Jarosław Kaczyński kojarzony jest jako „silny człowiek”. I to jest dobrze odbierane, ale przez sympatyków Zjednoczonej Prawicy. Jeśli chodzi o elektorat niezdecydowany, to albo jest mu wszystko jedno, albo raczej mu się kojarzy negatywnie. Ale twardemu elektoratowi powrót prezesa do rządu może się podobać. Więc zmiana ta nie obniży notowań partii rządzącej – mówi Salonowi 24 prof. Henryk Domański, socjolog z Polskiej Akademii Nauk.
Duże zmiany w rządzie. Do rządu wraca Jarosław Kaczyński.Zostanie jedynym wicepremierem. Funkcję tę przestaną pełnić Mariusz Błaszczak, Piotr Gliński, Henryk Kowalczyk i Jacek Sasin. Czemu ma służyć taka zmiana?
Prof. Henryk Domański: Związana jest na pewno z kampanią wyborczą i ma na celu wzmocnienie siły Prawa i Sprawiedliwości. Taki jest zamysł tych roszad, choć bardzo trudno wyjaśnić, dlaczego akurat wszyscy wicepremierzy w gruncie rzeczy zostali przesunięci na niższy szczebel. Można wprawdzie uznać, że niektóre z tych stanowisk wicepremierów były mniej ważne.
Na przykład, minister kultury, profesor Piotr Gliński został wicepremierem w nagrodę za swoje zaangażowanie w sukcesy Prawa i Sprawiedliwości. Za to, że jako osoba z zewnątrz wszedł w to środowisko. Trzeba go było więc wynagrodzić. Natomiast jeżeli chodzi o inne przesunięcia, to są one trudne do wyjaśnienia.
Prezydent zmiany w rządzie tłumaczy kwestiami bezpieczeństwa. Są też opinie, że chodzi o kampanię wyborczą. Tyle, że Jarosław Kaczyński ma spory elektorat negatywny, więc pytanie w jaki sposób wejście prezesa PiS do rządu miałoby wzmocnić szanse wyborcze obozu Zjednoczonej Prawicy?
Widoczne liderzy Prawa i Sprawiedliwości doszli do wniosku, że jak Jarosław Kaczyński był wicepremierem, to nie zaszkodziło to wizerunkowi PiS-u. Teraz również raczej nie zaszkodzi. Myślę, że w obozie rządzącym może się dokonywać jakaś dekompozycja, o której my nie wiemy. I w związku z tym ten ruch był konieczny właśnie w kierunku wzmocnienia władzy.
Nawet kosztem ewentualnych strat wynikających ze sporego elektoratu negatywnego elektoratu Jarosława Kaczyńskiego. Wygląda na to, że widocznie korzyści tego ruchu przeważały nad możliwymi konsekwencjami. Bo ja się zgadzam całkowicie, że Jarosław Kaczyński kojarzy się z twardą polityką, z silnym człowiekiem.
W trudnych czasach, gdy słychać o potrzebie większego zadbania o bezpieczeństwo, hasło „silny człowiek” wielu wyborcom kojarzy się raczej dobrze?
To faktycznie jest dobrze odbierane, ale przez sympatyków Zjednoczonej Prawicy. Jeśli chodzi o elektorat niezdecydowany, to albo jest mu wszystko jedno, albo raczej mu się kojarzy negatywnie. Generalnie w tej chwili zmiany w rządzie nie obniżą notowań Prawa i Sprawiedliwości. Natomiast czy i na ile wpłyną na skuteczność kampanii wyborczej, to się okaże w ciągu tych najbliższych kilku tygodni.
Zmienił się też szef kampanii wyborczej Zjednoczonej Prawicy – Tomasza Porębę zastąpił Joachim Brudziński. Czy nie jest tak, że po prostu PiS jest w odwrocie, szczególnie po marszu 4 czerwca, więc dokonuje radykalnej zmiany, by odwrócić negatywne trendy?
Przede wszystkim nic nie wskazuje na to, żeby PiS był w odwrocie. Wzrosły, owszem, o kilka punktów notowania Platformy Obywatelskiej. Ale nie sądzę, żeby ten fakt spowodował zmianę szefa sztabu wyborczego konkurencyjnej formacji. Ona mogła być raczej efektem jakiejś krytyki w ramach Prawa i Sprawiedliwości.
Równie dobrze szef kampanii wyborczej miał własną wizję tego, jak należy prowadzić kampanię. I ta wizja weszła w jakąś kolizję z wizjami innych wpływowych osób w ramach PiS. Także tutaj nie mamy raczej do czynienia z dymisją, ale po prostu odejściem Tomasza Poręby, którego pomysł na strategię wyborczą był zapewne inny niż liderów PiS. Na przebieg kampanii ta zmiana nie będzie miała większego wpływu, bo jak wiemy, właściwa kampania wyborcza jeszcze się nie zaczęła.
Marsz 4 czerwca zwiększył notowania Koalicji Obywatelskiej, ale też spadły wyniki sondażowe innych partii. Czy nie okaże się tak, że ewidentny sukces Donalda Tuska okaże się pyrrusowym zwycięstwem dla całej opozycji, która uzyska łącznie mniej niż prze marszem, czy może będzie siłą napędową PO i pomoże jej wygrać wybory?
Ostatnio faktycznie lekko wzrosły notowania Koalicji Obywatelskiej, co może wynikać rzeczywiście z efektu tego marszu z 4 czerwca. Świadczą o tym wyniki sondaży, zwłaszcza ostatni wynik CBOS-u, który mnie zaskoczył. Poparcie dla KO wzrosło z 23 proc. w maju do 28 proc. w czerwcu. I to może być faktycznie przypisane temu marszowi. Ale jeżeli taka zależność istnieje, to ona jest tylko okresowa. To znaczy w moim przekonaniu ten efekt 4 czerwca przestanie działać za kilka dni. A może nawet już przestał.
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka