Tak jak Platon, Sokrates filozofowali idąc, tak my w trakcie marszu nawzajem się inspirujemy, poznajemy, opowiadamy o tym jak radzimy sobie np. z problemami, porażkami, wyzwaniami, w ten sposób dajemy sobie nawzajem moc – mówi Salonowi 24 Marek Kamiński, filozof i podróżnik ekstremalny, zdobywca dwóch biegunów, organizator Mazowieckiego Marszu Mocy.
Czym jest Mazowiecki Marsz Mocy?
Marek Kamiński: Mazowiecki Marsz Mocy to wydarzenie, którego celem jest przede wszystkim zwrócenie uwagi na stan psychiczny młodzieży. Podkreślenie, że ten stan jest według wszelkich raportów katastrofalny. I, że należy się nad tym problemem pochylić. Zajęcie się tematem wymaga rozwiązań systemowych i pomocy tu i teraz. Stąd jako Fundacja postanowiliśmy budować siłę psychiczną młodzieży poprzez program profilaktyczno-motywacyjnych warsztatów LifePlan Academy. Marsze Mocy to crowdfundingowy projekt, by bezpłatnie ten program przekazywać młodzieży w powstających po marszach Centrach Mocy. Mazowiecki Marsz Mocy jest formułą, dzięki której zbieramy osoby z różnych środowisk zainteresowane tematem odporności. Młodych i starszych i firmy partnerskie. Łączymy aktywność fizyczną z pomaganiem. I jako społeczność pomagamy młodemu pokoleniu. Marsz to jest także taki wzajemny coaching. Jego zadaniem jest danie mocy w pigułce.
To znaczy?
W marszu idziemy około 15 km w takim normalnym tempie. I tak jak Platon, Sokrates filozofowali idąc., tak my jako fundacja maszerując razem robimy taki kick-off można powiedzieć naszego programu LifePlan Academy. W trakcie marszu nawzajem się inspirujemy, poznajemy, opowiadamy o tym jak radzimy sobie np. z problemami, porażkami, wyzwaniami, w ten sposób dajemy sobie nawzajem moc. Nawiązują się relacje, przyjaźnie. Jest to też idealny sposób na wzmocnienie wellbeingu pracowników w firmie. Mamy już 10 firm partnerskich, najmłdoszy uczestnik ma 4 lata, a najstarszy 68 lat, więc jest to Marsz dla każdego.
A każdy swoim udziałem daje cegiełkę na budowanie odporności psychicznej w regionie.
Idea poprawy kondycji psychicznej jest oczywiście szlachetna, jednak wiele osób pracę nad tym kojarzy z rozmową, szkoleniem, skąd pomysł, żeby odbywać to podczas marszu?
Człowiek jest duchem, umysłem i ciałem, więc nie da się nad kondycją psychiczną pracować tylko i wyłącznie czytając i rozmawiając. Dlatego wpadliśmy na pomysł marszów - dobroczynnej aktywności. Marsze są wstępem do kompleksowej pomocy rodzinie. Jest to taka pigułka wzmacniająca albo inspirująca, do dalszej pracy. Jeżeli nie wzmocnimy tego potem procesem, to działanie tej pigułki nie potrwa długo. Więc każdy uczestnik marszu ma możliwość korzystania z narzędzi pomocowych. A poprzez opłaty, które ludzie wnoszą na Mazowiecki Marsz Mocy, zbieramy pieniądze na to, żeby nieodpłatnie przeszkolić dzieci i młodzież, dać ten program w postaci 20-godzinnych warsztatów. Wiemy już, że wsparcie w Warszawie otrzyma około 200 dzieci. To ważne w sytuacji, gdy jest bardzo duży problem z tym, żeby dostać się do psychologa, psychiatry. Uważamy zresztą, że najważniejsze jest zapobieganie, czyli profilaktyka. Na niej skupiają się nasze działania. Dotyczą każdego dziecka, niezależnie od tego z jakiego środowiska pochodzi, czy z rodziny bogatej, czy biednej.
Wiele osób wciąż uważa, że skoro zapewnia dzieciom dobre warunki, to problem słabszej kondycji psychicznej ich dzieci nie dotyczy?
Jeżeli chodzi o brak odporności, to ona dotyka wszystkich dzieci. Niezależnie od pochodzenia czy statusu. Niestety większość rodziców nie zdaje sobie z tego sprawy. Bardzo często nawet ta młodzież, która żyje w strefie komfortu, ma na pozór wszystko. Ale nie mają na przykład uwagi, czasu rodziców i nie mają marzeń, nie mają zainteresowań, nie widzą sensu swojego życia. Albo nie dają rady presji, ciśnieniu w szkole czy w domu. Wszyscy, myślę też czytelnicy Salonu 24, słyszeli o dzieciach, którym nie chce się wstać z nóżka, które mają depresję. Prawdopodobnie też każdy w bliższym lub dalszym otoczeniu słyszał o próbie samobójczej dziecka.
Jak narodził się pomysł żeby tego typu tragediom przeciwdziałać?
Gdy dawno temu, minęło już 20 lat, spotkałem się pierwszy raz z Jaśkiem Melą, był on w sytuacji tragicznej. Oprócz tego, że stracił rękę i nogę, to był w fatalnej kondycji psychicznej. Na pewno groziła mu depresja, że się nie podniesie z tych tragedii. Pamiętajmy, że nie chodziło tylko o ten wypadek, ale też o śmierć jego brata. Wyprawa na biegun była wierzchołkiem góry lodowej. , tak naprawdę najważniejsze były przygotowania i cała ta transformacja, która była oparta na programie biegu. Także kiedy zobaczyłem jak nastąpiła ta transformacja, to pomyślałem, że jest wiele takich dzieci. Przy okazji wyprawy zobaczyliśmy też, że pomogła ona nie tylko osobom niepełnosprawnym, ale też ludziom, którzy stracili nadzieję, wiarę w siebie. I zauważyłem, że tych ludzi jest bardzo dużo.
W związku z tym zastanawiałem się, czy taki proces jak z Jaśkiem można przeprowadzić tutaj bez bieguna, bez fizycznego bieguna, bez fizycznej wyprawy w rejon polarny. I stąd pomysł na warsztaty, które robimy od ponad 6 lat. Mamy cieć trenerów w całej Polsce. Zbieraliśmy doświadczenia z wypraw, wspólnie z zespołem psychologów, psychiatrów, budowaliśmy program, ostatnio przygotowaliśmy też testy psychometryczne odporności. Gdy nastąpiła pandemia i wybuchła wojna w Ukrainie, problem złej odporności psychicznej dotknął masowo wszystkie dzieci. Wtedy postanowiliśmy zacząć działać w większej skali.
Zbudowaliśmy też aplikację motywacyjną LifePlan App, bezpłatnie dostępną na Google Play i Google Store, a naszym celem stał się nie jeden biegun, czy dwa bieguny, ale milion biegunów, czyli milion młodych istnień, które zmienimy na lepsze. Celem, który nam przyświeca jest wychowanie psychiczne dzieci i młodzieży. W zasadzie od początku szkoły podstawowej jest wychowanie fizyczne natomiast nie ma w ogóle wychowania psychicznego, które jest równie ważne, o ile nie ważniejsze niż wychowanie fizyczne.
Można powiedzieć, że prowadzimy wychowanie psychiczne młodzieży. Jest to profilaktyka depresji i kryzysom. Uczymy jak sobie radzić z emocjami, jak sobie radzić ze strachem, jak sobie radzić z tym, że nie wszędzie będę pierwszy, najlepszy. Jak radzić sobie z tym, że ponoszę porażki, że się ze mnie śmieją, że rodzice nie mają dla mnie czasu. U wielu młodych jest nastawienie na zasadzie „moje życie to porażka, w zasadzie nie wiem po co jestem. Nikomu nie jestem potrzebny, potrzebna”. I my uczymy ludzi zmieniać to nastawienie. Sam mam dwójkę nastoletnich dzieci. Mogę też odwołać się do swoich doświadczeń życiowych. Może nie straciłem ręki i nogi tak jak Jasiek, ale psychicznie byłem często w takiej sytuacji właśnie jak on, kiedy czułem się niepotrzebny, moje pomysły spotykały się w najlepszym wypadku z obojętnością otoczenia, a w gorszym ze śmiechem, drwinami itd.
Chyba jednak dawniej, w czasach przedinternetowych ta konstrukcja był silniejsza, współczesne pokolenie wydaje się bardziej kruche, a po pandemii to się nasiliło?
No na pewno żyjemy w innych czasach, przebodźcowania informacjami. Już teraz żyjemy w rzeczywistości plus. Dawniej była to rzeczywistość bardziej fizyczna, rzeczywistości cyfrowej, „digitalowej” było bardzo mało. Nie byliśmy tak przytłoczeni informacjami, presją społeczeństwa, w związku z tym ta odporność była rzeczywiście większa. Teraz poprzez rozwój technologii, nasza odporność rzeczywiście uległa inflacji. Młodzi zamykają się w świecie wirtualnym, nie umieją rozmawiać, mierzyć się z problemami. A im wszystko jest łatwiejsze, bardziej dostępne, tym mniej jesteśmy odporni psychicznie. Można porównać to do sytuacji, w której bylibyśmy wychowani w środowisku całkowicie wyczyszczonym z bakterii, czy z wirusów. Wtedy wyjście na taki świat pełen bakterii byłby katastrofą, momentalnie byśmy zachorowali. Bo nie mielibyśmy tej odporności. Odporność psychiczna rzeczywiście spadała. Gwałtowne zderzenie z problemami pandemii, wojna, kryzys finansowy, izolacja, były takim wyjściem ze strefy komfortu. Młodzi nie nadążają za zmianami, nie są odporni na zagrożenia w sieci.
Mazowiecki Marsz Mocy już za kilka dni, ale jest on wydarzeniem cyklicznym, nie tylko na Mazowszu?
Tak, tak, oczywiście. W tym roku mamy zamiar zrobić, 10 Marszów Mocy. Do tej pory odbyły się trzy: Małopolski Marsz Mocy w Krakowie, Pomorski z Gdańska do Gdyni, Dolnośląski. Mazowiecki Marsz Mocy jest czwarty. Potem planujemy też marsze w innych częściach Polski i świata.
W tym roku będzie jeszcze Opolski Marsz Mocy 3 czerwca, Śląski Marsz Mocy, Bieszczadzki Marsz Mocy 15 października i prawdopodobnie Tatrzański i Łódzki Marsz Mocy. Chcemy zorganizować też Marsz Mocy w Nowym Jorku i w Waszyngtonie. W tym roku naszym celem jest 10 Marszów i co za tym idzie, 10 Centrów Mocy, czyli 10 miejsc gdzie będziemy dawać warsztaty profilaktyczne i motywacyjne dla młodzieży.
Kogo możemy się spodziewać wśród uczestników marszu?
Liderami są Marek Wikiera, coach i mentor biznesu i Marek Rybiec, prezes iWealth, zdobywcy 4Deserts, a Ambasadorami Małgosia Ohme, Roma Gąsiorowska, Wojtek Machnik, który biega maratony na wszystkich kontynentach, ultramaratończyk Marcin Świerc, Janek Mela, Jurek Górski. Pracownicy Partnerów Nestle, Ikanobanku, Orange, Polskiego Gazu, Unum i inne. Będą całe rodziny, wiele okazji do tego, żeby każdy mógł zamienić słowo z osobami, które na co dzień muszą zdobywać tą odporność psychiczną. Nadarza się okazja, by uczyć się z pierwszej ręki właśnie podczas marszu.
Gdzie spotykają się uczestnicy, jak wyglądać będzie samo wydarzenie?
Mazowiecki Marsz Mocy odbędzie się w sobotę, 27 maja. Startujemy o godzinie 9.00 z Powsina. Sam Marsz będzie miał dystans 14 km, to będzie pętla przez Las Kabacki. Trasa jest dostosowana także do udziału dzieci.
Na wydarzenie sprzedajecie bilety?
Tak, bilety indywidualne i biznesowe. W ramach pakietu uczestnik dostaje moją książkę, gadżety, dostęp do webinarów dla rodziców, kurs odporności, medal. Jest zamknięta grupa online Maszerów. Uczestnik dostaje pakiet trafia do społeczności, potem dalej może działać, rozwijać odporność. Można też dołączyć jako firma i zaprosić swoich pracowników w ramach wellbeingu. Mamy takich uczestników, którzy byli na pierwszym Marszu Mocy i teraz jeżdżą z nami wszędzie, byli w Krakowie, Gdyni, Wrocławiu, będą też teraz w Mazowieckim. Ja osobiście brałem udział w każdym marszu i muszę przyznać, że mi to daje moc mentalną. Rzeczywiście ładuję wtedy akumulatory.
Co trzeba zrobić, żeby wziąć udział w marszu?
Trzeba wejść na stronę marszmocy.com, wybrać dany pakiet i zapisać się. Tam bilety są dokładnie opisane, tak samo jak trasa. Jest też kontakt do Justyny Florczak, organizatorki marszów. Od razu powiem, że wbrew pozorom nie jest to fizycznie wyczerpująca impreza. Ja oczywiście sam brałem udział w wielu wypadach ekstremalnych, ale tu nie ma nic takiego. To jest po prostu marsz w swoim tempie, w dobrym towarzystwie, dobrze spędzony i dobrze zainwestowany czas, w samego siebie. Lokata w swoją siłę i zdrowie psychiczne. Marsz tym się różni od biegów, że bieg głównie buduje siłę fizyczną, poza tym nie każdy lubi biegać. W biegu też nie można rozmawiać. A tutaj możemy cały czas prowadzić rozmowy, cały czas się inspirować, choć jak ktoś chce, może iść też w ciszy. Po drodze będziemy mieli także ćwiczenia, będzie można poznać różne narzędzia budowania odporności psychicznej. Także będzie to swego rodzaju coaching w marszu.
Ile mniej więcej czasu trzeba sobie zagospodarować na udział w tym wydarzeniu?
Myślę, że trzeba liczyć około 4 godzin. Na końcu będzie finał, wręczenie medali, ognisko i poczęstunek oraz gifty dla dzieci, bo idą z nami całe rodziny.
Do kiedy można się zapisać i ile macie na razie zgłoszeń?
Będziemy zapisywać do końca do ostatniego dnia, czyli startu marszu. W tej chwili zapisało się prawie 150 osób.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo