W związku z sobotnimi wydarzeniami w Rosji i buntem właściciela najemniczej Grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna prezydent Andrzej Duda zwołał pilną naradę w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Premier Mateusz Morawiecki zaznaczył, że mogą pojawić się napięcia na granicy z Białorusią. Zapowiedział, że uda się na wschodnią granicę.
Polska monitoruje sytuację w Rosji
Oddziały Grupy Wagnera szły na Moskwę, jednak w sobotę wieczorem Prigożyn oświadczył, że zarządza odwrót i kieruje żołnierzy do obozów polowych, by uniknąć rozlewu krwi. Władze w Mińsku twierdziły, że były pośrednikiem w rozmowach w sprawie gwarancji bezpieczeństwa dla najemników.
Prezydent Duda, po zakończeniu narady w BBN, powiedział na briefingu prasowym, że cały czas monitorowane jest sytuacja w Rosji. Podkreślił, iż od sobotniego poranka trwały konsultacje, zarówno w gronie kierownictwa państwa, jak i z sojusznikami Polski. - Wszystko wskazuje na to, że następuje deeskalacja w Rosji - przekazał prezydent Duda. Dodał, że podczas narady szczegółowe sprawozdania przedstawili szefowie wszystkich służb, głos zabrał także szef Sztabu Generalnego.
- Konkluzja na ten moment jest jednoznaczna (...) absolutnie nie ma żadnego w tej chwili podwyższonego zagrożenia dla Polski. Generalnie ta sytuacja nie wpływała i nie wpływa w ogóle na sytuację w naszym kraju. W istocie więc absolutnie uważamy, że jest to wewnętrzna sprawa Rosji - powiedział prezydent. - Taka jest nasza konkluzja i taka jest konkluzja wynikająca ze wszystkich tych informacji, które dzisiaj otrzymywaliśmy - wyjaśnił.
Nie ma niebezpieczeństwa dla Polski
Prezydent podkreślił, że przez cały dzień był w kontakcie z premierem, dzięki specjalnej linii. Zapewnił przy tym, że sytuacja w Rosji cały czas będzie monitorowana. - Niemniej nie zarządzamy żadnego podwyższenia stopnia gotowości naszych wojsk, czujność oczywiście jest cały czas zachowywana - podkreślił.
- Byliśmy przygotowani do tego, że będziemy podejmować decyzje, co do dalszych działań, ale wobec ewidentnej i widocznej deeskalacji tego, co dzieje się w tej chwili wewnętrznie w Rosji, żadnych wyjątkowych działań nie podejmujemy, albowiem nie ma na ten moment według informacji, które mamy, żadnego niebezpieczeństwa dla Polski – podkreślił.
Premier Morawiecki zauważył, że to, co się działo w sobotę w Rosji prowadziło do "bardzo ambiwalentnych wniosków". - Wnioski można było wyciągać bardzo różne z tego i dlatego z panem prezydentem i ze wszystkimi i służbami, z ministrami, ministrem obrony narodowej, ministrem spraw wewnętrznych i administracji, ministrem spraw zagranicznych byliśmy w stałym kontakcie celem monitorowania sytuacji, która miała miejsce i ma cały czas miejsce w Rosji - dodał.
Premier jedzie na wschodnią granicę
Mateusz Morawiecki podkreślił, że rozmawiał z wieloma europejskimi przywódcami m.in. kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem, prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, premierem Hiszpanii Pedro Sanchezem, premier Włoch Giorgią Meloni, a także szefami rządów państw regionu.
Szef rządu zaznaczył, że rozmowy które prowadził były "po to, aby na bieżąco wymieniać się informacjami, określać nasze wspólne rozumienie tej sytuacji i wspólną reakcję na to wszystko co miało miejsce i ma miejsce cały czas w Rosji". - Jest to wewnętrzna sprawa Rosji, ale tak jak pan prezydent powiedział, trzymamy cały czas rękę na pulsie. Nie uważamy żeby na tym etapie potrzebne było podnoszenie gotowości bojowej u nas tutaj w kraju, jesteśmy bezpieczni - dodał.
- Mogą pojawić się dodatkowe napięcia na granicy z Białorusią. Ja jutro udam się tam na granicę z Białorusią, ponieważ też nie do końca jasna jest rola prezydenta Łukaszenki w tym wszystkim. Analizowaliśmy to - powiedział Mateusz Morawiecki.
Premier wskazał ponadto, że sobotnia narada w BBN i wysłuchanie raportów służb specjalnych była po to, by "wyciągnąć z tego wnioski i budować scenariusze naszych potencjalnych reakcji na kolejne dni, które są oczywiście wypadkową tego wszystkiego co może się wydarzyć".
Krótko przed oświadczeniem Prigożyna o odwrocie, kancelaria Alaksandra Łukaszenki podała, że rozmawiał on z Prigożynem i ten zgodził się zatrzymać kolumnę najemników idącą na Moskwę. Łukaszenka prowadził te rozmowy w porozumieniu z Władimirem Putinem - oświadczył Mińsk. Jak informuje agencja Reutera, kancelaria Łukaszenki twierdzi, iż pośredniczył on w porozumieniu o wstrzymaniu marszu Grupy Wagnera w zamian za gwarancje bezpieczeństwa.
ja
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo