Twierdzenie, że opozycja opiera się na emocjach jest prawdą. Ale wmawianie, że druga strona to ostoja racjonalizmu i spokoju jest grubą przesadą. Spójrzmy prawdzie w oczy - nazywając skorpiona słodkim kociakiem nie sprawimy, że zmieni on swoją naturę - pisze Przemysław Harczuk.
Miałem już nie pisać polemik z Rafałem Wosiem. Ale po ostatnim tekście nie zostawił mi wyboru. Otóż pisze nasz publicysta, że dożyliśmy czasów, w których antypis jest oparty na emocjach, a PiS niepostrzeżenie jest formacją rozumu. Na początek zastrzeżenie. Nie mówimy o działaniach poza kamerami i blaskiem fleszy, twardych negocjacjach o bezpieczeństwie itd. Ale o bieżącej debacie politycznej, walce o utrzymanie bądź zdobycie władzy. I tu polski kocioł aż kipi. Za sprawą obu stron. O ile emocji, często złych po stronie opozycji jest rzeczywiście wiele, to teza, że na przeciwległym biegunie panuje rozum, spokój, racjonalizm, jest naprawdę gruba. Skrajne emocje widać w mediach, Twitterach, publicystyce wszelkiej maści. Narracji i paskach w TVP, portalach prawicowych, czy prorządowych. Nagłe przekonywanie, że jest inaczej świadczy albo o ekscentryzmie i potrzebie oryginalności, albo jakimś odmiennym rozumieniu spokoju i rozumu.
Wściekli, bo inaczej nie potrafią
Ciężką chorobą naszej rzeczywistości jest fakt, że żyjemy w rozedrganym społeczeństwie (na szczęście wciąż głównie jego politycznej części, jest też milcząca większość). Spór podgrzewają media. A jego hunwejbinami bywają publicyści. Przyczyny są rozmaite. Świętej Pamięci premier Jan Olszewski, gdy pytałem go, dlaczego niektórzy zaangażowani publicyści podchodzą do sporu tak emocjonalnie, wręcz szkodzą sprawie, o którą walczą odparł, że też mu się to nie podoba. Ale powodem takiego działania jest brak warsztatu. Oni nie potrafią, więc brak umiejętności nadrabiają wrzaskiem. Wywiad ukazał się w 2017 roku w „Super Expressie”. Piszę o tym, bo akurat Jan Olszewski, był człowiekiem o poglądach prawicy niespecjalnie odległych. Konserwatywnych i niepodległościowych, (choć w młodości bliskich patriotycznej lewicy, czy mikołajczykowskiemu PSL). Dla wyborców PiS to postać ikoniczna. Ale był w stanie ostro (zawsze z klasą) skrytykować obóz teoretycznie mu bliski. Miał taką pozycję, że nikt z pisowskiej strony nie ośmieliłby się go zaatakować.
A właśnie jedną z rzeczy, która premierowi się po pisowskiej stronie nie podobała, był nadmiar emocji przeważających nad chłodną kalkulacją. „Liczą się często rzeczy drugorzędne, a nikt nie patrzy na to, że niebawem Rosja może zaatakować Ukrainę w pełni, nie tylko hybrydowo”, mówił podczas naszej ostatniej rozmowy. Niedługo potem pan Premier umarł, a jego słowa, że nie doceniamy zagrożenia ze strony Rosji są aktualne jak nigdy. Wracając do Rafała – pisze on (słusznie), że po stronie opozycyjnej padają bardzo ostre inwektywy. No tak. Ale prezes Jarosław Kaczyński mówiąc w Sejmie o „zdradzieckich mordach” raczej nie epatował stoickim spokojem. Stoickim spokojem nie wykazał się też bynajmniej minister Janusz Kowalski, wychodząc ze studia redaktora Stankiewicza. Specjalnym opanowaniem nie epatują goście poszczególnych programów w tv, które zmieniają się w jatkę. Po stronie antypisu padają hasła „hańba”, „zdrada”, „dyktatura”? Owszem. A po drugiej „skandal”, „zdrada”, „Targowica”. Emocje są widoczne na każdym kroku.
Rozsądek bezobjawowy
Oczywiście Rafał Woś się asekuruje, że PiS przez lata był emocjonalny. Dziś coś się wymknie z przyzwyczajenia, ale dominuje myślenie racjonalne. Tylko, że ów racjonalizm jest raczej bezobjawowy. Przed wyborami prezydenckimi socjolog prof. Jarosław Flis wypunktował rażące błędy sztabowców obu kandydatów. Ale za najbardziej smutny ocenił fakt, że któryś w tych polityków wygra. I będzie przekonany, że wygrał nie pomimo błędów, ale dzięki nim. Wydaje się, że dziś jest podobnie. Premier Olszewski miał rację, że w przypadku publicystów agresja wynika często z braku warsztatu, umiejętności, więc wolą budować się na fanatyzmie. Ale politycy i sztabowcy być może agresywni są dla osiągnięcia celu. Bo myślą, że agresją i grą na emocjach wygrają. A w rzeczywistości jeśli zwyciężą, to pomimo, nie dzięki nim. Nie zmienia to faktu, że emocje są podgrzewane do granic absurdu i mogą być groźne. Mówiąc, że skorpion jest słodkim kotkiem w zwierzaka domowego go nie zmienimy.
Przemysław Harczuk
p.s. Po jednej z ostatnich polemik z Rafałem Wosiem dostałem kilka pytań od znajomych odnośnie tego, że na jakiej podstawie bez podania źródła piszę, że idolem Rafała jest Edward Gierek. Miała to być krzywdząca dla publicysty opinia. Choć komentarz to nie praca naukowa, żeby każde zdanie opatrywać przypisami, ale akurat
link do pozytywnego o Gierku tekstu był przy artykule. Zainteresowanym przypomnę, że poglądy publicysty nie są tajemnicą – Rafał był współscenarzystą filmu o Edwardzie Gierku. Nawet zagrał w nim epizod. A na naszych łamach napisał o tym, co Gierkowi zawdzięcza. Ja nie muszę mówić, że absolutnie się z nim nie zgadzam. Ale też teza, że lubi byłego sekretarza nie była dla niego obraźliwa. Gorzej, gdybym opisał go jako taczerystę, co z kolei dla mnie (choć bardziej jestem ordo, niż neoliberałem) byłoby czymś pozytywnym.
(PH)
Inne tematy w dziale Społeczeństwo