Macron to polityk dla Polski niebezpieczny, ponieważ prezydentowi Francji się wydaje, że on może decydować o tym, jak nasz kraj ma być uzbrojony i że przywódca innego mocarstwa ma decydować o tym, czy Polska jest uzbrojona, czy rozbrojona. Te słowa są dla mnie dowodem, że Francja nie jest wiarygodnym sojusznikiem i że trzeba bardzo na nią uważać – mówi Salonowi 24 Jan Parys, były szef MON.
Stosunkowo niewielkim echem odbiła się wypowiedź prezydenta Francji, Emmanuela Macrona, który zaproponował rozbrojenie wschodniej flanki NATO, która jest jego zdaniem, zbyt bardzo uzbrojona. A więc chce rozbrajać Polskę, Litwę, Estonię, Łotwę. Jak ocenia Pan tę wypowiedź?
Jan Parys: Moim zdaniem jest to wypowiedź bardzo lekkomyślna, równie nieodpowiedzialna jak stwierdzenie prezydenta Macrona sprzed paru lat o tym, że NATO jest już przestarzałym przeżytkiem i że przeżywa śmierć mózgową. To namacalny dowód na to że jest to polityk, który zupełnie nie rozumie sytuacji. Poza tym jest to polityk dla Polski niebezpieczny, ponieważ prezydentowi Francji się wydaje, że on może decydować o tym, jak nasz kraj ma być uzbrojony i że przywódca innego mocarstwa ma decydować o tym, czy Polska jest uzbrojona, czy rozbrojona. Ciekawy jestem w jaki sposób on zamierza to wyegzekwować. Czy przyśle tu francuskie wojska, czy może zatrzyma nam jakieś dostawy przemysłowe, czym będzie nas strasznie szantażował? Te słowa są dla mnie dowodem, że Francja nie jest wiarygodnym sojusznikiem i że trzeba bardzo na nią uważać. Właściwie po tej wypowiedzi prezydenta Macrona sądzę, że żaden kontrakt zbrojeniowy z Francją nie powinien być podpisywany.
Francuski prezydent argumentuje, że przez nadmierne zbrojenia kraje NATO ośmielają Rosję do ataku. Czyli jeżeli się rozbroimy, to wtedy Rosja nie zaatakuje?
To jest stwierdzenie zupełnie bezzasadne, które jest irracjonalne. To odwoływanie się do argumentów pacyfistycznych, skrajnie naiwnych. Z czego by miało wynikać, że im bardziej kraj jest słaby i słabo uzbrojony, tym bardziej jest bezpieczny? No o ile wiem, Francja się jak na razie nie rozbraja. Przeciwnie, ma program wzmocnienia sił zbrojnych. Więc pan prezydent Francji, jak widać, wspólnie z Niemcami, po to chce budować superpaństwo w Europie, w ramach Unii Europejskiej, żeby takim krajom jak Polska zakazać zbrojeń. Żeby nas siłą rozbrajać, żeby za nas zdecydować, co jest dla nas dobre. No i to jest kolejny dowód na to, że na superpaństwo, na zniesienie zasady konsensusu w Unii Europejskiej zgodzić się nie wolno.
W Unii Europejskiej Francja jest jednym z głównych mocarstw. Jaki jest jej wpływ na to, co się dzieje w NATO?
Na szczęście wpływ Francji na to, co robi Sojusz Północnoatlantycki jest niewielki. Francja może co najwyżej nie brać udziału w pewnych operacjach, w pewnych działaniach Sojuszu Północnoatlantyckiego, jeżeli ma własne, odrębne zdanie. Natomiast nie jest w stanie na szczęście niczego narzucić ani zablokować. Wiemy, że Francja kiedyś w ogóle opuściła Sojusz Północnoatlantycki, że prezydent Francji szczycił się tym, że ponad 100 godzin rozmawiał w czasie wojny z Putinem, że przez wiele miesięcy Francja praktycznie albo wcale nie udzielała pomocy walczącej Ukrainie, albo przekazywała ją jedynie w formie symbolicznej. Jednym słowem, widać, że Francja ma swoje egoistyczne interesy, a bezpieczeństwo Europy w ogóle ją nie obchodzi.
Wspomniał Pan o odejściu Francji z NATO. Ono nie było formalnym wyjściem, ale właściwie Francja zawiesiła swoje działanie w ramach Sojuszu. Czym było to wtedy powodowane?
To były czasy prezydenta de Gaulle’a. Francja najpierw wyrzuciła ze swojego terytorium kwaterę główną NATO, która znajdowała się pod Paryżem. Później Francja opuściła struktury militarne sojuszu zostając wyłącznie na tzw. płaszczyźnie konsultacji politycznych. Kilkanaście lat temu wróciła do Paktu, ale, jak widać, nie interesuje się bezpieczeństwem Europy, nie chce konsultować spraw europejskich z innymi krajami. Chce narzucać swoją wolę, chce rządzić za innych. Powstaje pytanie, czy pan prezydent Francji ma jakikolwiek mandat, żeby decydować o naszym bezpieczeństwie, o naszych zbrojeniach. To jest po prostu dowód, że jemu się przewróciło w głowie, że jemu się wydaje, że pojedzie do Chin, porozmawia z Putinem i będzie rządził Polską. To jest po prostu chore.
W Niemczech była prowadzona polityka prorosyjska, ale społeczeństwo jest podzielone i toczą się dyskusje. Są siły bardzo prorosyjskie, bardziej niż obecny rząd, ale są też siły, politycy, krytyczni wobec głównego nurtu, bardziej asertywni wobec Rosji. Czy we Francji są jakieś siły asertywne wobec Federacji Rosyjskiej, czy wszyscy mają podejście takie, jak prezydent Macron?
Generalnie Francja nie jest krajem, który dostrzega rosyjskie zagrożenia. Przeciwnie, Francja myśli o tym, żeby się z Rosją układać również kosztem Europy Środkowo-Wschodniej. Trudno o współpracę wojskową z takim krajem, skoro ma on zupełnie inne poczucie zagrożenia. Inaczej definiuje co jest ważne i co jest zagrożeniem dla Europy, więc w tym sensie Francja nie jest i nie może być partnerem. Trzeba pamiętać, że we Francji prezydent ma ogromną władzę i właściwie dominuje całkowicie nad życiem politycznym. Macron rządzi drugą kadencję, czyli widać społeczeństwu francuskiemu taka polityka uległości wobec Moskwy odpowiada. Trzeba z tego wyciągać wnioski i nie mieć złudzeń, że Francja będzie w kwestii bezpieczeństwa naszym partnerem i nam w czymkolwiek pomoże.
(Zdjęcie: "Nie chcę zastąpić NATO francusko-niemieckim kondominium" - zapewnia Emmanuel Macron, fot. PAP/EPA/MARTIN DIVISEK)
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka