Donald Tusk. Fot. PAP
Donald Tusk. Fot. PAP

Tusk nie chce przejąć władzy? Może mieć całkiem inny cel

Redakcja Redakcja Donald Tusk Obserwuj temat Obserwuj notkę 111
My do końca nie wiemy, jaki jest motyw Tuska. On dzisiaj oficjalnie deklaruje, że bardzo chce wrócić do władzy, że chce już jesienią zacząć PiS rozliczać. Ale to doświadczony polityk, on sobie zdaje sprawę, jak to będzie trudne przy permanentnym konflikcie z Dudą. Kto wie, czy tak naprawdę prawdziwym celem Tuska nie jest zdobycie dla Platformy bardzo silnej pozycji w następnym Sejmie, ale jednak ciągle opozycyjnej, która będzie ładowała w prawdopodobnie mniejszościowy i bardzo słaby rząd PiS-u. I razem z Konfederacją grała na ostateczne dobicie PiS-u – mówi Salonowi 24 prof. Antoni Dudek, historyk i politolog, UKSW.

Po ostatnich spotach Donalda Tuska, w których wytyka partii rządzącej, że nie chce relokacji uchodźców a sprowadza muzułmanów, oceny są bardzo podzielone. Część komentatorów uważa, że Tusk bardzo sobie zaszkodzi, bo PiSu nie osłabi, a ścigając się z Konfederacją traci lewicowych wyborców. Inni twierdzą, że to jest bardzo dobry i przemyślany ruch lidera PO. Z jednej strony wyborcom PiS wytrąca argument, dezorientuje ich. Z drugiej strony daje pole dla Lewicy, która jest bardziej życzliwa imigrantom i może pozyskiwać głosy swojej grupy. A były premier wie doskonale, że bez Lewicy i Trzeciej Drogi w Sejmie przejęcie władzy będzie trudne. Kto ma rację?

Prof. Antoni Dudek: Bliżej mi do tego drugiego poglądu. Przy czym ja bym Tuska nie podejrzewał o to, że on chce wzmocnić lewicę, bo u niego nie ma w moim zdaniem takich uczuć. Gdyby chciał lewicę czy Trzecią Drogę wzmocnić, zrobiłby to wcześniej. Tusk natomiast doszedł do wniosku, że nie może oddawać pola Kaczyńskiemu i że tam gdzie Kaczyński próbuje atakować, lider PO wychodzi z kontrą. Jak PiS zaczął z socjalem, to Tusk podjął licytację socjalną na choćby kredyty mieszkaniowe czy spór o to, kiedy waloryzować 500+. Kaczyński liczył, że jak w 2015 roku postraszy zalewem imigrantów, to teraz to Tusk zaczyna pokazywać, że on tu też będzie bronił Polski przed zalewem i to nie PiS broni, tylko on będzie bronił. Myślę, że on pójdzie dalej tą drogą.

Jakie atuty Tusk może chcieć PiS-owi wytrącać?

Ja już napisałem taki tekst, gdzie prognozuję, że kolejnym uderzeniem będzie kwestia rosyjska. Tak jak PiS usiłował Tuska uderzyć i to ciągle jeszcze teoretycznie ma mieć miejsce, komisją do spraw wpływów rosyjskich, za chwilę się spodziewam potężnego uderzenia Tuska skierowanego przeciwko Macierewiczowi i różnym innym ludziom generalnie z PiS-u, którzy byli oskarżani o związki z Rosjanami. Wypomniane zostaną spółki handlujące węglem itd.  Więc myślę, że to będzie kolejne uderzenie. A dalej kto wie czy Tusk nawet nie pójdzie jeszcze dalej.


Były premier może bowiem wykonać ruch najzabawniejszy, ale logiczny. Może oskarżyć PiS o to, że niby tu jest taki antyniemiecki, domaga się reparacji,  a w rzeczywistości gospodarczo pod rządami PiS-u Polska została uzależniona od Niemiec znacznie bardziej niż była wcześniej. To się też da pewnymi statystykami udowodnić. No i na koniec można też oskarżyć PiS  o nadmierne uzależnienie od Amerykanów, PiS-owców. Czyli mówiąc krótko można bić tam, gdzie PiS uważa, że posiada jakieś atuty. A tu nagle wychodzi Tusk i mówi,  nie nie to wcale nie jest wasz atut, to jest wasza słabość, ja to udowodnię.

To brzmi fajnie z punktu widzenia komentatorów. Ale czy to przyniesie efekt polityczny?  

To oczywiście strategia bardzo ryzykowna. Bo może zwyciężyć narracja, że Tusk zwariował z tej wściekłości itd. Ale w tym  działaniu jest pewna logika, w tym szaleństwie metoda. No i zobaczymy jak się to skończy. To czego nie wiemy i tego nikt nie wie to czy ta przewrotność się okaże skuteczna, czy nie. To pokażą sondaże w najbliższych tygodniach.

Wróćmy więc do wątku Lewicy i Trzeciej Drogi. Do niedawna dominowała po stronie opozycji narracja, że należy budować za wszelką cenę jedną listę. A Lewica i szczególnie PSL z Hołownią byli atakowani. Teraz pojawia się narracja, choćby ostatni tekst Jakuba Bierzyńskiego, który wspierał Wiosnę Roberta Biedronia, że to od losów tych mniejszych partii może zależeć wygrana opozycji. Że Lewica powinna  grać o swój tożsamościowy elektorat, PO być główną siłą, Trzecia Droga  zawalczyć o wahających się wyborców PiS. To realny scenariusz?

Moim zdaniem będzie to bardzo trudne, bo zwolennicy takiej cichej współpracy mają rację co do pewnego projektu teoretycznego. Zaletą trzech list jest możliwość grania na więcej niż jednym fortepianie. Tylko, że żeby to się nie zamieniało w kakofonię, trzeba uzgodnić partytury.  Kto jak gra i w jakim tempie, jaką melodię. Tymczasem ja nie widzę cienia koordynacji między liderami opozycji. Raczej widzę właśnie kopanie się pod stołem i w związku z tym oni niczego nie są w stanie uzgodnić.


Nie będą w stanie uzgodnić taktyki wyborczej, skoro nie byli w stanie porozumieć się w sprawie znacznie prostszych rzeczy. Symbolem tego będzie zawsze Marsz 4 czerwca. To była wielka szansa nie tylko na sukces osobisty Tuska, który i tak go miał, ale na pokazanie, że gdyby im tam wszystkim udzielono głosu w jakiś przemyślany sposób wspólnie obok Tuska, to byłby sygnał, że ci ludzie idą na różnych listach, ale są zdolni do stworzenia wspólnego rządu. Tymczasem tego sygnału nie było. Nie chcą go ani mniejsi gracze, ani sam Donald Tusk.

Uważa, że całkowicie zmarginalizuje mniejszych graczy, a potem i tak wygra wybory?  

On może kalkulować, że w sumie jak oni padną, to może ja nie wrócę do władzy, ale za to opozycja będzie już całkowicie zdominowana przez Platformę Obywatelską. Bo to jest trochę tak, że my do końca nie wiemy, jaki jest motyw Tuska. On dzisiaj oficjalnie deklaruje, że bardzo chce wrócić do władzy, że chce już jesienią zacząć PiS rozliczać. Ale to doświadczony polityk, on sobie zdaje sprawę, jak to będzie trudne przy permanentnym konflikcie z Dudą. Więc kto wie, czy tak naprawdę prawdziwym celem Tuska nie jest zdobycie dla Platformy bardzo silnej pozycji w następnym Sejmie, ale jednak ciągle opozycyjnej, która będzie ładowała w prawdopodobnie mniejszościowy i bardzo slaby rząd PiS-u. Nie bardzo wierzę w taką klasyczną koalicję Konfederacji z PiS-em. Sądzę raczej, że Konfederacja w trzecim kroku konstytucyjnym umożliwi powstanie mniejszościowego rządu PiSu. A potem w ciągu następnego półtora roku i PO i Konfederacja będą grać na uruchomienie do wyborów prezydenckich takiej dynamiki, w której obie te formacje mogłyby walczyć o pełnię władzy, ostateczne dobicie PiS-u.

PiS ma wciąż silne struktury, finansowanie, nawet porażka nie musi oznaczać jakiejś dekompozycji?

Popuśćmy wodzę fantazji i wybiegnijmy dalej w przyszłość. Wyobraźmy sobie, że przez te półtora roku PiS-owi idzie coraz gorzej, choć ciągle ma rząd mniejszościowy. I, że w wyborach prezydenckich w drugiej turze spotyka się na przykład Sławomir Mentzen z Rafałem Trzaskowskim. To byłby właśnie koniec PiS-u. Nie wejście kogoś z tej partii do drugiej tury byłoby katastrofą. Na placu zostałyby PO i Konfederacja. To by zdemolowało dotychczasowy układ polityczny. Więc wie pan, jeśli się patrzy trochę dalej, a nie tylko na to, co będzie tej jesieni, to ta układanka o co komu chodzi już nie jest taka oczywista.

Donald Tusk. Fot. PAP

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj111 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (111)

Inne tematy w dziale Polityka