Czy to kolejna eksplozja rakiety wystrzelonej na Ukrainie na polskim terytorium? Wielu internautów tak myślało, gdy wczoraj w godzinach wieczornych przekazano, że w Wojsławicach pod Radomiem słychać było eksplozję. Na miejsce przyjechali policjanci.
Rakieta pod Bydgoszczą, która na szczęście nie była "uzbrojona" i nie eksplodowała w grudniu ub. roku, a także tragedia w Przewodowie, gdzie zginęło dwie osoby od pocisku przeciwrakietowego, nadlatującego z Ukrainy, wzmogła czujność mieszkańców w wielu rejonach kraju. Tym razem w niedzielny wieczór policja otrzymała niepokojące zgłoszenie o wybuchu w lesie w Wojsławicach pod Radomiem.
Zgłoszenie o wybuchu
- Ok. 21.30 do WCPR wpłynęło zgłoszenie od mieszkańców podradomskiej miejscowości o słyszanym huku dochodzącym z okolic pobliskiego lasu. Na miejsce skierowano policjantów, którzy zabezpieczyli miejsce i wspólnie z wojskiem wykonują czynności - przekazała mazowiecka policja.
Jak się okazuje, wybuch nie miał nic wspólnego z wojną, toczącą się na Ukrainie. - Wstępnie ustalono, że przyczyną huku mogła być detonacja przez nieustaloną osobę materiałów prawdopodobnie z okresu ll wojny światowej - podano w komunikacie policyjnym.
Ktoś zdetonował bombę
Głos w tej sprawie zabrał dziś też rzecznik rządu. - Wczoraj wieczorem odbyły się rozmowy premiera, prezydenta Andrzeja Dudy, ministra obrony narodowej, premiera Kaczyńskiego, ministra Kamińskiego. W takich sytuacjach reagujemy - zapewnił w RMF FM Piotr Mueller, pytany o eksplozję w Wojsławicach. - Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych sprawdziło - nie było żadnego obiektu, który by przelatywał w tym czasie - zapewnił.
- Najprawdopodobniej był to wybuch ładunku z czasów II wojny światowej. Ktoś odkopał ten ładunek i doprowadził do jego detonacji - wskazał Mueller.
Zdj. ilustracyjne
GW
Inne tematy w dziale Społeczeństwo