Msza św. w Parośli. Obchody 80. rocznicy rzezi wołyńskiej
Msza św. w Parośli jest częścią trzydniowych obchodów 80. rocznicy rzezi wołyńskiej, które rozpoczęły się w piątek od polsko-ukraińskiej liturgii Słowa w archikatedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie.
Wieś Parośla Pierwsza: Świadek okrutnej zbrodni
"Jesteśmy przynagleni do podjęcia niezwykle trudnego tematu przebaczenia i pojednania polsko-ukraińskiego"
Jak zastrzegł, Jezus w swoim nauczaniu wielokrotnie wzywał do „hojności serca względem bliźnich, którzy wobec nas zawinili”. – Wzorem Ojca niebieskiego Chrystus i nam każe przebaczać nie trzy ani nawet siedem razy, ale siedemdziesiąt siedem razy, czyli zawsze. W życiu bowiem nie wszystko można rozwiązać za pomocą sprawiedliwości – powiedział abp Gądecki.
Jak zauważył, „osoby dążące do pokonania w sobie poczucia krzywdy często mylą przebaczenie z pojednaniem, tymczasem są to dwa różne, choć ściśle ze sobą połączone doświadczenia”.
Abp Gądecki: Przebaczenie poprzedza pojednanie
– Przebaczenie ma charakter doświadczenia osobistego i wewnętrznego. Jest osobistą decyzją odpuszczenia „naszym winowajcom” wszystkich ich przewinień i grzechów popełnionych wobec nas. Dokonuje się ono w głębi serca i nie zależy od osoby bliźniego. (...) Można obdarzyć przebaczeniem „naszego winowajcę” także wtedy, gdy nie poczuwa się on jeszcze do odpowiedzialności za wyrządzone zło i trwa wobec nas w postawie nieżyczliwości, niechęci czy wrogości – wyjaśnił.
Przebaczenie - mówił abp Gądecki - poprzedza pojednanie, stanowiąc konieczny warunek prawdziwej jedności i zgody między ludźmi.
"Strony konfliktu winny najpierw uznać swoją własną odpowiedzialność"
Abp Gądecki podkreślił, że „aby pojednanie mogło być prawdziwe, strony konfliktu winny najpierw uznać swoją własną odpowiedzialność”. – Pojednanie może być budowane tylko w prawdzie i sprawiedliwości. Szczere uznanie odpowiedzialności każdej ze stron - lub przynajmniej gotowość do jej szukania - jest konieczne do autentycznego pojednania. W pojednaniu nie można ukrywać wzajemnych krzywd – zaznaczył.
Dodał, że pojednanie powinno łączyć się z gotowością do naprawienia wyrządzonych krzywd w takim wymiarze, w jakim to jest możliwe. – Najczęściej konieczny jest kompromis obu stron połączony z postawą wzajemnego zrozumienia i wyjścia sobie naprzeciw – przyznał przewodniczący Episkopatu.
Abp Gądecki: Nie możemy licytować się na winy
Jednocześnie abp Gądecki przestrzegł, że „jeżeli drogę pojednania zaczęlibyśmy od wzajemnego licytowania się i wypominania win, to w wielu sytuacjach byłoby ono bardzo trudne albo wręcz niemożliwe do osiągnięcia”.
– Jeśli będziemy mówili przede wszystkim o rozliczaniu, możemy jeszcze pogłębić nasze wzajemne wrogości - zamiast je zmniejszać - i zaprzepaścić samą sprawę pojednania. Jeżeli z kolei będziemy mówili przede wszystkim o tym, żeby sobie wzajemnie przebaczyć, ryzykujemy nieautentyczność takiego nazbyt pospiesznego pojednania. Powtarzam, konieczne jest jedno i drugie. Zło musi być rozliczone, ciałom niesprawiedliwie zamordowanych należy oddać szacunek i złożyć je do grobów; cała prawda o dokonanych zbrodniach powinna być nazwana i uznana – zastrzegł.
Podkreślił, że „wzniecanie dawnych nacjonalizmów i niechęci byłoby działaniem przeciwko chrześcijańskiej tożsamości; byłoby również rażącym anachronizmem, niegodnym obu wielkich narodów”.
– Polska i Ukraina - ziemie, które od długich wieków znają ewangeliczne orędzie i dały niezliczone świadectwa świętości tylu swoich córek i synów - muszą wreszcie powiedzieć sobie nawzajem „udzielamy przebaczenia i prosimy o nie” – stwierdził.
Abp Gądecki: Zwracam się do prezydentów Ukrainy i Polski
– Zwracam się na koniec do prezydentów Ukrainy i Polski oraz do władz parlamentarnych obu narodów o zgodę na godne pochówki wszystkich ofiar ludobójstwa, poprzedzone ekshumacjami ciał pomordowanych, aby ich rodziny mogły wreszcie zapalić znicz i pomodlić się nad tymi wielce pouczającymi dla naszej przyszłości grobami – zaapelował.
Mord w Parośli - tragiczna historia
Masowego mordu w Parośli dokonano 9 lutego 1943 roku, kilka tygodni po podjęciu decyzji o rozpoczęciu mobilizacji sił UPA. Oddział Hryhorija Perehijniaka wszedł do Parośli, przedstawiając się jako oddział partyzantki sowieckiej. Mieszkańców przekonano, by położyli się na podłodze w swoich domach i pozwolili się związać. Dzięki temu mieliby uniknąć podejrzenia i zemsty Niemców za goszczenie i karmienie partyzantów. Związanych Polaków zamordowano siekierami, nie oszczędzając kobiet i dzieci. Z rzezi ocalało 12 rannych osób. Najmłodsza ofiara miała kilkanaście miesięcy.
Wieś nie została spalona, lecz pozostała opustoszała do lipca 1943 roku. Dopiero wówczas podpalono ją wraz z innymi polskimi miejscowościami. Dziś Paroślę porasta las. Jedynym śladem są prostokątne pagórki w miejscach dawnych zabudowań.
Po odejściu z Parośli oddział Perehijniaka zamordował 15 Polaków w Toptach. Planował również atak na pobliski Wydymer, ale z uderzenia zrezygnowano z powodu nieprzybycia innego oddziału UPA.
Zamordowani zostali pochowani w zbiorowej mogile. Na kurhanie masowej mogiły w 1974 roku miejscowy Ukrainiec Anton Kowalczuk wzniósł pamiątkowy krzyż z informacją, że zbrodni dokonali jego rodacy. Po odzyskaniu niepodległości przez Ukrainę obok krzyża ustawiono tablicę, na której wymieniono nazwiska wymordowanych rodzin.
„Za nimi trudy, za nimi męka... Tym co na zawsze odeszli – Pamięć Święta” – głosi upamiętniający ich napis.
Odpowiedzialny za zbrodnię Perehijniak zginął 22 lutego 1943 roku w Wysocku na Wołyniu w starciu z Niemcami.
„Krwawa niedziela” jest szczytowym momentem rzezi wołyńskiej
80 lat temu, 11 i 12 lipca 1943 roku, Ukraińska Powstańcza Armia (UPA) dokonała skoordynowanego ataku na około 150 miejscowości zamieszkałych przez Polaków w powiatach włodzimierskim, horochowskim, kowelskim i łuckim dawnego województwa wołyńskiego. Wykorzystano fakt gromadzenia się w niedzielę 11 lipca ludzi w kościołach. „Krwawa niedziela” jest uważana za szczytowy moment ludobójstwa dokonywanego przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943-45. W jego wyniku zginęło około 100 tys. Polaków.
Sprawcami ludobójstwa na Wołynia byli członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów - B (frakcja Bandery), podporządkowana jej UPA oraz zachęcona przez nich ludność ukraińska, będąca sąsiadami Polaków, często związanymi z nimi więzami krwi. Bezpośrednią odpowiedzialność za wydanie zbrodniczego rozkazu ponosi główny dowódca UPA Roman Szuchewycz. OUN-UPA nazywała swoje działania „antypolską akcją”, zmierzającą do uczynienia z Ukrainy obszaru zamieszkałego wyłącznie przez Ukraińców.
KW
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki. Fot. Twitter/EpiskopatNews
Czytaj dalej:
Komentarze
Pokaż komentarze (102)