Jeden z bardzo znanych użytkowników mediów społecznościowych (nazwisko pominiemy – nie o krytykę osoby, a zjawiska tu chodzi) zaatakował na Twitterze Salon24 za to, że rzekomo redakcja usunęła wywiad z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim z 2010 roku. Okazało się, że wywiad jest, a "twitterowicz" źle sprawdził. Ale to w gruncie rzeczy bez znaczenia. Bywa, że w portalach znikają stare treści. Sławomir Jastrzębowski nie był 13 lat temu właścicielem Salonu. Gdyby po przejęciu serwisu usunął 100 proc. treści sprzed lat nie byłoby to opłacalne wizerunkowo, ale byłoby jego prawem. Istotą zarzutu jest jednak to, że Salon24 miał usunąć stary tekst w niecnych celach. W owym wywiadzie prezes PiS mówił bowiem o pojednaniu z Rosją. Rzekomo redakcji ma zależeć na tym, aby o rosyjskie powiązania oskarżać jedynie PO, a nie zauważać ich po stronie Zjednoczonej Prawicy i PiS. Rzecz w tym, że jeśli faktycznie taki niecny zamysł zaświtał w głowie naszego właściciela, to jak widać zapomniał redakcję o nim poinformować.
Jak jest naprawdę
Źli, bo równo nie maszerują
Możliwość pierwsza – autor twitterowej notki faktycznie posiadł wiedzę tajemną. Odkrył, że Sławomir Jastrzębowski ma plan wspierania wyłącznie PiS oraz uczynienia ze swojego medium rządowej tuby. Jeśli tak, to faktycznie niedobrze. Jednak plan musi być tajny tak bardzo, że nie wiedzą o nim ci, którzy w portalu pracują. I nadal tworzą treści nie po właścicielskiej myśli. Druga wersja jest taka, że pan publicysta faktycznie Salonu nigdy nie czytał. Usłyszał, że był tu wywiad z Kaczyńskim, nie znalazł i rozpętał bez weryfikacji imbę na całe internety. I wreszcie trzecia możliwość – członków zarówno salonu liberalno-lewicowego, jak i tego nowopowstałego, tworzonego przez PiSowską „IV Brygadę”*, uwiera myśl, że ktoś może inaczej niż oni. Że jest w Polsce medium, w którym autorzy nie maszerują równym krokiem. Nie drżą dobierając każde słowo, czy czasem pani redaktor nie wrzaśnie i nie będzie krajowej ani zagranicznej interwencji.
Ryzyko końca plemiennej wojny
Z takim Rafałem Wosiem mamy całkowicie różne poglądy na gospodarkę. On jest dumnym socjalistą, ja w kwestiach ekonomicznych ordoliberałem**. Ale cieszę się, że mam z kim polemizować. W pozostałych salonach nawet polemika ma służyć wzajemnemu utwierdzaniu się. Plemienna wojna przeniosła się dziś do mediów. Myśl, że istnieje redakcja, w której są ludzie o różnych poglądach, wszyscy ze sobą dyskutują i nie kończy się to mordobiciem, burzy spokój maszerujących. Przerażać musi fakt, że istnieją lewicowcy popierający PiS czy konserwatyści krytyczni wobec formacji rządzącej. W pewnych kręgach nie do pomyślenia jest, że ktoś może skrytykować partię rządzącą na przykład za Polski Ład i jednocześnie nie zasilić twardego elektoratu PO. Że ktoś może się modlić różańcem, ale nie być radykalnym zwolennikiem PiS. Istnienie mediów, które idą w poprzek, miast maszerować, jest nie do pomyślenia. Bo jest ryzyko, że powstanie ich więcej. A to już zalążek społeczeństwa obywatelskiego i koniec plemiennej wojny.
Przemysław Harczuk
*IV Brygada – brygady Legionów były 3. Jednak pisarz i publicysta Tadeusz Dołęga-Mostowicz opisał istnienie „IV Brygady” – bandy karierowiczów, którzy w okresie sanacyjnym przypisywali sobie fałszywą, legionową przeszłość. Dziś mianem IV Brygady określa się ludzi, którzy stali się wojującymi żołnierzami Zjednoczonej Prawicy, choć nigdy wcześniej jej nie popierali, a o „niepodległościowym kombatanctwie” przypomnieli sobie w dniu wyborów 2015 roku
**Ordoliberalizm ( od łac. ordo „porządek”) – nurt będący modyfikacją klasycznego liberalizmu, łączący zasady wolnego rynku, katolickiej nauki społecznej, konserwatyzmu. Ważną rolę odgrywało wspieranie państwa prawa i klasy średniej. Ordoliberalizm dał fundament pod potęgę gospodarczą Republiki Federalnej Niemiec
Komentarze
Pokaż komentarze (64)