Zastanawia, dlaczego ktoś, kto przez lata był wojewodą w innym województwie, teraz ma zostać kandydatem na prezydenta Warszawy. Moim zdaniem Prawo i Sprawiedliwość po prostu potwornie się zakręciło w swoich wszystkich manewrach – mówi Salonowi 24 prof. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Pojawiły się doniesienia, że PiS zdecydował, iż do walki o prezydenturę Warszawy wystawi obecnego wojewodę mazowieckiego, a do niedawna łódzkiego, Tobiasza Bocheńskiego. Urzędnik ten od jakiegoś czasu często wchodził w mocną polemikę z prezydentem Rafałem Trzaskowskim. Są też dyskusje o szansach, ale też sugestie, że jeśli na przykład nieznacznie przegra po walce prezydenturę w Warszawie, rok później może zostać wyznaczony na kandydata PiS na prezydenta RP. To jest realny scenariusz?
Prof. Jarosław Flis: Przede wszystkim do wyborów prezydenckich w 2025 roku zostało jeszcze dużo czasu. Wcześniej wiele rzeczy się wydarzy, więc wróżenie na temat tego, kto z jakiej partii wystartuje na prezydenta RP jest pisaniem patykiem po wodzie. Nie mam pojęcia, czy to scenariusz realny. Ale jeśli rzeczywiście taki pomysł wśród liderów partii rządzącej się pojawił, to nie jest on z ich punktu widzenia najszczęśliwszy.
Dlaczego? Skojarzenia z Andrzejem Dudą nasuwają się same. Młody, nieopatrzony. W dodatku Andrzej Duda był niedoszłym prezydentem Krakowa, tu będzie niedoszły prezydent Warszawy. A a poza tym po starciu z najpewniejszym kandydatem PO na prezydenta RP, czyli Rafałem Trzaskowskim. Można to przedstawiać w ten sposób, że wybory samorządowe będą pierwszym starciem, prezydenckie dogrywką.
Przede wszystkim, po wyborach na prezydenta Krakowa Andrzej Duda wygrywał wybory – został posłem, eurodeputowanym. Działał w znacznie szerszej skali, niż lokalna. Poza tym, niedoszły prezydent Warszawy, a niedoszły prezydent Krakowa, odbierany będzie zupełnie inaczej. Nie przypadkiem kiedyś piosenka „Nie przenoście nam stolicy do Krakowa” była przebojem w całym kraju, puszczanym we wszystkich rozgłośniach radiowych. Moim zdaniem, pomysł, żeby promować kogoś, kto przegra w Warszawie jako kandydata PiS-u na prezydenta, byłby zupełnie chybiony. Jeśli rzecz jasna miałby się potwierdzić.
Tobiasz Bocheński jako wojewoda mazowiecki wchodzi w polemiki z Rafałem Trzaskowskim. Jednak nie jest z Warszawy, kilka lat był wojewodą łódzkim. Konstantego Radziwiłła w Warszawie zastąpił w kwietniu tego roku. I teraz według mediów może zapaść na Nowogrodzkiej decyzja, że to właśnie on wystartuje w wyborach prezydenta stolicy. A funkcja wojewody zapewne może mu w tym pomóc?
W tym względzie w ogóle dziwi, dlaczego ktoś, kto przez lata był wojewodą w innym województwie, teraz ma zostać kandydatem na prezydenta Warszawy. Powiem szczerze, że pewnych pomysłów partii rządzącej kompletnie nie rozumiem. Sytuacja wygląda w ten sposób, że Prawo i Sprawiedliwość po prostu potwornie się zakręciło w swoich wszystkich manewrach, pogubiło się po drodze i wykonuje dziwne i mało przemyślane ruchy. Ale też powtórzę, nie wiemy, czy taki scenariusz w ogóle jest realny. Dziś prognozowanie kampanii samorządowej 2024, a tym bardziej prezydenckiej 2025 roku, na kilka miesięcy przed przed wyborami parlamentarnymi 2023 jest wróżeniem z fusów.
MP
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka