Odpowiadają za zbrodnie wojenne i przestępstwa. Ale niewykluczone, że teraz przyjmą właśnie narrację o humanitarnych wojownikach, którzy zbuntowali się przeciwko mordowaniu cywilów – mówi prof. dr hab. pułkownik Jarosław Wołejszo, dyrektor Instytutu Badań o Bezpieczeństwie Akademii Kaliskiej.
Wciąż ogromne emocje budzi sprawa marszu na Moskwę Jewgienija Prigożyna. Są różne interpretacje tego, co się stało. Najbardziej przerażająca mówi, że cały bunt wagnerowców był ustawką. A u Łukaszenki Prigożyn się zbuntuje, przejmie kontrolę nad głowicami, wystrzeli jakąś w Ukrainę bądź Rzeszów, po czym rosyjska propaganda będzie to przedstawiać jako ruch zbuntowanego watażki, z którym oni przecież nie mają nic wspólnego. Brzmi niewiarygodnie, ale takie wpisy pojawiły się w mediach społecznościowych. Jest coś na rzeczy, czy to histeria i inspirowane przez Moskwę teorie spiskowe, które należy odrzucić?
Prof. płk. dr hab. Jarosław Wołejszo: Całkiem nie możemy tego wykluczać, bez wątpienia analitycy muszą brać pod uwagę i taki bardzo sensacyjny scenariusz. Jednakże jest on bardzo mało realny. Oczywiście strona rosyjska będzie nas teraz straszyć bronią jądrową. Będzie to robił sam Putin, bo biorąc pod uwagę rozwój sytuacji, tylko to jemu pozostało. Chodzi zarówno o to, co się dzieje na froncie czy w polityce wewnętrznej, osłabienie jego pozycji itd. Sądzę, że straszenie „buntem Prigożyna” i użyciem przez niego broni przeciwko może nie Polsce, ale Ukrainie może się odbywać i to będzie straszenie na polecenie Rosji. Ale do użycia broni jądrowej przez stronę rosyjską nie dojdzie nawet w tym scenariuszu, w którym broń będzie komuś przekazana i ktoś niby samowolnie jej użyje. To mało realne, natomiast jak najbardziej realny jest scenariusz straszenia tego typu atakiem.
Jednak skoro sytuacja Rosji jest tak trudna, dlaczego Putin w desperacji nie mógłby użyć broni jądrowej?
Na problem spojrzeć trzeba szerzej, w skali globalnej. Z ostatnich doniesień medialnych wiemy, że strona chińska jednak udostępniła Rosji amunicję konwencjonalną, co oznacza, że zgodzili się wspierać potencjał militarny tego kraju, ale na pewno nie jest w ich interesie użycie przez kogokolwiek broni jądrowej. Sądzę, że powiedzieli „tak” na amunicję konwencjonalną, ale na broń nuklearną na pewno się nie zdecydują. Destabilizacja jądrowa nie jest w interesie Chin, zatem ewentualne uderzenie jądrowe z Białorusi wydaje mi się niemożliwe.
Zakładając, że bunt wagnerowców był prawdziwy, to otwarte staje się pytanie co dalej z tą grupą bandytów-najemników. Oni odegrali istotną rolę podczas akcji w Afryce i podczas wojny w Syrii. Czy w takim razie, czy ta grupa po prostu przestanie teraz istnieć?
Proszę zwrócić uwagę, że podczas akcji w Północnej Afryce, Syrii i w innych miejscach prowadzili oni akcje po stronie zwycięskiej, mieli powodzenie. Obecnie sytuacja się całkiem odwróciła, oni biorą udział w wojnie rosyjsko-ukraińskiej jako najemnicy i teraz strona ukraińska zaczyna wygrywać. Myślę, że oni teraz przede wszystkim się boją, że po zakończeniu tego konfliktu zbrojnego mogą być po prostu przez organa międzynarodowe podciągnięci do odpowiedzialności. Proszę zwrócić uwagę, że do buntu doszło w chwili, gdy Grupa Wagnera nagle oświadczyła, że nie pozwoli na strzelanie w kierunku ludności cywilnej wykonała tam uderzenie na wojska rosyjskie, potem zaczął się marsz na Moskwę.
Nie można więc wykluczyć, że ten cały bunt był jakąś formą dodania sobie argumentów do obrony przed Trybunałem Międzynarodowym, żeby utrzymywać, że są najemnikami, a cywili - jak przyszło co do czego - bronili. Oczywiście wiemy z wcześniejszych doniesień, że żadnej humanitarnej wojny wagnerowcy nie prowadzili. Odpowiadają za zbrodnie wojenne i przestępstwa. Ale niewykluczone, że teraz przyjmą właśnie narrację o humanitarnych wojownikach, którzy zbuntowali się przeciwko mordowaniu cywilów.
Grupa Wagnera jest istotna też w tym sensie, że wielu ekspertów twierdziło, że to przyszłość wojskowości. To znaczy, że często bardzo brutalne grupy najemników będą wynajmowane przez państwa do rozmaitych działań zamiast regularnych armii.
W historii mieliśmy już rozmaite grupy najemników, ale to nie nigdy nie jest armia zawodowa czy z poboru danego kraju. Oni walczą za pieniądze i równie dobrze może się okazać, że po krótkim czasie będą walczyć po przeciwnej stronie. Grupa Wagnera oficjalnie ma przejść na Białoruś, tam powstają prawdopodobnie dla nich koszary, gdzie mogą dalej szkolić swoich żołnierzy. Nie można wykluczyć, że teraz ludzie Prigożyna mogą stanowić wsparcie dla sił białoruskich, sprzyjających Łukaszence. Bo jeśli upadnie Putin, pozycja Łukaszenki na Białorusi mocno osłabnie. Ale i na odwrót – ewentualny bunt białoruskiej armii i obalenie dyktatora, przewrót na Białorusi byłby kolejnym ciosem w Putina.
Jak dziś wygląda sytuacja na froncie – są sprzeczne opinie na temat postępów ukraińskiej kontrofensywy.
Oczywiście muszę zastrzec, że nie dysponujemy tajną wiedzą, raportami służb wywiadowczych (rozpoznawczych) itp. Z tego, co widzimy, strona ukraińska powolutku wypycha Rosjan z terytorium Ukrainy i to jest chyba cel nadrzędny, który sobie założyli. Na ten moment Ukraińcy mają taktyczną przewagę na określonych kierunkach, ale musimy sobie zdawać sprawę, że teraz to oni prowadzą operację zaczepną. Jest to o wiele trudniejsze niż wcześniejsza operacja obronna – bo zawsze łatwiej terenu bronić, niż go zdobywać. Za sukces strony ukraińskiej należy uznać zdobycie i utrzymanie przyczółku na lewym brzegu Dniepru, co pozwoli kontynuować operację zaczepną prawdopodobnie na kierunku Mariupola, a to pozwoli stronie ukraińskiej przeciąć zgrupowanie strony rosyjskiej.
Ile czasu może potrwać to wypychanie Rosjan z terytorium Ukrainy?
Myślę, że nie możemy liczyć na szybkie zakończenie walk. Podejrzewam, że potrwa to mniej więcej do końca roku. To jest operacja, jeszcze raz przypomnę, zaczepna, nie obronna. Ukraińcy posuwają się po 2-3 km do przodu i wypychają stronę rosyjską. Oczywiście ta obrona na wysokości Dniepru była przygotowana wcześniej, bo były i zapory, pola minowe, inżynieryjna rozbudowa terenu, więc ten etap do pokonania jest trudniejszy. Jeśli tu Ukraińcy przełamią linię przeciwnika, Rosjanie nie będą mieli czasu na tak mocne rozbudowanie ochrony terenu, żeby powstrzymywać atak.
Na pewno wysadzenie tamy elektrowni wodnej mocno spowolniło tę operację zaczepną, bo jednak ta woda się rozlała, miesiąc, dwa trzeba poczekać, żeby to wyschło, bo inaczej ciężki sprzęt wojskowy tam nie wjedzie. Wciąż realne jest zagrożenie związane z elektrownią atomową, gdyby tam doszło do jakiegoś nieszczęścia, miałoby to katastrofalne skutki, zbliżone do Czarnobyla.
Rozmawiał Przemysław Harczuk
(Zdjęcie: W Rosji można kupić maski przedstawiające wszystkie główne postaci niedoszłego "marszu na Moskwę", fot. PAP/EPA/ANATOLY MALTSEV)
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo