Donald Tusk udzielił wywiadu "Gazecie Wyborczej", w którym mówi, co sądzi na temat komisji ds. zbadania rosyjskich wpływów w Polsce. Lider Platformy Obywatelskiej ostro skrytykował PiS, Jarosława Kaczyńskiego i Andrzeja Dudę.
Tusk: Kaczyński jest jak skorpion
- Decyzja o powołaniu tej komisji i podpis prezydenta Andrzeja Dudy pod ustawą, która łamie konstytucję, zakończy raczej kariery polityczne jej autorów - stwierdził Donald Tusk. Uważa, że "PiS ewidentnie strzelił sobie w stopę i że Kaczyński bez wątpienia zapłaci za to polityczną cenę".
Na pytanie po co Jarosław Kaczyński zdecydował się na taki ruch, stwierdził: "Znając go, widzę w tym typową dla niego zapiekłość. Jest tym typem skorpiona, który w szale czasami potrafi ukąsić samego siebie".
Duda boi się Kaczyńskiego?
Donald Tusk przyznał w rozmowie z "GW", że liczył na prezydenckie weto ws. ustawy o komisji albo odesłanie jej do Trybunału Konstytucyjnego. Myślał, że Andrzej Duda zrobi tak mając na uwadze swoją polityczną przyszłość po zakończeniu urzędowania, presję USA i wojnę w Ukrainie.
- Słyszeliśmy wielokrotnie pogłoski, że Duda jest gotów wykonywać różne sugestie czy polecenia naszych zachodnich sojuszników w nadziei, że po ukończeniu kadencji zapewni mu to perspektywę dalszej kariery politycznej czy finansowej. Już sam fakt, że przez ostatnie miesiące tak często czytaliśmy komentarze na ten temat, jest upokarzający - podkreślił szef PO.
- Jesteśmy wielkim narodem i dużym krajem położonym w szczególnie istotnym dla świata miejscu. Mamy tyle powodów do narodowej dumy, a jednocześnie tak wielu w Polsce analizuje, czy pan prezydent Duda podejmuje decyzje z nadzieją na nagrodę, na wypłatę - dodał Tusk.
Jego zdaniem prezydent boi się prezesa PiS. - Wydaje mi się, że w jego przypadku strach przed Kaczyńskim jest równie silny. Nie chcę wnikać ani spekulować, jakie są powody tak patologicznej zależności od Kaczyńskiego, ale ona jest oczywista. W tym przypadku strach przed prezesem okazał się większą motywacją niż nadzieja na bezpieczeństwo materialne, które mogliby mu zapewnić jacyś ludzie na Zachodzie - powiedział były premier.
Powiedział mi "Nie daj się pan tym sk…synom"
"Gazeta Wyborcza" zwraca uwagę, że przez polityków partii rządzącej jest nazywany "zdrajcą", "rosyjskim agentem" i "Niemcem". Donald Tusk uważa, że w pewnym sensie PiS znieczulił lub uodpornił istotną część opinii publicznej na takie oskarżenia.
- Pamiętamy sprawę senatora Krzysztofa Brejzy inwigilowanego Pegasusem i gotowość do manipulowania informacją. Widzieliśmy, jak wycinają fragmenty moich wystąpień i pokazują je zestawione ze słynnym "für Deutschland". Skoro są ludzie, którzy publikują nieustannie moje zdjęcie na tle Buczy z sugestią, że to ja odpowiadam za zbrodnie rosyjskie w Ukrainie, to nie mam ochoty jakoś wnikliwe zastanawiać się, co oni jeszcze mogą zmontować - wskazał.
- Natomiast z całą pewnością to polowanie na czarownice, ta nagonka czy próba usunięcia mnie ze sceny politycznej metodami prawno-administracyjnymi raczej zawęża, niż poszerza elektorat pisowski - dodał Donald Tusk.
Polityk przytoczył pewne zdarzenie z życia: - Ostatnio, gdy byłem z wnukami w zoo w Oliwie, podszedł do mnie taki potężny mężczyzna, który wyglądał na zawodnika MMA, i przekazał mi krótki komunikat, który znaczeniem nie odbiegał od tego, co przekazał rząd USA. Powiedział mi: "Nie daj się pan tym sk…synom" - zacytował.
ja
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka