Była policjantka, a obecnie posłanka klubu PSL-Koalicji Polskiej, Magdalena Sroka w rozmowie z redakcją Salon24.pl skomentowała sprawę pani Joanny z Krakowa. Przypomnijmy, że do kobiety, która zażyła pigułkę poronną wezwano policjantów, którzy skonfiskowali jej sprzęt elektroniczny i przeszukali w upokarzający sposób. - Wiemy, że doszło do przekroczenia uprawnień. W mojej ocenie zabrakło empatii - powiedziała naszemu dziennikarzowi polityk.
Posłanka i była policjantka o sprawie Joanny z Krakowa: Zabrakło empatii
O komentarz do głośnego wydarzenia, które miało miejsce w Krakowie poprosiliśmy posłankę sejmowego klubu Koalicji Polskiej Magdalenę Srokę, która w przeszłości była nadkomisarzem policji.
- Zawsze ciężko mówić o sprawie nie znając wszystkich szczegółów. Jako była oficer policji wiem, że ujawnienie wszystkich materiałów poszerzyłoby nasze widzenie w tej sprawie - zastrzega w rozmowie telefonicznej z portalem Salon24.pl polityk.
- Wiemy natomiast, że doszło do przekroczenia uprawnień - co z resztą potwierdził sąd, który orzekł, że zatrzymanie telefonu komórkowego było bezprawne - kontynuuje Sroka.
- Musimy popatrzeć na tą sprawę zdecydowanie szerzej. Pracowałam w policji 15 lat i byłam negocjatorem. Miałam doświadczenie z osobami, które targnęły się na swoje życie lub miały zamiar to zrobić. W mojej ocenie ewidentnie zabrakło empatii w stosunku do kobiety, wobec której nie było żadnych podstaw do postawienia zarzutów, wobec której nie było podstaw do traktowania jej w charakterze podejrzanej o popełnienie przestępstwa - wyjaśnia nam parlamentarzystka.
- To była osoba, która potrzebowała pomocy. W mojej ocenie funkcjonariusze tej pomocy nie udzielili właściwie. Czynności nie były ukierunkowane na pomoc. Dyżurny, który nie był na miejscu, a znał sprawę z relacji telefonicznych, wydaje polecenie o zabezpieczeniu sprzętu i wnikliwym przeszukaniu kobiety w szpitalu. Zupełnie jakbyśmy mieli do czynienia z przestępstwem ciężkiej kategorii - puentuje była policjantka.
Dramat kobiety w krakowskim szpitalu. Funkcjonariusze kazali się jej rozebrać i kucać
Sprawę pani Joanna opisano w materiale “Faktów” TVN. Do zdarzenia doszło w jednym z krakowskich szpitali trzy miesiące temu. Kobieta po zażyciu tabletki poronnej, gdyż ciąża zagrażała zdrowiu, udała się do placówki medycznej. Lekarka, w obawie o stan psychiczny pacjentki, wezwała policję.
Policjanci w trakcie badania zaczęli przesłuchiwać kobietę. – Rozebrałam się. Nie zdjęłam majtek, ponieważ wciąż jeszcze krwawiłam i było to dla mnie zbyt upokarzające, poniżające, i wtedy właśnie pękłam, wtedy wykrzyczałam im w twarz: "czego wy ode mnie chcecie?!" – opowiedziała kobieta w rozmowie z TVN24.
– Czterech mężczyzn pilnowało jednej, przestraszonej kobiety. Utworzyło kordon wokół pacjentki, utrudniało nam to pracę. Oni nie byli w stanie podać, dlaczego ta pacjentka jest przez nich zatrzymywana – relacjonował lekarz oddziału ratunkowego Szpitala Wojskowego, do którego trafiła pani Joanna.
Policjanci zabrali też telefon komórkowy kobiecie. Sąd orzekł, że takie działanie było bezpodstawne. Zgodził się natomiast na zabezpieczenie laptopa.
Komendant Główny Policji zabiera głos w sprawie Joanny. Przedstawił nagrania
- Ta dramatyczna sytuacja nie jest winą policji. Chciałbym też wyrazić ubolewanie, że ta konferencja w ogóle musi mieć miejsce - powiedział w czwartek na konferencji prasowej Komendant Główny Policji Jarosław Szymczyk.
Szef Policji na konferencji przedstawił nagranie połączenia z numerem 112, na który zadzwoniła lekarz psychiatra, informując, że jej pacjentka po zażyciu tabletki poronnej mówi, że popełni samobójstwo.
- Patrol policji zastał panią Joannę w złym stanie fizycznym i psychicznym. Ona sama powiedziała, że dokonała zakupu środków medycznych przez internet. W związku z tym padło pytanie, w jaki sposób kupiła te medykamenty. Pani Joanna nie chciała współpracować. Wskazała tylko laptopa za pomocą, którego to zrobiła. Zespół ratownictwa medycznego podjął decyzję o zabraniu pani Joanny do szpitala w celu zrobienia dalszych badań. Ratownicy medyczni sami poprosili, by policjanci pojechali z nimi - mówił komendant główny na konferencji prasowej.
- W związku z tym, że zachodziło istotne podejrzenie, że drogą internetową doszło do zakupu środków zagrażających zdrowiu i życiu człowieka, dyżurny podjął decyzję o zabezpieczeniu laptopa pani Joanny. Pani Joanna nie chciała go wydać. Policjanci wyjęli go z walizki, do której go schowała. Sporządzili protokół i poinformowali o tym panią Joannę - dodał Szymczyk.
Komendant zaznaczył, że "policjanci w żaden sposób nie przeszkadzali w wykonywaniu działań medycznych".
Mateusz Balcerek
Źródło zdjęcia: Posłanka Magdalena Sroka rozmawia przez telefon. Fot. PAP/Rafał Guz
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka