"Nie przyszło mi do głowy, że policja może zachować się opresyjnie" - powiedziała psychiatra, która zgłosiła służbom, że pani Joanny z Krakowa może stanowić zagrożenie dla samej siebie. Lekarka udzieliła obszernego wywiadu "Gazecie Wyborczej". Tłumaczy na jego łamach, że jest zawiedziona postawą policji.
UWAGA! Jeśli jesteś w kryzysie, depresji, masz problemy, skontaktuj się z osobami, które mogą pomóc. Możesz to zrobić np. dzwoniąc na bezpłatny numer 116 123.
Dramat pani Joanny z Krakowa. Wzięła tabletkę poronną, osaczyła ją policja
Sprawę pani Joanna opisano w materiale “Faktów” TVN. Do dramatycznego zdarzenia doszło w jednym z krakowskich szpitali trzy miesiące temu.
Policjanci w trakcie badania mieli zacząć przesłuchiwać kobietę. – Rozebrałam się. Nie zdjęłam majtek, ponieważ wciąż jeszcze krwawiłam i było to dla mnie zbyt upokarzające, poniżające, i wtedy właśnie pękłam, wtedy wykrzyczałam im w twarz: "czego wy ode mnie chcecie?!" – opowiedziała kobieta w rozmowie z TVN24.
– Czterech mężczyzn pilnowało jednej, przestraszonej kobiety. Utworzyło kordon wokół pacjentki, utrudniało nam to pracę. Oni nie byli w stanie podać, dlaczego ta pacjentka jest przez nich zatrzymywana – relacjonował lekarz oddziału ratunkowego Szpitala Wojskowego, do którego trafiła pani Joanna.
Policjanci skonfiskowali kobiecie laptopa i telefon. Sąd stwierdził, że zabezpieczenie komórki odbyło się bezprawnie.
Psychiatra kobiety przerywa milczenie. Mówi o procedurach
Do lekarki, która wezwała służby do kobiety, udało się dotrzeć dziennikarzom "Gazety Wyborczej". Kobieta nie chciała ujawniać swoich personaliów. Wytłumaczyła jak to się stało, że postanowiła wezwać służby do pani Joanny.
– Wieczorem zobaczyłam, że mam dwa nieodebrane połączenia z nieznanego numeru na mój prywatny numer telefonu. Oddzwoniłam ok. godz. 20. Okazało się, że dzwoniła do mnie pani Joanna. Rozmawiałyśmy około godziny. Informacje, które mi przekazała o swoim stanie zdrowia, szersza wiedza o jej stanie oraz moje doświadczenie zawodowe, spowodowały, że uznałam, że istnieje zagrożenie dla jej zdrowia i bezpieczeństwa. Powiedziałam o tym pani Joannie i namawiałam, żeby zadzwoniła po pogotowie. Sama nie chciała tego zrobić. Powiedziałam jej, że w takim razie ja zadzwonię po karetkę. Pani Joanna nie sprzeciwiała się – czytamy w wywiadzie z psychiatrą.
Psychiatra stwierdziła następnie, że obecność patrolu policji w takiej sytuacji jest czymś normalnym.
– Takie są procedury, że w przypadku podejrzenia próby samobójczej na miejsce udaje się też policja, w razie gdyby np. pacjent się zabarykadował albo miał niebezpieczne narzędzia – powiedziała lekarka.
Lekarka o zachowaniu policji: Nie przyszło mi to do głowy
W dalszej części rozmowy psychiatra zdradziła, że jest zawiedziona postawą policjantów w tej sprawie. Tłumaczyła, że zazwyczaj ich asysta przy osobach w kryzysie wygląda zupełnie inaczej.
– Kiedy dzwoniłam w sprawie pani Joanny, nie przyszło mi do głowy, że policja może zachować się opresyjnie – zwierzyła się lekarka.
– W którymś momencie zresztą, dobrze to pamiętam, gdy padały kolejne pytania, kiedy pani Joanna wzięła tabletki, jakie, skąd, powiedziałam, że to nie jest teraz ważne, bo mamy pacjentkę z myślami samobójczymi (...). Dziś myślę, że nie zrozumiałam intencji policji. Moim celem była pomoc pacjentce, która w kryzysie do mnie zadzwoniła. Policja powinna się wycofać w sytuacji, gdy lekarze stwierdzą, że pacjentka nie stwarza zagrożenia, że nie ma potrzeby asysty. Z mojego doświadczenia tak zawsze było, a dlaczego teraz nie... – zastanawiała się kobieta.
Na koniec dodała, że "czuje złość" z powodu zaistniałej sytuacji. Nie miała świadomości, że - w jej opinii - policjantów bardziej zainteresuje aborcja od stanu kobiety, która mogła chcieć popełnić samobójstwo.
UWAGA! Jeśli jesteś w kryzysie, depresji, masz problemy, skontaktuj się z osobami, które mogą pomóc. Możesz to zrobić np. dzwoniąc na bezpłatny numer 116 123.
MB
Źródło zdjęcia: Pani Joanna opowiada swoją historię. Fot. TVN24
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo