"Nie ma dobrej gry, bez świetnego dyrygenta" – tak wczorajszą postawą Szymona Marciniaka w finale Ligii Mistrzów podsumował premier Mateusz Morawiecki. Polski arbiter nie ustrzegł się małych błędów w meczu - w szczególności w stronę Interu, ale i tak miał prawo spokojnie zasnąć ze świadomością dobrze wykonanej roboty. Pozostaje pytanie, co dalej? Czy przez pewne sytuacje już "nigdy więcej" nie zobaczymy Marciniaka w "wielkiej piłce"? On sam daje pewne sygnały, że kierunek już obrał i w najbliższej przyszłości podąży za wielkimi pieniędzmi.
Nie szukajmy winy w Marciniaku
Fani Interu mogą powiedzieć, że Marciniak w finale sędziował fatalnie i gwizdał lub nie gwizdał w odpowiednich momentach. Jednak co się dziwić, przypomnijmy sobie, że gdy Francja przegrywała w Mistrzostwach Świata, a cały świat mówił o fenomenalnym sędziowaniu Marciniaka, to w kraju nad Sekwaną powstawała petycja o powtórzenie meczu ze względu na tragiczne błędy sędziego. Niestety przegrani szukają zazwyczaj winnych tam, gdzie ich nie ma.
Oczywiście Marciniak nie ustrzegł się lekkich błędów - mógł pokazać jedną lub dwie kartki więcej, czy odgwizdać jakiś faul - jednak, czy to przesądziło o końcowym wyniku? Nie! Polski arbiter może spać ze świadomością dobrze wykonanej roboty. Żadna jego decyzja nie miała wpływu na końcowy wynik, a jedyna bramka w spotkaniu wpadła bez żadnych kontrowersji. Nie zabrakło również tych "memicznych" momentów. Marciniak już na początku spotkania w swoim stylu wyjaśnił Nicolo Barelli, że nie ma z nim zbędnego dyskutowania.
Powiedzmy to wprost! Nigdy więcej "Nigdy więcej"
Sędziowanie w finale Ligii Mistrzów i Mistrzostw Świata w jednym sezonie, to nie lada wyczyny. Przed Marciniakiem udała się ta sztuka tylko Howardowi Webbowi. Jednak jak to w każdym sukcesie, znajdą się osoby/stowarzyszenia, które będą próbowały zabrać radość, tylko i wyłącznie dla połechtania swojego ego. I tak też było tutaj! Stowarzyszenie "Nigdy więcej", które walczy z rasizmem na stadionach przypięło Marciniakowi łatkę rasisty i homofoba.
Powód? Marciniak wystąpił na konferencji biznesowej jednego z liderów Konfederacji, Sławomira Mentzena. Oczywiście UEFA zareagowała stanowczo na donos i polskiemu sędziemu groziło odsunięcie od meczu. Marciniak walcząc o to, co mu się należało, musiał w "pięknych" słowach przeprosić i schować głowę w piasek. Finalnie po donosie ucierpiały wszystkie ze stron. "Nigdy więcej" do tej pory zbiera hejt za donosicielstwo, UEFA uważana jest za skorumpowaną i pełną dziwnych przejawów organizację, a o Marciniaku niektórzy mówią, że "powiewa jak chorągiewka na wietrze".
"Ostatni taniec". Pieniądze i spokój w Arabii Saudyjskiej
Podporządkowywanie się polityce UEFA i donosy ze strony polskich stowarzyszeń skutecznie mogą wykorzystać Saudyjczycy. W ostatnich dniach Tomasz Włodarczyk z Meczyki.pl podał, że Marciniak kuszony jest wielomilionowym ofertami przez rząd Arabii Saudyjskiej, by pracował na pełen etat właśnie w ich lidze. Dodajmy, że Marciniak za sędziowanie finału Ligii Mistrzów i Mistrzostw Świata otrzymał takie same pieniądze - 10 tys. dol.
Jeżeli Marciniak poszedłby do Arabii Saudyjskiej wiązałoby się to z wystąpieniem ze struktur Polskiego Związku Piłki Nożnej i utratą statusu arbitra międzynarodowego. Oliwy do ognia podlał sam zainteresowany, który przed wylotem na finał w Stambule na swoim Instagramie zamieścił post z dopiskiem "ostatni taniec".
Mateusz Pacak
(Szymon Marciniak podczas finału Ligii Mistrzów. Fot. EPA/ERDEM SAHIN)
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Sport