Madonna skończyła już pobyt w szpitalu i dochodzi teraz do zdrowia w swoim domu w Nowym Jorku. Na jaw wychodzą natomiast kulisy jej obecności na oddziale intensywnej terapii. Piosenkarka miała dostać wstrząsu septycznego, który w wielu przypadkach doprowadza do śmierci pacjenta. Kontrowersje budzi również lek, jaki przyjmowała.
Madonna w szpitalu. Odwołuje trasę koncertową
Amerykańska piosenkarka Madonna trafiła do szpitala w Nowym Jorku 24 czerwca z powodu ciężkiej infekcji bakteryjnej, która "doprowadziła do kilkudniowego pobytu na oddziale intensywnej terapii". Z tego też względu musiała przełożyć swoją światową trasę koncertową.
"Jej stan zdrowia się poprawia, ale pozostaje pod opieką medyczną (...). Czekamy na pełne wyzdrowienie" – pisał wówczas menedżer piosenkarki Guy Oseary.
Amerykański portal plotkarski "pagesix.com" pisał bez podania źródła informacji, że Madonna została znaleziona nieprzytomna w swym nowojorskim mieszkaniu i trafiła do szpital, gdzie przez co najmniej jedną noc była poddana intubacji.
"Cichy zabójca" mógł doprowadzić do śmierci Madonny
Na jaw wychodzą nowe fakty z pobytu piosenkarki w szpitalu.
"Daily Mail" podaje, że Madonna doznała wstrząsu septycznego, czyli najpoważniejszego i często prowadzącego do śmierci pacjenta powikłania sepsy. Choroba nazywana jest również "cichym zabójcą", ponieważ łatwo pomylić ją z mniej poważnymi schorzeniami.
Kontrowersje budzi również lek Narcan, który miała przyjmować artystka. Zwykle stosuje się go w celu odwrócenia skutków przedawkowania opioidów. Portal jezebel.com uważa, że ktoś pomylił wstrząs septyczny z przedawkowaniem.
MP
(Madonna ciężko chorowała. Fot. commons.wikimedia.org)
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Rozmaitości