Od wielu lat, powtarzam, że szanuję każdego człowieka, ale mówię o Tusku polityku: Łgarz, nieszanujący żadnej godności drugiego człowieka. Każdy z nas jest albo dobry, albo podły, albo zły. Ja Tuska zaliczam do kategorii „podły”, bo ubliża drugiemu człowiekowi – mówi przewodniczący łódzkiej Solidarności Waldemar Krenc w wywiadzie dla Radia Łódź i Salonu 24.
Przewodniczący Łódzkiej Solidarności wybrany po raz kolejny na kolejną kadencję 2023-2028. Gratulujemy. Proszę powiedzieć, kiedy było najtrudniej?
Waldemar Krenc: Dziękuję bardzo. Myślę, że nie jest trudno wtedy, kiedy się jest młodym, kiedy jest siła, energia. Ale powiem szczerze, że najtrudniejsza chyba była ta kadencja, która minęła. To wynikało z tego, że kampania próbowała się przenieść przez konkurenta do mediów, ale ona we wszystkim podważała to, co przez całe życie robiłem i wierzyłem. I to było coś, co było nie do końca uczciwe. A ja znowu pewne rzeczy gdzieś zostawiam w sobie i przeżywam. Generalnie zawsze miałem zasadę taką, że każdy ma prawo kandydować, każdy ma prawo się ubiegać. Natomiast w tym wszystkim trzeba zachować pewien umiar. Jeżeli się prowadzi kampanię w związku, to ją róbmy w związku, a nie na zewnątrz. Ja miałem wielu wspaniałych konkurentów, chociażby Krzysztofa Frączaka, który też odtwarzał Solidarność, też był wiceprzewodniczącym czy Andrzeja Słowika. I ta kampania była wtedy bardzo, bardzo merytoryczna. Bo tu chodzi o to, czyj pomysł jest lepszy i jaki pomysł ludzie chcą kupić, komu chcą zaufać w realizacji.
Panie Przewodniczący, ale po co teraz właściwie są związki zawodowe? Bo Solidarność to oczywiście wszystkim nam kojarzy się z walką o wolność, kojarzy nam się z prawami pracowniczymi, no ale teraz właściwie rząd dba o prawa pracownicze. Czy wy jesteście jeszcze potrzebni? Uwaga, podchwytliwe pytanie.
Panie redaktorze, jest pan najbardziej charyzmatycznym dziennikarzem, jakiego znam od wielu lat. Ale gdyby było tak, jak Pan mówi, to nie byłoby tych sporów, konfliktów. My wtedy mamy łatwiej, kiedy druga strona traktuje nas jako partnerów, z którymi chce zawrzeć porozumienie. I czasami trzeba wymusić też to siłą. Przypomnę, że 17 listopada mieliśmy wyjść na ulicę. Wtedy te dwie rakiety spadły (tragedia w Przewodowie – red.). Była rzeczywiście konsternacja w kraju, co się dzieje. I generalnie bardzo mądra decyzja, że nie wychodzimy na ulicę. Ale też po drugiej stronie, po stronie premiera rządu była wola, żeby porozumieć się przy stole. I to porozumienie zostało podpisane 7 czerwca, gdzie prawa pracownicze zostały powiększone. Zadbano o tę część materialną, finansową, ale też prawa związkowców. My dzisiaj mamy sytuację taką, że mamy ochronę prawną jako działacze, a każda korporacja nas wyrzuca. I problem polega na tym, że w sądzie przywracamy człowieka po 7-8 latach. Chcieliśmy tego odwrócenia, dzisiaj to odwrócenie mamy. Ale jeżeli jest partner typu Tusk, który nazywał przewodniczącego Dudę pętakiem, to z takim człowiekiem walczymy na ulicy, bo to jest człowiek, który za nic ma...
Ja teraz pana zapytam o to, co się właśnie dzieje, bo dzisiaj (piątek, 23 br. - red.) ma się dużo dziać w związku z panem Donaldem Tuskiem. Donald Tusk zaczął pisać w mediach społecznościowych, że obawia się między innymi ludzi z Solidarności, którzy jadą, bo są ludźmi Kaczyńskiego i będą robili straszne burdy. Co pan w ogóle sądzi o Tusku?
Zawsze uważałem, że to polityczna miernota, człowiek kompletnie niewiarygodny. Od wielu lat, powtarzam, że szanuję każdego człowieka, ale mówię o Tusku polityku. Łgarz, nieszanujący żadnej godności drugiego człowieka. Dałem ten przykład z Piotrem Dudą, jak się odnosi do ludzi, w jaki sposób ich obraża, wyzywa od moherów, od innych. Każdy z nas jest albo dobry, albo podły, albo zły. Ja Tuska zaliczam do kategorii „podły”, bo ubliża drugiemu człowiekowi. Nie powinien polityk ubliżać, nawet jak wie, że na niego się nie głosuje. Powinien być uczciwy, szczery. Ja jak na kogoś nie głosuję, to mówię, że nie głosuję, ale nie ubliżam. Czy ja ubliżyłem któremuś w swojej karierze związkowej, komukolwiek za to, że ma inne poglądy?
Przed chwilą Pan pojechał po Tusku.
Nie, nie, pojechałem za jego zachowania. Za to, co on robi, te kłamstwa, łgarstwa. Powiem tak - ja się tego nauczyłem już dawno w związku. Członkowie związku są różni, od skrajnej lewicy do skrajnej prawicy. Oni chcą, żeby przewodniczący ich reprezentowali. Nigdy nikomu nie mówię, jak ma głosować. Każdy moje poglądy zna i gdybym ja powiedział chociaż jedną setną tych kłamstw, bzdur, które on opowiada, już dawno by mnie ludzie wyrzucili, byłbym zdyskredytowany. Nie rozumiem tego i nie jestem w stanie tych zachowań zrozumieć.
Czy to prawda, że Związek Zawodowy bądź Solidarność przede wszystkim musi się angażować w politykę, tak albo inaczej?
Solidarność nigdy nie angażuje się w politykę, jeżeli chodzi o popieranie partii politycznej. Nie ma żadnego związku na świecie, który chce skutecznie działać i nie obracać się w polityce. Polityką są negocjacje z drugą stroną. Jeżeli ja dzisiaj się obrażę i nie usiądę z panią prezydent Łodzi, bo jestem np. politykiem typu Tuska, to ja tych ludzi nie będę mógł reprezentować. Ja swoje poglądy chowam. Związek zawsze jest w polityce, albo w polityce płacowej, z zarządami firm, albo z władzami samorządowymi, czy tak jak teraz jest z polityką. Jest jeden przypadek, kiedy Solidarność się angażuje od samego początku - to wybory prezydenckie. Za każdym razem Solidarność popierała obywatela, kandydata na prezydenta. Nigdy żadnej partii politycznej. Raz się troszkę pobawiła i się pokaleczyła w przypadku Akcji Wyborczej Solidarność.
Kogo będziecie popierać w przyszłych wyborach?
Ludzie głosują sami. Ja mogę powiedzieć tak - mam fajne stanowisko zjazdu regionalnego. Apelujemy do ludzi, żeby szli do komisji wyborczych. Chcemy uczciwych wyborów. I tyle. Natomiast żadne struktury związku nie poprą żadnej partii politycznej. My możemy dzisiaj mówić, czyja partia polityczna ma zbieżny program z programem Solidarności. Przecież to gołym okiem widać. Ale to ludzie wybierają, ludzie ocenią. Tak jak mówię, mamy ludzi od skrajnej lewicy do skrajnej prawicy.
Panie Przewodniczący, lżejsze pytanie. Angażujecie się bardzo w wyścigi kolarskie. 34. Wyścig Kolarski Solidarności i Olimpijczyków. Pod Waszym patronatem. Wasz wyścig.
I to jest coś, co cenię, szanuję i zawsze chronię ten wyścig. Bo też wiele osób próbuje go upolityczniać z powodu nazwy. No są tacy ludzie z małym rozumem, którzy ze wszystkiego robią politykę.
A niech Pan dłużej powie o tym wyścigu.
Wyścig zaczyna się 28 czerwca w Łodzi. Startuje z ogrodów Gajera. Historia mówi, że on się urodził w Łodzi.
Ilu będzie kolarzy?
Bardzo dużo, ponad 160. Ale teraz w niedzielę są mistrzostwa danych krajów. I może się jakaś ekipa porozbijać i będzie trochę mniej. Jedziemy po województwie łódzkim. W środę jedziemy do Skierniewic po obiedzie Zgierz-Kutno, czwartek Koluszki – Sieradz.
Pana tam będzie można zobaczyć. Nie na rowerze może?
Nie, na rowerze bym nie dał rady. Ale był jeden zawodnik silny. Późniejszy wiceprezydent, który zrobił 100 kilometrów do Konina. Radosław Stępień przy starcie z wyścigu pojechał z Piotrkowskiej za peletonem. Twardo się trzymał do Lechowa.
Ostatnie pytanie. Ja jako Waldemar Krenc o imigrantach. Myślę... Proszę dokończyć zdanie.
Zależy czy chodzi o imigrantów prawdziwych, czy to co zrobiliśmy dla Ukrainy. Natomiast nikt mi tu nie wciśnie, żaden Tusk, ani żadni jego kumple, że ci migranci są ofiarami wojny. Oczywiście trzeba popatrzeć gdzie była wojna, jak w Syrii i tu się Polska pięknie zachowuje. Dzisiaj szczególnie zachowuje się państwo takie jak Libia. Wojna była w Afganistanie. Ale imigranci z wyglądu nie przypominają mi Afgańczyków, tylko są dywersantami - piątą kolumną Putina, którą niektórzy Polacy na służbie Niemiec czy Rosji chcieli wpuścić do Polski.
Rozmawiał Sławomir Jastrzębowski
Wywiad ukazał się w Radiu Łódź
fot. Salon24.pl ©
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo