Łódź podwodna, wykorzystywana do zabierania turystów na obserwacje wraku Titanica, zaginęła na Oceanie Atlantyckim. Na jej poszukiwanie natychmiast wysłano misję ratunkową. Straż Przybrzeża USA (USCG) podała, że w rejonie poszukiwań kanadyjski samolot wykrył podwodne odgłosy.
Poszukiwania nie przynoszą skutku
Kanadyjscy i amerykańscy wojskowi i straż przybrzeżna od poniedziałku, kiedy ogłoszono alarm, przeczesują powierzchnię oceanu. Radary, systemy termowizyjne i ludzkie oczy przeczesały już dziesiątki tysięcy kilometrów kwadratowych w nadziei na zauważenie Titana - podkreślił news.com.au.
Mimo, że w rejonie poszukiwań kanadyjski samolot wykrył podwodne odgłosy, to poszukiwania nie przyniosły jednak jak dotąd rezultatów - podała amerykańska straż, cytowana przez agencję Reutera.
Wcześniej amerykańska USCG, informowała, że mimo przeszukania ponad 25 tys. km kwadratowych powierzchni na Atlantyku i pod nią, amerykańskim i kanadyjskim specjalistom nie udało się odnaleźć małej łodzi podwodnej Titan.
Zaginięcie łodzi, z której obserwowano Titanica
Należący do firmy OceanGate łódź z pięcioma osobami na pokładzie wyruszyła w niedzielę z St. John's z pięcioma osobami na pokładzie, by odwiedzić wrak Titanica, znajdujący się niemal 600 km od wybrzeża Kanady.
Jednak po niecałych dwóch godzinach od zanurzenia urwał się z nią kontakt i łódź nie wynurzyła się o planowanej porze. W poniedziałek wieczorem informowano, że tlenu w łodzi starczy na 40 godzin.
Na pokładzie jednostki znajdował się brytyjski miliarder i podróżnik Hamish Harding, Shahzada Dawood i jego syn Suleman pochodzący z jednej z najbogatszych pakistańskich rodzin, współzałożyciel OceanGate Stockton Rush oraz francuski nurek Paul-Henry Nargeolet - przekazał amerykański tygodnik "People".
Kilka możliwych scenariuszy dotyczących losów pasażerów Titana
Istnieje kilka możliwych scenariuszy dotyczących losów pasażerów uwięzionych w zaginionej eksperymentalnej łodzi podwodnej Titan, jednak szanse na to, że przeżyli zdają się być niewielkie - ocenił w środę portal informacyjny news.com.au.
"Czy kołyszą się na powierzchni Atlantyku, przyczepieni do maleńkiej, tytanowej trumny? Czy zamarzają w ciemności, popychani przez prądy podpowierzchniowe? A może utknęli w błocie zalegającym dno, gdzie spoczywa 111-letni wrak Titanica?" - zastanawiają się redaktorzy australijskiego serwisu.
Fakt, że z łodzi nie wezwano pomocy, to złowieszczy znak - ocenił news.com.au. Jak stwierdzono, w najlepszym wypadku oznacza to, że zawiódł jedynie system komunikacji, ale może to również wskazywać na awarię całej sieci energetycznej jednostki.
"W najlepszym wypadku Titan stracił moc, ale ma wbudowany system bezpieczeństwa, który pomoże mu w powrocie na powierzchnię" - skomentował profesor robotyki podwodnej Stefan Williams z Uniwersytetu w Sydney. "W innym razie, łódź mogła stracić moc i wylądowała na dnie oceanu. To byłby bardziej problematyczny scenariusz" - dodał Williams.
Łodzie podwodne, takie jak Titan, zwykle mają balast, dzięki któremu w kontrolowany sposób opadają na dno oceanu. W nagłych przypadkach obciążniki są zwykle zwalniane, co pozwala na wyniesienie jednostki na powierzchnię. Emerytowany brytyjski oficer marynarki wojennej Chris Parry powiedział jednak w telewizji Sky News, że jeśli tak by się stało w przypadku Titana, to łódź zostałaby już odnaleziona.
Eksperci ostrzegali przed łodzią
Już w 2018 r. eksperci ostrzegali firmę OceanGate, że jej eksperymentalna łódź podwodna może ulec "katastrofalnym" problemom podczas wyprawy do wraku Titanica - pisze we wtorek "New York Times". list do OceanGate podpisało kilkudziesięciu specjalistów ze stowarzyszenia Marine Technology Society (MTS).
Ostrzegali oni, że mieli "jednomyślne obawy" na temat prac nad łodzią Titan i planów eksploracji wraku Titanica za jej pomocą. Obawy budziły odmowy szefa firmy, by stosować się do wskazówek i branżowych standardów wyznaczanych przez międzynarodowe stowarzyszenie DNV.
List został zaadresowany do szefa spółki, Stocktona Rusha. Biznesmen był jednym z pięciu osób statku, który zaginął podczas próby dotarcia do wraku. "Branża łodzi podwodnych miała znaczące obawy na temat strategii budowania statku przeznaczonego do ekspedycji w głębokim morzu bez podążania za istniejącymi wytycznymi bezpieczeństwa" - powiedział dziennikowi szef MTS William Kohnen.
Na swojej stronie internetowej OceanGate, która prowadzi wycieczki do wraku Titanica od 2021 r., tłumaczy że jej zbudowana z włókna węglowego i tytanu łódź nie została poddana certyfikacji przez DNV, bo proces ten trwa latami.
Pracownik zgłaszał obawy dotyczące bezpieczeństwa. Został zwolniony
Jak pisze portal "The New Republic", MTS nie był jedynym głosem wyrażającym obawy o bezpieczeństwo Titana. W 2018 r. David Lochridge, dyrektor firmy odpowiedzialny za bezpieczeństwo pasażerów, został zwolniony z firmy po tym, jak nie dał zgody na testy Titana z udziałem załogi.
Lochridge twierdził, że bezzałogowe testy mniejszego prototypu łódki wykazały wady konstrukcji i podatność materiału na uszkodzenia na dużej głębokości.
W 2022 r. podczas reportażu telewizji CBS z rejsu do wraku Titanica na pokładzie Titana, dziennikarz stacji David Pogue zauważył, że wiele elementów łodzi "wyglądało na zaimprowizowane". Chodziło m.in. o kontroler do gier, za pomocą którego sterowany był obiekt.
Pasażerowie rejsu, kosztującego 250 tys. dolarów, musieli też podpisać umowę, w której znajdowało się ostrzeżenie, że łódź jest eksperymentalna i nie została poddana certyfikacji przez żadną organizację, a podróż może zakończyć się obrażeniami lub śmiercią.
Jest możliwe, ale mało prawdopodobne, że Titan dotarł do celu - wraku Titanica - przed katastrofą, jednak utratę łączności z Titanem zgłoszono zaledwie po godzinie i 45 minutach od zanurzenia, a osiągnięcie dna zwykle zajmuje około dwóch godzin.
MP
(Łódź podwodna OceanGate. Fot. Twitter/@Reuters)
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Rozmaitości