Szwedzka prezydencja w UE forsuje przyjęcie w Brukseli propozycji KE dot. reformy systemu migracyjno-azylowego, która zakłada de facto wybór miedzy relokacją migrantów a ekwiwalentem finansowym. Polska nie chce się na to zgodzić.
Kara w wysokości 22 000 euro na migranta
Jak wynika z informacji PAP, w poniedziałek w Brukseli odbyła się dyskusja ambasadorów, na której państwa Europy Środkowo-Wschodniej sprzeciwiły się propozycji KE zakładającej de facto wybór między przymusową relokacją migrantów a ekwiwalentem finansowym wpłacanym do budżetu UE w wysokości 22 000 euro na migranta w przypadku braku zgody na relokację.
Unijny pakt obejmuje bowiem system "obowiązkowej solidarności", w ramach którego państwa członkowskie miałyby trzy opcje zarządzania migracją:1) Zaakceptować pewną liczbę relokowanych osób ubiegających się o azyl. 2) Zapłacić za powrót odrzuconych wnioskodawców do ich kraju pochodzenia. 3) Finansowanie tak zwanych "środków operacyjnych", takich jak infrastruktura i transport.
- To nie jest gra o sumie zerowej. Nie chodzi o zwycięzców i przegranych. Ponieważ jeśli uzgodnimy wspólne podejście do zarządzania migracją w humanitarny, ale restrykcyjny sposób, wszyscy będziemy zwycięzcami - powiedziała komisarz Ylva Johansson, wzywając kraje do pokonania różnic i "działania jako zespół Europa".
- Istnieje pułapka, ponieważ debaty krajowe próbują stworzyć dramat zwycięzców i przegranych, ale w rzeczywistości bez porozumienia wszyscy jesteśmy przegrani - dodała.
Propozycję poparły bezpośrednio Włochy, Grecja i Luksemburg. Sprzeciwiły się jej m.in. Polska, Bułgaria, Węgry, Chorwacja, Rumunia czy Słowacja. Wątpliwości mają też Niemcy.
Polska nie godzi się na takie warunki
Z informacji PAP wynika, że Stały Przedstawiciel Polski przy UE Andrzej Sadoś podkreślał na spotkaniu ponownie, że Polska nie godzi się na wybór między relokacją i de facto karą.
Polska uważa, że propozycja reformy unijnego systemu azylowo–migracyjnego wymaga jeszcze bardzo dużo pracy w Brukseli.
Sadoś miał wskazywać m.in. na różnice w PKB per capita i wysokości płac w krajach zachodniej i środkowo-wschodniej Europy i w nawiązaniu do tego podkreślać, że kwota 22 000 euro na migranta dla wszystkich krajów UE jest po prostu rażąco niesprawiedliwa.
Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, ze polski dyplomata powiedział, iż Polska nie zgodzi się na przymusowe elementy propozycji, bo uważa m.in., że nikt nie powinien zmuszać migrantów do zmiany kraju pobytu w obrębie UE wbrew ich woli.
Szwedzi, którzy sprawują prezydencję w UE, dążą jednak do znalezienie kompromisu między krajami UE w tej sprawie do końca czerwca, jednak – jak informują źródła PAP – podziały między państwami członkowskimi są już tak duże, że wydaje się to niemożliwe.
W Brukseli nie brak głosów, że spory państw członkowskich dot. migracji może wykorzystać Rosja.
„Szwecja otwiera puszkę Pandory, a tę sytuacja obserwują prezydent Rosji Władimir Putin i przywódca Białorusi Ałaksandr Łukaszenka. Ich celem jest destabilizacja Europy. Propozycja Komisji w tym kształcie jest zachętą dla przemytników migrantów. Jest to faktycznie przerzucanie na plecy wschodnioeuropejskiego podatnika błędów popełnionych w polityce migracyjnej przez państwa zachodniej Europy” – powiedział PAP jeden z unijnych dyplomatów.
"Naprawdę - to nie jest absurdalny żart. Komisja Europejska domaga się, aby państwa członkowskie UE przyjęły tysiące migrantów z Afryki i Azji. Te państwa członkowskie, które odmówią, mają zapłacić 22 000 EUR (100 000 PLN) za każdego nieprzyjętego migranta. Najwyraźniej Komisji Europejskiej to nie obchodzi lub nie uznaje, że Polska przeprowadziła w ciągu ostatnich 1,5 roku największą operację humanitarną w historii Europy, przyjmując 2 miliony uchodźców z Ukrainy. A jednocześnie nie zapominajmy, że KE nie udzieliła Polsce znaczącej pomocy we wspieraniu tych ukraińskich uchodźców. Teraz z kolei KE chce od Polski pieniędzy na wsparcie migrantów ekonomicznych. Proszę mi powiedzieć – co to ma wspólnego z solidarnością europejską?" - napisała po angielsku europosłanka Beata Szydło na Twitterze.
Komisarz Johansson forsuje przymusową relokację migrantów
W maju komisarz UE ds. wewnętrznych Ylva Johansson przedstawiła ambasadorom państw członkowskich propozycję reformy systemu azylowo-migracyjnego. To wznowienie dyskusji, która rozpoczęła się w 2015 r. wraz z kryzysem migracyjnym w UE. Wtedy część krajów nie chciała się zgodzić na obowiązkową relokację migrantów. W efekcie KE uruchomiła procedury naruszenia prawa UE wobec tych krajów, w tym m.in. Polski.
Polskie źródła dyplomatyczne informowały wtedy, że komisarz Johansson zaproponowała de facto wprowadzenie mechanizmu przymusowej relokacji nieregularnych migrantów.
Zapytana o sprzeciw niektórych rządów, Johansson podkreśliła, że przepisy opierają się na "obowiązkowej solidarności", a nie na "obowiązkowej relokacji", która została przedstawiona podczas kryzysu migracyjnego w latach 2015-2016, ale nigdy nie doszła do skutku. - Solidarność musi być obowiązkowa - powiedziała komisarz, wskazując na trzy opcje oferowane przez proponowany system. - Nie można prosić niektórych państw członkowskich o relokację, podczas gdy inne nie robią nic. To nie będzie zrównoważone rozwiązanie - twierdzi.
KE podała z kolei, że zaproponowała "system obowiązkowej solidarności", a państwa członkowskie "będą mogły decydować o środkach solidarnościowych". "Mogą one obejmować relokację, wsparcie finansowe i operacyjne. Ważne jest, aby państwa członkowskie potrzebujące wsparcia je otrzymały" - podała KE.
W środę odbędzie się spotkanie ambasadorów państw członkowskich przy UE, a czwartek spotkanie ministrów spraw wewnętrznych w Luksemburgu. Tematem obu będzie m.in. propozycja KE. Czwartkowe spotkanie będzie miało wysoką stawkę, ponieważ szefowie MSZ zostaną wtedy poproszeni o głosowanie nad kluczowym aktem prawnym wprowadzającym nowe zasady relokacji osób ubiegających się o azyl.
Czwartkowe głosowanie w tej sprawie odbędzie się zgodnie z zasadami większości kwalifikowanej, co oznacza, że projekt ustawy będzie wymagał zatwierdzenia przez co najmniej 15 państw członkowskich reprezentujących co najmniej 65% ludności UE.
ja
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka