Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, w świetle kontrowersji i poruszenia związanego z podpisaniem przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy powołującej Komisję ds. badania rosyjskich wpływów, podkreśliło, że jej działalność "nie będzie ograniczać wyborcom możliwości głosowania na swoich kandydatów w wyborach". Resort zaznaczył również, że stanowienie przepisów krajowych to suwerenna kompetencja polskiego parlamentu oraz zapewnił o gotowości do wyjaśniania wszelkich nadinterpretacji i wątpliwości.
USA zaniepokojone "lex Tusk"
Rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller oświadczył w poniedziałek, że rząd USA jest zaniepokojony ustawą o komisji ds. badania rosyjskich wpływów, która może być użyta do ingerencji w wolne i uczciwe wybory w Polsce.
— Podzielamy obawy wyrażane przez wielu obserwatorów, że to prawo tworzące komisję badającą rosyjskie wpływy, może być wykorzystane do blokowania kandydatur polityków opozycji bez należytego procesu prawnego — napisał w oświadczeniu. Zaapelował przy tym do polskiego rządu o zapewnienie, że komisja nie będzie używana do ograniczania wyboru dla wyborców lub "nadużywana w sposób, który może wpłynąć na postrzeganą prawowitość wyborów".
Reakcja polskiego MSZ
We wtorek polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało oświadczenie w tej sprawie.
— Polska szanuje opinie i uwagi naszych sojuszników dotyczące przepisów krajowych. Podkreślając z całą mocą, że stanowienie tych przepisów jest suwerenną kompetencją krajową polskiego parlamentu, zawsze jesteśmy gotowi wyjaśniać wszelkie mogące temu towarzyszyć nadinterpretacje i wątpliwości — zapewnił resort spraw zagranicznych.
Wskazano również, że rosyjski wpływ na wewnętrzne bezpieczeństwo Polski musi być gruntownie zbadany oraz poddany kontroli publicznej.
— Uchwalona niedawno ustawa o Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007–2022 gwarantuje, że takie badanie zostanie przeprowadzone z zachowaniem jak największej przejrzystości wobec opinii publicznej i przy przestrzeganiu sprawiedliwości proceduralnej — przekazało MSZ. W oświadczeniu zaznaczono również, że aby "zapewnić bezstronność, w Komisji będą zasiadać członkowie wyznaczeni przez wszystkie ugrupowania polityczne obecne w parlamencie".
Prace komisji nie będą ograniczały wyborców
MSZ zapewnia, że komisja będzie procedować w myśl zasady prawdy obiektywnej, analizując wszelkie dostępne dowody, również takie, które zostaną przedstawione przez zainteresowane strony. Ponadto - wskazano - każdy, wobec kogo komisja wyda decyzję, będzie uprawniony do zaskarżenia tej decyzji do sądu administracyjnego w toku dwuinstancyjnego postępowania oraz do wnioskowania o wstrzymanie wykonania zaskarżonej decyzji do czasu wydania przez sąd prawomocnego orzeczenia.
— Prace Komisji nie będą ograniczać wyborcom możliwości głosowania na swoich kandydatów w wyborach; wręcz przeciwnie, dzięki nim opinia publiczna uzyska lepszy dostęp do informacji o sprawach mających zasadnicze znaczenie dla bezpieczeństwa narodowego — głosi oświadczenie MSZ.
Resort podkreślił również, że "Polska wysoko ceni sobie sojusz ze Stanami Zjednoczonymi i jest otwarta na prowadzenie dalszego dialogu kanałami dyplomatycznymi".
Prezydent podpisał "lex Tusk"
W poniedziałek prezydent Andrzej Duda poinformował, że podpisał ustawę o powołaniu komisji ds. badania wpływów rosyjskich oraz że skieruje ją w trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego. Głowa państwa wskazała, że kluczową kwestią jest "transparentność wyjaśniania kwestii publicznych".
— Dlatego zdecydowałem się na podpisanie ustawy o badaniu komisji rosyjskich wpływów — zadeklarował Andrzej Duda. Ponadto, prezydent skierował w trybie następczym ustawę do Trybunału Konstytucyjnego.
Decyzję prezydenta skomentował m.in. premier Mateusz Morawiecki. Podkreślił, iż ma nadzieję, że podobne rozwiązanie wprowadzi "jak najwięcej państw Unii Europejskiej". Nie zabrakło również zaczepki w stronę szefa PO Donalda Tuska.
— Dlaczego się ta nasza szanowna opozycja, a w szczególności pan Tusk tak śmiertelnie boi tej komisji weryfikującej wpływy rosyjskie? Przecież wystarczy żeby (Donald Tusk) powiedział, o czym rozmawiał z (Władimirem) Putinem na molo w Sopocie czy w samolocie, o czym rozmawiali ze sobą kilka razy w sytuacji, kiedy nie było to rejestrowane, nie było z tego żadnego sprawozdania — mówił premier.
RB
Fot. MSZ
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka