Solidarna Polska była moim dzieckiem, byłem wśród jej założycieli. I główną domeną tej partii były sprawy socjalne. Natomiast Suwerenna Polska, jako główny kierunek i nurt jej zainteresowania, skupia na sprawach europejskich. Na pewno bliższe mi są zagadnienia społeczne. Tymczasem po ostatnich ośmiu latach w tych kwestiach niepodzielnie i absolutnie bryluje Prawo i Sprawiedliwość – mówi Salonowi 24 Tadeusz Cymański, jeden z założycieli Solidarnej Polski.
Jak dziś wygląda Pana przynależność partyjna?
Tadeusz Cymański: Stan jest taki, że nie podpisałem żadnej deklaracji. Byłem członkiem Solidarnej Polski, ta partia przestała istnieć, zamknęła swoją działalność. Mamy nową partię, Suwerenną Polskę i są nowe deklaracje członkowskie i każdy decyduje o sobie. Ja na razie niczego nie podpisałem.
To musiało wywołać zaskoczenie, przecież był Pan jedną z trzech głównych postaci, gdy Solidarna Polska powstawała. Czemu nie zdecydował się Pan na wstąpienie do partii pod nową nazwą?
Nie bez racji zawsze byłem i kojarzony jestem z polityką solidaryzmu społecznego. Jeśli chodzi o Solidarną Polskę, to była ona moim dzieckiem, byłem wśród jej założycieli. I główną domeną tej partii wtedy, gdy powstawała (2011 rok – red.) były sprawy socjalne. I miało to odzwierciedlenie w nazwie.
Natomiast Suwerenna Polska, jako główny kierunek i nurt jej zainteresowania, skupia na sprawach europejskich. To jest jasne, wynika to i z nazwy, i zaprezentowanego sześciopunktowego programu. Nie znaczy to, że mnie ten temat nie interesuje, ale na pewno bliższe mi są zagadnienia społeczne. Tymczasem po ostatnich ośmiu latach w tych kwestiach niepodzielnie i absolutnie bryluje Prawo i Sprawiedliwość.
Czy w takim razie ostatecznie znajdzie się Pan w szeregach Prawa i Sprawiedliwości, czy może koledzy z SP mogą mieć jeszcze nadzieję na pozostanie w ich szeregach?
Rozważam różne możliwości, ale nie będę patrzył na to, gdzie mi wygodniej. Ale na to, gdzie będę najbardziej przydatny. Moim celem nie jest ani PiS, ani Suwerenna Polska, tylko zwycięstwo Zjednoczonej Prawicy w jesiennych wyborach i pod tym kątem wszystko rozważam. Ale absolutnie nie prowadzę żadnych negocjacji ani pertraktacji.
Skąd wzięły się wątpliwości, skoro partia jedynie zmieniła nazwę?
Wyjaśnię – nie mam tutaj żadnego dylematu, jeżeli chodzi o moją przyszłość polityczną. Sprawa jest czytelna – po prostu nie wyobrażam sobie innego miejsca, jak w Zjednoczonej Prawicy. A to, czy w tej Zjednoczonej Prawicy będę z tej, czy innej partii, ma znaczenie drugorzędne. Ująłem to w takim zwrocie, że jest jeden front, a zmiana pozycji strzeleckich o niczym nie świadczy.
Siłą rzeczy muszą pojawić się spekulacje na temat relacji z kolegami z SP.
Mam dobre relacje z kolegami, nie ma żadnego podwójnego dna, ani żadnych innych motywów, jak tylko programowe. Jedyne co mnie interesuje to to, gdzie będę bardziej przydatny, bo mnie interesuje zwycięstwo w jesiennych wyborach. I na wszystko, co się dzieje w całej Zjednoczonej Prawicy, w Suwerennej Polsce, w PiS-ie, wśród kolegów, którzy byli związani kiedyś z partią Jarosława Gowina patrzę tylko pod kątem celu, jakim są październikowe wybory. To wszystko dla mnie jest interesujące tylko i wyłącznie z pozycji Zjednoczonej Prawicy.
Są jednak coraz bardziej widoczne konflikty między Suwerenną Polską, a kolegami z PiS?
Bardzo ubolewam, że są pewne napięcia, różnice zdań, niektórzy nawet mówią o konflikcie, czy sporze. To niewątpliwie ma miejsce, dotyczy głównie polityki w sprawach europejskich, nie jest to żadną tajemnicą. Ale głęboko wierzę w to, że to, co się dzieje, nie przekreśla współpracy. Spór programowy, czy ideowy jest czymś naturalnym. Jeśli coś tu niepokoi, to tylko to, że te różnice są często publicznie pokazywane na Twitterze, pojawiają się w publicznych wypowiedziach. To daje oczywiście pożywkę dla nieprzychylnej nam części mediów, a przede wszystkim dla opozycji, która sobie używa i to jest przykre.
Chciałbym też, jeżeli będę w stanie jakąkolwiek rolę w tym odegrać, żeby nasze środowiska jednak ku sobie zbliżać. Bo oczywiste, że przed wyborami w naturalny sposób pojawia się konkurencja wewnątrz ugrupowań, bo list i miejsc na listach jest określona liczba. Jest konkurencja. Ja to znam, widziałem to przez wiele, wiele lat. Niestety wielu są tacy, którzy spekullują, widzą w tych podziałach przyczynek, okację do tego, że być może dojdzie do jakichś pęknięć, podziałów, daj Boże, rozbicia tej pięknej Zjednoczonej Prawicy. No nie, do tego ręki nie chcę przyłożyć i dlatego staram się być bardzo oszczędny w słowach i sformułowaniach.
Mówi Pan o nieprzychylnych mediach czy politykach opozycji. Tymczasem temat śledzą wszyscy, zwolennicy, przeciwnicy i osoby neutralne, różnią się co najwyżej w interpretacjach. Bo niezależnie od nich te spory wyglądają na tyle poważnie, że pominąć się ich nie da.
No tak, oczywiście, że i komentatorzy na życzliwi piszą i mówią, opanujcie się, przestańcie. Patrzą też na to nasi wyborcy. Mogę mówić za siebie, że ja jestem Tadeusz Cymański, nie byłem w ścisłym kierownictwie, nie byłem prezesem czy ministrem. Nie pełnię żadnych ważnych funkcji państwowych. Ale jestem politycznym weteranem, osobą może znaną, ale nie ma co tego przeceniać. Natomiast zawsze podkreślałem i podkreślam, że jedność Zjednoczonej Prawicy jest dla mnie kluczowa.
Wspomniał Pan, że jest doświadczonym parlamentarzystą. Pamięta Pan dobrze i lata 90., gdy było tych partii prawicowych wiele i dostając wiele głosów nie weszły do Sejmu i Akcję Wyborczą Solidarność, którą wstrząsały wewnętrzne konflikty. Czy dzisiejszy podział pomiędzy Suwerenną Polską i PiS nie jest nawiązaniem do tamtych wydarzeń?
Myślę, że takich analogii wprost nie ma, bo jesteśmy bogatsi o tamte doświadczenia. Mamy dzisiaj jednak inną rzeczywistość, inny świat, wtedy nie było przede wszystkim internetu. W Sejmie wszystkie dokumenty były w papierowej postaci, specjalne skrzynki, dosłownie tony papieru. Inaczej wyglądały media, inna rzeczywistość też jednak polityczna, to się kształtowało, byliśmy na odmiennym od dzisiejszego poziomie rozwoju społecznego.
Pamiętam to wszystko doskonale. Niezmienne pozostają pewne prawa i zjawiska, również emocje w polityce. Ale tamta polityka była bardziej łagodna, spokojna. Dzisiaj jest bardzo agresywna, brutalna i stał się taki również świat na zewnątrz. Dzisiaj wszystko się sprzedaje, wszystko jest dobre. Od intymności, po upodobania, po kulturę. I konflikt. Dochodzi do karczemnych awantur medialnych i obawiam się, że nadchodząca kampania będzie chyba najbardziej bezwzględną i brutalną od początku, gdy prawdziwa demokracja do nas zawitała.
"Mamy nową partię, Suwerenną Polskę". Fot. PAP/Tomasz Gzell
Inne tematy w dziale Polityka