Koniec sprawy o znieważenie prezydenta Andrzeja Dudy przez pisarza Jakuba Żulczyka w jego facebookowym wpisie. Sąd Najwyższy utrzymał we wtorek wyrok umarzający sprawę. To już koniec ciągnącego się od lat procesu. Żulczyk skomentował, że w zasadzie dziś by tak już o prezydencie nie napisał i że cieszy się, że nastąpił finał tej sprawy.
"Znikoma szkodliwość społeczna"
We wtorek Sąd Najwyższy oddalił kasację prokuratury w tej sprawie jako oczywiście bezzasadną i tym samym utrzymał wyrok warszawskiego sądu apelacyjnego umarzający sprawę. W tamtym wyroku sąd apelacyjny stwierdził m.in., że Żulczyk swoim wpisem nie popełnił przestępstwa, a czyn, którego się dopuścił, ma znikomą szkodliwość społeczną.
Oddalając we wtorek kasację prokuratury, w której śledczy chcieli uchylenia wyroku i ponownego rozpoznania sprawy, SN podkreślił, że sąd apelacyjny – wbrew twierdzeniom prokuratury – odniósł się do wszystkich zarzutów apelacji i prawidłowo przeprowadził kontrolę wcześniejszego orzeczenia. "Tylko nie tak, jak chciał tego prokurator" – podkreślił sędzia Kazimierz Klugiewicz w apelacji.
SN zaznaczył, że sądy uznają generalnie znieważające znaczenie słowa "debil". "Jednocześnie sądy przyjęły, że w tych konkretnych okolicznościach, w tej konkretnej sprawie społeczna szkodliwość tego zachowania jest znikoma" – uzasadnił sędzia Klugiewicz. Jak dodał, ta ocena jest według SN słuszna.
Sąd Najwyższy podzielił też pogląd, że na ocenę tej sprawy wpływa kontekst wypowiedzi Żulczyka. "Sądy miały prawo tak orzec, chociaż gdyby SN orzekał jako sąd pierwszej instancji, być może rozstrzygnąłby inaczej. Sądy nie naruszyły przy orzekaniu ani prawa materialnego, ani podmiotowego" - podkreślił sędzia.
Żulczyk nazwał prezydenta "debilem". Teraz się tłumaczy
Po wyborach prezydenckich w USA w 2020 r. prezydent Andrzej Duda napisał na Twitterze: "Gratulacje dla Joe Bidena za udaną kampanię prezydencką; w oczekiwaniu na nominację Kolegium Elektorów Polska jest zdeterminowana, by utrzymać wysoki poziom i jakość partnerstwa strategicznego z USA". Wpis ten skomentował pisarz Jakub Żulczyk.
"Nigdy nie słyszałem, aby w amerykańskim procesie wyborczym było coś takiego, jak +nominacja przez Kolegium Elektorskie+. Biden wygrał wybory. Zdobył 290 pewnych głosów elektorskich, ostatecznie, po ponownym przeliczeniu głosów w Georgii, zdobędzie ich zapewne 306, by wygrać, potrzebował 270. Prezydenta-elekta w USA +obwieszczają+ agencje prasowe, nie ma żadnego federalnego, centralnego ciała ani urzędu, w którego gestii leży owo obwieszczenie. Wszystko co następuje od dzisiaj - doliczenie reszty głosów, głosowania elektorskie - to czysta formalność. Joe Biden jest 46 prezydentem USA. Andrzej Duda jest debilem" - napisał wtedy na Facebooku Żulczyk.
"Nigdy nie chciałem być bohaterem opozycji ani narzędziem w rękach polityków żadnej ze stron. Robię w życiu ciekawsze rzeczy niż pisanie brzydko o prezydentach i to z nimi wolę być kojarzony, nawet jeśli ma być to kojarzenie na mniejszą skalę. Cała ta sprawa dała mi dużo do myślenia w kwestii używania social mediów, ich toksyczności i polaryzacji, jaką powodują. Na razie większość tych przemyśleń zostawiam dla siebie" - napisał Jakub Żulczyk, w odniesieniu do wyroku, który właśnie zapadł.
"Moja krytyka prezydenta Dudy wynikała z tego, że moim zdaniem nie gratulując prezydentowi USA (wówczas elektowi) Bidenowi zadziałał na szkodę stosunków polsko-amerykańskich, które zawsze miałem za kluczowe dla dobrobytu i bezpieczeństwa Polski. I nie tylko ja, tylko chyba każdy kto kojarzy podstawowe fakty z historii ostatnich kilkudziesięciu lat" - wyjaśnia pisarz.
Jak dodał "bandycka napaść Rosji na Ukrainę zmieniła wszystko". Dziś "jako kraj jesteśmy zupełnie gdzie indziej. Inne są nasze stosunki polsko-amerykańskie, inna jest nasza rola w Europie i w NATO. Inne jest zachowanie prezydenta Dudy. W skrócie, w lutym 2022 zaczęliśmy zapisywać zupełnie nową część podręcznika do historii. Moja sprawa jest na tym tle nie dość że drobnostką, tylko czymś zupełnie nieaktualnym i zwietrzałym. W wielkim skrócie, dzisiaj nic takiego nie miałoby miejsca. I nie ma to żadnego związku z moimi ani czyimkolwiek innymi sympatiami politycznymi, jak i, nazwijmy to, memogenną prezencją prezydenta Dudy" - zakończył Jakub Żulczyk.
Sąd ostatecznie umorzył sprawę
Po tym wpisie do prokuratury wpłynęło zawiadomienie od osoby prywatnej. Prokuratorzy wszczęli śledztwo, w konsekwencji którego skierowali do sądu akt oskarżenia. Pisarzowi zarzucono przestępstwo z art. 135 par. 2 Kodeksu karnego, w którym mowa o znieważeniu głowy państwa. Grozi za to do 3 lat więzienia.
W styczniu ub.r. Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył tę sprawę stwierdzając, że Żulczyk nie popełnił przestępstwa. Według tego sądu przepis dotyczący znieważenia głowy państwa nie powinien wykluczać prawa do formułowania krytycznych, nawet bardzo ostrych ocen, o ile służą one debacie publicznej.
Po apelacji prokuratury warszawski sąd apelacyjny we wrześniu 2022 r. utrzymał wyrok sądu I instancji. Sąd apelacyjny podkreślił, że użyte przez Żulczyka określenie pełniło funkcję marginalną, a przy rozpatrywaniu sprawy powinno się brać pod uwagę cały wpis i jego kontekst. Od tego wyroku skargę kasacyjną wniosła prokuratura okręgowa, którą oddalił we wtorek Sąd Najwyższy.
ja
(Zdjęcie: Jakub Żulczyk cieszy się, że to już NAPRAWDĘ koniec tej sprawy. Fot. Facebook)
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo