Brak reformy systemu emerytalnego będzie mieć fatalne skutki uważa rzecznik MŚP Fot. Pixabay
Brak reformy systemu emerytalnego będzie mieć fatalne skutki uważa rzecznik MŚP Fot. Pixabay

Będzie wielki problem, komornik u rodzin. O co chodzi?

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 42
- Najwyższy czas usiąść do stołu i przedyskutować zmiany systemu emerytalnego. Pójść w kierunku europejskim, ustalić jak w innych krajach składkę proporcjonalną do dochodu, żeby zabierała jakąś część tego dochodu a nie cały, jak jest w przypadku części przedsiębiorców. Bardzo się dziwię, że tej refleksji nie ma. Bo sytuacja, w której małe firmy, tworzące w Polsce bazę rozwojową, zaczną się zamykać lub przechodzić do szarej strefy, na pewno nie będzie korzystna dla naszej gospodarki – mówi Salonowi 24 Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców.

Ostatnio rozmawialiśmy o akcji zbierania podpisów w sprawie dobrowolnego ZUS, przyjęcia modelu niemieckiego. Czyli takiego, w którym przedsiębiorca sam by decydował, czy chce, czy nie chce płacić składkę na ZUS. Dlaczego komitet, który zbierał podpisy wycofał się z projektu?

Adam Abramowicz:
Komitet po prostu nie zebrał wystarczającej liczby podpisów. Zainteresowanie było spore – wniosek poparło kilkadziesiąt tysięcy osób, ale powinno być, według ustawy, sto tysięcy. W związku z tym nie można było dalej formalnie procedować projektu. To nie znaczy, że sprawa jest zakończona. Z tego co wiem, znaleźli się posłowie, którzy ten projekt przejęli jako własny, podpisali się pod nim i w tej chwili jest już procedowany w Sejmie. Nawet został wysłany przez Kancelarię Sejmu do mnie jako rzecznika, do opiniowania.



A dlaczego nie udało się zebrać stu tysięcy podpisów, skoro projekt dotyczy milionów drobnych przedsiębiorców?

Z prostej przyczyny: dziś zebranie podpisów na drukach papierowych dla nikogo nie jest łatwe, przyczyny są bardzo różne np. ludzie boją się podawać pesele. Niezebranie podpisów jest też dowodem na to, że środowisko przedsiębiorców w Polsce jest, niestety, bardzo słabo zintegrowane.

Składka emerytalna i zdrowotna, umownie nazywana składką ZUS, jest dla tych drobnych przedsiębiorców dużym wyzwaniem. W przyszłym roku pójdzie w górę, proporcjonalnie do płacy minimalnej. I media opozycyjne specjalnie tej podwyżki nie krytykują, prorządowe są zachwycone. Tylko branżowe wspominają, że dla przedsiębiorców podwyżki płac nie muszą być dobrą wiadomością. Czy te obawy są uzasadnione i jak będzie wyglądał przyszły rok, po wejściu w życie tych podwyżek?

W tej chwili to jest największy problem, w którym zgłaszają się przedsiębiorcy. Na wszystkich spotkaniach, na które jeżdżę, w większości maili i telefonów rozmówcy poruszają właśnie temat wzrostu kosztów wywołanych zapowiadanym podwyższeniem płacy minimalnej do 4200 zł. Ta mechanizm działa w ten sposób, że to nie jest tylko podwyżka dla tych najniżej zarabiających, tylko dla wszystkich pracowników w firmie.

Wiadomo, że jeżeli ktoś pracuje na bardziej odpowiedzialnym stanowisku i wymagającym więcej umiejętności, więcej pracy, to po takiej podwyżce przychodzi do szefa i mówi, że nie może zarabiać tyle samo, co ten, który pracuje na mniej odpowiedzialnym stanowisku, na którym wymagana jest mniejszy nakład pracy i mniejsza wiedza. W efekcie dla pracodawcy wszystkie koszty płacowe idą w górę.


Pamiętajmy, że patrząc na poszczególne powiaty, rozstrzał średnich wynagrodzeń jest olbrzymi. Są miejsca, gdzie średnia pensja wynosi nawet 12 tysięcy i są takie, gdzie nie przekracza 6 tysięcy złotych. Tam, gdzie ta średnia wynosi 12 tysięcy, podwyżka płacy minimalnej do 4200 zł. wielkich szkód nie spowoduje. Ale tam, gdzie będzie to 6 tysięcy, najniższa 4200 zł, nie ma żadnego sensu ekonomicznego. Przypomnę, że związki zawodowe dopominały się kiedyś, żeby płaca minimalna wynosiła połowę średniej. Teraz w skali kraju już tę połowę przekracza, a w powiatach, w których ta średnia jest niska, wyniesie prawie 80 proc. średniego wynagrodzenia. Spowoduje to ewidentne kłopoty wszystkich przedsiębiorców w tych rejonach. Będą kombinacje, przejścia do szarej strefy, zwolnienia z pracy itd. Każdy, kto chociaż trochę się zna na ekonomii, wie, że to tak działa.

No dobrze, ale tu mówi Pan o problemie firm małych i średnich ale takich, które są w stanie zatrudniać pracowników i muszą podnieść im pensje. Ale jest też duża grupa mikroprzedsiębiorców, ludzi prowadzących jednoosobową działalność. Ich czeka drastyczne podniesienie składki ZUS, która i teraz jest problemem, po zmianach może być problemem nie do udźwignięcia?

To jest oczywiście drugi bardzo szkodliwy efekt. Firmy jednoosobowe, które nie zatrudniają pracowników, a w Polsce jest ich bardzo dużo, liczyć je można w setkach tysięcy, będą miały kłopoty. Tu także efektem będzie przechodzenie do szarej strefy, likwidowanie działalności. Nawet rząd widzi, że coś tu jest nie tak, bo jednak odpowiedział na nasz apel o to, żeby przedłużyć działanie programu Mały ZUS Plus. To krok w dobrym kierunku, ale niewystarczający – osobiście apelowałem o to, żeby generalnie zdjąć ograniczenia związane z przychodem. Bo Mały ZUS Plus przysługuje przy nieprzekroczeniu 120 tysięcy rocznie przychodów. Tu należałoby zostawić wyłącznie kryterium dochodowe. Należałoby też zdjąć zasadę 3 lata na 5, w myśl której przedsiębiorca ma mały ZUS przez trzy lata w ciągu 5 lat, a potem musi płacić już normalną, wysoką składkę. To jest zupełnie bez sensu, bo jak kogoś nie stać na zapłacenie pełnej składki przez 3 lata, to i w czwartym roku nie będzie go stać. Ale pozytywne jest to, że rząd jednak zauważył problem, skoro przedłużył o rok działanie tego małego ZUS-u Plus.



Tylko odnieść można wrażenie, że to wszystko pudrowanie fatalnego systemu, łagodzenie jego negatywnych skutków. Podczas gdy system należałoby po prostu zmienić?

Czas najwyższy usiąść do stołu i przedyskutować zmiany tego systemu. Pójść w kierunku europejskim, ustalić jak w innych krajach składkę proporcjonalną do dochodu, żeby zabierała jakąś część tego dochodu a nie cały, jak jest w przypadku części przedsiębiorców.

Można pomyśleć o systemie angielskim, zbliżonym do KRUS w tej części najniższej dochodowej. A więc przy niższym dochodzie przedsiębiorca płaciłby niską składkę ryczałtową. W Anglii to 70 złotych miesięcznie. Powyżej, wchodziłby procent od dochodu, ale nie taki, który zabiłby przedsiębiorczość. Wreszcie, postulowany przez nas system niemiecki, który proponujemy dlatego, że jest najbardziej neutralny dla budżetu. Opiera się na dobrowolności. Bardzo się dziwię, że tej refleksji nie ma. Bo sytuacja, w której małe firmy, tworzące jednak w Polsce bazę rozwojową, zaczną się zamykać lub przechodzić do szarej strefy na pewno nie będzie korzystna dla naszej gospodarki.

Najlepszym rozwiązaniem z punktu widzenia przedsiębiorców, byłaby całkowita zmiana systemu, można dyskutować czy wybrać brytyjski, niemiecki, czy nowozelandzki, a więc zakładający emeryturę obywatelską. Ale czy dopóki tego nie ma, nie należałoby zabiegać o to, by przynajmniej do czasu reformy systemu uniezależnić wysokość składki emerytalnej od pensji minimalnej?

No, oczywiście, jeśli ma już zostać ryczałt, to wysokość składki nie może być uzależniona od prognozowanej średniej. Zwłaszcza, że – co trzeba podkreślić – ta prognozowana średnia dotyczy firm, które zatrudniają powyżej 10 pracowników. A średnia pensja w firmach zatrudniających poniżej 10 pracowników a średnia w dużej korporacji to dwie zupełnie różne rzeczywistości. Dwie różne rzeczywistości to także wspomniane powiaty o średniej pensji 10 tysięcy brutto i 5 tysięcy. Więc jeśli musi być najniższa krajowa, powinna być ona uzależniona od danego regionu.

Przeciwnicy takiego rozwiązania wskazują na jeden problem – niektórzy mogą wtedy rejestrować firmę w powiatach, gdzie dochody są inne?

Dlatego musi to być uzależnione nie od tego, gdzie firma jest zarejestrowana, ale od tego, gdzie ma swoją siedzibę. Jako rzecznik uczestniczę w spotkaniach Rady Dialogu Społecznego, tam te wszystkie tematy są przedstawiane. Działamy też w sferze medialnej, staramy się przybliżać te problemy opinii publicznej. Informować przedstawicieli rządu, rozmawiamy z Ministrem Rozwoju. Gdzie tylko mogę, podkreślam, że to trzeba jednak zmienić to myślenie. No i rząd chyba też to widzi, bo przedłużył Mały ZUS Plus. A ja sygnalizowałem, że jeśli tego nie zrobi, to coraz więcej ludzi w Polsce będzie miało ogromne kłopoty. Dziś 211 tysięcy polskich rodzin jest windykowanych przez ZUS za składki własne. Podkreślam: windykowanych, bo nie zadłużonych, których jest znacznie, ale to znacznie więcej.


I wszystko to dzieje się w sytuacji, gdy w 2013 roku była przeprowadzona ustawa abolicyjna. Wtedy te zaległości zostały wyzerowane. Minęło zaledwie 10 lat i 211 tysięcy rodzin ma komornika, poważne długi. Gdyby rząd nie przedłużył działania Małego ZUS Plus to ta liczba wzrastałaby w zastraszającym tempie. Ale i tak będzie rosnąć, choć wolniej. Ale po prostu nie wszyscy przedsiębiorcy z Małego ZUS Plus mogą skorzystać. Choćby ci, którzy mają większe przychody ale koszty spore, więc dochody wciąż będą niewystarczające.

Czeka nas w związku z tym ogromny problem społeczny. Za kilka lat możemy mieć już pół miliona rodzin zwindykowanych przez komornika. Jakiś kolejny rząd będzie musiał się tym zająć. Znów będzie abolicja. Zamiast działać w ten sposób, może po prostu zmieńmy wreszcie ten system.

Rozmawiał Przemysław Harczuk


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj42 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (42)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo