Samolot z RPA, który od czwartku stał na lotnisku Chopina w Warszawie odleciał do Johannesburga. Polskie służby nie pozwoliły mu polecieć ani na Ukrainę, ani do Rosji wraz z prezydentem RPA Cyrilem Ramaphosą. Załoga i pasażerowie maszyny spędzili dwie noce w hotelach. Wreszcie zezwolono im na powrót do domu.
Samolot z członkami delegacji RPA odleciał z Warszawy
Wylot samolotu z Lotniska Chopina był planowany na godz. 9, ale został przełożony na 9.45. Samolot odleciał do Pretorii w Republice Południowej Afryki" - przekazała rzeczniczka Lotniska Chopina Anna Dermont. Informację o odlocie w niedzielę samolotu RPA potwierdził PAP także Nadwiślański Oddział Straży Granicznej.
Sprawa delegacji z RPA uziemionej w stolicy Polski odbiła się szerokim echem na świecie. W samolocie było 100 członków ochrony prezydenta RPA oraz 20 dziennikarzy, którzy mieli relacjonować misję pokojową afrykańskiego przywódcy na Ukrainie i w Rosji.
Ramaphosa przybył jednym samolotem, a członkowie SOP-u, żołnierze, członkowie oddziałów specjalnych oraz do kompletu dziennikarze - drugim. W dodatku oba leciały innymi trasami. Bloger Stary Wiarus, który komentuje od 2 dni incydent na Okęciu sugeruje, że to mogła być operacja "pod przykrywką".
"Airbus A340-300 z Okęcia, rejestracja ZS-SXF, pomalowany w kolory South African Airways, jest samolotem wojskowym South African Air Force, stacjonowanym w bazie lotniczej Waterkloof, latającym z wojskową załogą udającą personel SAA, jako transport dla VIP-ów i w lotach niejasnego przeznaczenia na Kubę, oficjalnie niemającą połączenia lotniczego z RPA" - informuje bloger.
SAA zbankrutowały w 2019 roku, leasingują wszystkie maszyny i nie latają nad kontynentem afrykańskim. Włosi odmówili przelotu maszyny nad swoim kontynentem, natomiast polskie władze zezwoliły jej wylądować.
Koczowali w samolocie, bo nie chcieli oddać broni
Kiedy okazało się, że w środku siedzi 100-osobowa grupa uzbrojona po zęby, niemająca pozwolenia na broń i w dodatku próbuje wyładować na lotnisku Chopina 12 sporych kontenerów z bronią, nie pozwoliły im opuścić samolotu, jeśli nie zostawią w nim niebezpiecznych przedmiotów. Impas trwał ponad dobę. W międzyczasie szef ochrony znajdującej się w samolocie oskarżył Polskę o rasizm, oraz że Polska nie pozwoliła na należytą ochronę Ramaphosy, który pojechał w niebezpieczne miejsce. Taka narracja poszła w świat, lansowali ją w mediach zwłaszcza dziennikarze uwięzieni na pokładzie.
Polskie służby dyplomatyczne tłumaczyły, że wizyta prezydenta RPA w Polsce była wcześniej omówiona w szczegółach. Strona południowoafrykańska została poinformowana o wszelkich niezbędnych formalnościach do wjazdu delegacji na terytorium RP oraz wymaganych zezwoleniach przewozowych. Polskie MSZ w oświadczeniu przekazało, że na pokładzie samolotu przewożącego przedstawicieli RPA znajdowały się niebezpieczne towary bez wymaganego zezwolenia na ich wnoszenie. Na pokładzie samolotu znajdowały się również osoby, o których obecności polski rząd nie został wcześniej poinformowany.
W końcu, gdy pasażerom samolotu zaczęło kończyć się jedzenie, skapitulowali. Zezwolono im opuścić pokład jedynie z bagażem podręcznym, co również zostało skrytykowane, oraz rozlokowano w hotelach. Samolot oczywiście nie poleciał ani do Kijowa, ani do Sankt Petersburga. Dziennikarze wizytę Ramaphosy u Wołodymyra Zełenskiego i Władimira Putina musieli relacjonować zdalnie. Dopiero dziś Airbusowi A340-300 zezwolono na podróż powrotną do Johannesburga, stolicy RPA. Dziennikarze piszą o "wielkiej uldze".
Dziwna sprawa z delegacją RPA w Warszawie
Bloger Stary Wiarus zastanawia się, czy prezydent RPA w ogóle wiedział o całej operacji z Airbusem?
"Intencja całej operacji jest głęboko zagadkowa – czy ci z RPA doprawdy myśleli, że bez przeszkód wyładują na Okęciu uzbrojoną po zęby kompanię wojsk specjalnych pod przykryciem prezydenckiej ochrony, plus 12 kontenerów broni, a ta kompania wojsk specjalnych następnie uda się, przez nikogo nie niepokojona, do Rzeszowa albo Przemyśla (czym?) zabierając ze sobą zawartość kontenerów (kilkanaście ton), a stamtąd pojedzie, przez nikogo nie niepokojona, pociągiem do Kijowa? A w Kijowie, Ukraińcy będą się szeroko uśmiechać do 120 afrykańskich komandosów uzbrojonych po zęby? Czy oni aby nie mieli jakiegoś zadania do wykonania w Warszawie lub Rzeszowie, albo może mieli się z kimś spotkać w Polsce i przekazać broń?" - czytamy na blogu.
W dniach 15-17 czerwca odbywała się nadzwyczajna misja pokojowa przedstawicieli siedmiu państw afrykańskich, zainicjowana przez prezydenta RPA, do Ukrainy i Rosji, z tranzytem przez Polskę.
ja
(Zdjęcie; Samolot South African Airways tuż przed odlotem do RPA, fot. Twitter/Amanda Khoza)
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo