - odwrotnie niż na półkuli południowej. I siłą rzeczy latem rozmaite sensacyjne wiadomości trafiają na podatny bardzo grunt.
Natomiast nie ma jednej odpowiedzi, jaki jest stosunek społeczeństwa amerykańskiego do tego typu doniesień. Pamiętać należy, że Stany Zjednoczone są ogromnym krajem z ogromną liczbą mieszkańców, do tego bardzo zróżnicowanych. Stany Zjednoczone są największym zagłębiem nauki na świecie. Ale też chyba największym zagłębiem „świrów”. Więc różne środowiska mają odmienne zdania na różne tematy. Środowiska te muszą żyć obok siebie. I jak na razie, mimo różnic, wychodzi im to całkiem dobrze.
Z tym, że dopóki był to temat niszowych, sensacyjnych wydawnictw i twórców filmowych, można było wzruszyć ramionami. Teraz pojawiły się jednak wypowiedzi ludzi z Pentagonu, siłą rzeczy wiele osób pyta – o kurczę, może jest coś na rzeczy?
Podchodząc do tematu już całkiem poważnie, trzeba wziąć pod uwagę, że Stany Zjednoczone są krajem, który szczególnie w ostatnim czasie miał duży problem z utrzymaniem poufności, tajemnicy i tak dalej. Zdarzyło się, że wyciekły nawet najważniejsze informacje dla państwa. Sądzę więc, że gdyby faktycznie były jakieś relacje, kontakt na linii rząd Stanów Zjednoczonych i obce cywilizacje, ba, gdyby była tylko wiarygodna wiedza na temat obcych cywilizacji, ich istnienia, to informacje te, dużo bardziej konkretne, wyciekłyby do mediów i to bardzo dawno.
Tego nie ma. Są jakieś niedopowiedzenia, utrzymane w aurze tajemniczości. I to sprzyja niektórym mediom, szukającym sensacji dziennikarzom, pisarzom SF, ale też rozmaitym wróżbitom. To jest po prostu dobrze się sprzedający biznes. I to on jest tutaj najważniejszy. I, żeby była jasność – ja nie jestem wrogiem podawania tego typu sensacyjnych doniesień. Wręcz przeciwnie, świetnie się nimi bawię. I myślę, że większość społeczeństwa traktuje to właśnie jako taki element zabawy. To trochę jak amerykańskie zapasy. Walka współczesnych gladiatorów, wyglądająca na bardzo niebezpieczną. Wydaje się, że dwaj faceci walczą straszliwie, ale tak naprawdę krzywdy sobie nie robią. To, który wygra jest dawno uzgodnione. Tu chodzi nie o wygraną, ale efekt wizualny poszczególnych chwytów, show. I tak samo jest w kwestii UFO.
Czyli to wszystko uważa Pan za zabawę i igrzyska dla gawiedzi?
To jest przede wszystkim zabawa, choć niektóre media, paranaukowcy, artyści, mają przy okazji świetne źródło dochodu. Odbiorcy tego wszystkiego też mają zabawę, ale też jest to dla nich element pewnej tęsknoty za tym, abyśmy nie byli sami we Wszechświecie, aby coś się działo, zdarzyło coś nadzwyczajnego. Jest tu też element niebezpieczny – przecież mamy wiele sekt, parareligii, które zwodzą w ten sposób ludzi.
Faktycznie, były sekty, których członkowie popełniali samobójstwa w oczekiwaniu na przybyszów z kosmosu. Ale patrząc tak całkiem poważnie na doniesienia o Obcych – biorąc pod uwagę ogrom Wszechświata, nie byłoby dziwne, gdyby okazało się, że gdzieś są jakieś formy życia. Ale mogą to być np. bakterie bądź rośliny. Niekoniecznie super rozwinięte cywilizacje?
Ja myślę, że każdy rozsądnie myślący człowiek zdaje sobie sprawę, że mogą istnieć inne formy życia we Wszechświecie, co wynika chociażby z uniwersalnych rachunków prawdopodobieństwa. Przy takim ogromie Wszechświata dziwne by było, gdyby inne formy życia nie istniały. Natomiast to, na jakim znajdują się poziomie rozwoju, czy i kiedy się z nimi uda nam spotkać, nawiązać kontakt, albo czy one już nas widzą, a my ich nie, czy może są to formy bardziej prymitywne - nie wiemy. Ale proszę zauważyć, że na świecie nikt nie stroni od tego tematu. Nie zależy to od polityki.
W USA pieniądze federalne są wydawane na monitorowanie kosmosu, skanowanie go właśnie w poszukiwaniu śladów innych form życia, nawet innych cywilizacji. I to jest działanie rozsądne, bo jeżeli założymy, że życie pozaziemskie może istnieć, to powinniśmy go poszukać. Ale pieniądze publiczne na ten cel są wydawane w wielu krajach, akurat nie w Polsce, ale najbogatsze państwa finansują rozmaite programy, których celem jest właśnie nawiązanie kontaktu, bądź odkrycie śladów życia. Ale wiara w opowieści, że gdzieś przeleciał talerz czy spodek, albo kosmici kogoś porwali, by robić eksperymenty, to jednak uroki letniego czasu i tzw. sezonu ogórkowego.
Czasem pojawiają się jednak informacje, że gdzieś przeleciał niezidentyfikowany obiekt, ktoś coś widział. O balonach, które pojawiły się nad USA też mówiono, że to kosmici, a to najpewniej infrastruktura szpiegowska. Często te sensacyjne doniesienia dotyczą bliskiego sąsiedztwa poligonów wojskowych. Czy może być tak, że te przypadki niezidentyfikowanych obiektów etc. to po prostu testy jakichś nowoczesnych broni?
To zależy – pamiętajmy że broń w USA produkują prywatne firmy. Wobec tego niekoniecznie testy broni muszą być na obiektach wojskowych, choć w rejonie poligonów mogą się one znaleźć. Ale pamiętajmy też, że wiele tych rzekomych spotkań z UFO to są relacje jakoby kosmici kogoś porwali i – o dziwo - przeprowadzali na nim eksperymenty. W stanach południowych i zachodnich często są to eksperymenty seksualne.
Mamy tu odwieczną skłonność ludzi do fantazjowania. Co nie zmienia faktu, że czasem jakieś urządzenie wojskowe poleci nie tam, gdzie trzeba, a ludzie wezmą to za zjawisko pozaziemskie. Jednak przede wszystkim, pomijając realne badania naukowców i też realne oraz groźne działania np. sekt, w zdecydowanej większości chodzi o show, zabawę, gonienie króliczka, które jest przyjemnością samą w sobie. A dla mediów, czy artystów to świetne źródło dochodów. Z kolei dla nas, jeśli podejdziemy do tego z dystansem, fajna zabawa - która umila oczekiwanie na faktyczny kontakt z „obcymi”.
Inne tematy w dziale Technologie